sie 24 2025

Warunki niezbędne do wzrastania a Nowa Ziemia

Miłość, Zbiór, Rysunek, Drzewo Życia

Każdy chce być prawdziwie, szczerze, na zawsze kochany. Tyle wiemy. Natomiast z tego punktu wychodząc rzadko zastanawiamy się dlaczego wielu z nas takiej miłości nie doświadcza, nie napotyka, nie czuje. Rzadko potrafimy spojrzeć na siebie i swoje przeszłe życie oczyma bezstronnego świadka, lub choćby bez urazy, żalu, wyrzutu. Osądzamy wszystkich, wszystko, stale i siebie samego też- niestety, nieświadomie obarczając się ciężarem winy. W teorii każdy chciałby być lubiany, każdy chciałby kochać i być kochanym, ba nawet dobrze myśleć o innych…gdyby ci inni byli tacy jak być powinni według naszej miary.


Miłość jest najdoskonalszym Przejawem we Wszechświecie, pierwszym przymiotem Boga Ojca, jego wieczną naturą, którą współdzieli z nami-swoimi dziećmi. Jakże więc to się dzieje, że nie rozumiemy już tego co jest więcej niż tzw. krwią z naszej krwi, ale samą istotą naszej duszy, naszego Ja? Odpowiedź została już dawno udzielona, ale zdaje się zbyt trudna do przyjęcia a szczególnie życia, niektórzy mawiają nawet, że jest zbyt idealna, wymagająca. Ale jaka ma być? Sami już na wstępie skazujemy się na małość przez gwałtowne zaprzeczenie jakoby altruistyczna, doskonała, piękna i szczera, niewinna miłość mogła istnieć, a co dopiero przetrwać w tym świecie. To tak jakbyśmy z ironicznym uśmiechem skazywali się na gorszą jakość życia, na wieczną tułaczkę w niezadowoleniu, tylko dlatego, że wysiłek związany z osiągnięciem Ideału jest zbyt ciężki. Nie, nie chodzi o to, że jest niemożliwy, wszak były i są przykłady w historii i to całkiem liczne takich związków, nie tylko człowiek-Bóg, ale człowiek-Bóg- człowiek, gdyż jeśli związek jest w wiązaniu człowiek-człowiek, wówczas brakuje oparcia, zasilenia ze Źródła i siłą rzeczy kończymy taplając się w zamkniętym obiegu wód stojących bagnistych. Nie sposób pojąć Miłości i wdrożyć ją do swgeo życia, gdy nie zna się Praw, którymi się kieruje ani nie wie się skąd się wywodzi.
Miłość nie krzywdzi, nie osądza, nie potępia, nie wykorzystuje, nie ośmiesza, nie szydzi, nie pogardza, nie poniża. Miłość to szacunek, to zachwyt, to czystość spojrzenia, to widzenie – szukanie niewinności, to przeoczanie błędu, to tak wiele….. I tu jest problem, któż dziś jest taki? Kto dąży by uczciwie stać się takim? Kto bada siebie pod kątem przestępstw przeciw Miłości? Czyli największej zbrodni jaką ludzie dopuszczają się na sobie i innych, atakując swoje wspólne Ja, pochodzenie. Być w prawdzie i żyć w prawdzie, to żyć według zasad Miłości. Wielu dało doskonały przykład takiego życia na Ziemi i nie muszą to być spektakularne świadectwa wielkich świętych. Wielu tak żyło w ciszy i pokorze a w wielkich księgach ludzi nie zapisano o nich słowa, za to wpływ ich zwycięstwa nad samymi sobą jest odczuwalny w losie całej rodziny ludzkiej- jak to się mówi: im więcej osób wydepcze ścieżkę tym gładsza staje się ona dla innych.
Jak utrwalić, wyryć w sobie idealny obraz Miłości, tak by nasiąkł nim cały człowiek, a nasiąkając przypomniał sobie prawdę o sobie, o swoim wiecznym wizerunku w Umyśkle Boga, o swoim Ja które Jest, a któremu zaprzeczamy przez niegodne życie, myśli, słowa i postępki. Wielki człowiek Jan Paweł II powiedział: wymagajcie od siebie choćby nikt inny od was nie wymagał. Nie pozwalajmy opanować się myśli o naszej małości, niemożności, wszystkiemu co sprowadza naturę ludzką do roli zwierzęcia kierującego się wyłącznie instynktem przetrwania i gorzej jeszcze, zaspokajania przyjemności zmysłów. Przecież dzisiejszy człowiek posiada już świadomość duszy, wiedzę o jej istnieniu, posiada olbrzymie zasoby by czerpać wiedzę o naturze swego niematerialnego – prawdziwego bytu. Jeśli nie poszukuje to skazuje się na ból, bo życie bez światła i nadziei na Powrót do Domu dla duszy jest katorgą. Myślę, że dziś kluczem jest zrozumienie warunków na jakich buduje się życie z Miłością a światłem przewodnim w tym życiu jest Nadzieja. Życie bez nadziei już jest metą z napisem śmierć, koniec. Warunki są oczywiste, tylko w tej rzeczywistości nierealne, bo nie wprowadzane w życie, zatem nie-realne. A zatem żeby je uczynić realnymi trzeba nauczyć sie nimi żyć, od podstaw ku wyższym i coraz bardziej subtelnym przejawom wydźwiękom Miłości. Świat, ten duży, jest tylko odbiciem zasad panujących w tym małym świecie, naszego serca-duszy. Nie wystarczy dziś już powiedzieć – wierzę w to czy tamto. Myślę, że dziś ludzi już nie przekonują słowa puste- jest ich zbyt dużo i każdy rzuca je lekko, nieraz bezmyślnie, nie zastanawiając się czy słowo łączy się z prawdą duszy, z myślą i czynem. Gdyby te trzy stanęły w jednej linii, wówczas słowo miałoby moc stwórczą -czyli przemiany życia. Stąd tak ważna jest weryfikacja samych siebie, pilnowania wciąż i wciąż na nowo jak ogrodnik roślinki, co i jak na nas wpływa z zewnątrz czy nie powoduje zachwiania, skrzywienia, upadku, czy nie uruchamia procesu gnicia od korzeni, a może wysusza na uczucia i prowadzi w ramiona obojętności, oziębłości, złości….nienawiści. Czy jestem spójny?- to jest pytanie czy myślę, mówię i na poziomie duszy głęboko czuję,że to co myślę i mówię to Jedność-Prawda, bo prawda zawsze ujawni jedność duchową.
Ale najważniejsze na koniec. Gdyby człowiek miał być sam sobie wzorem i nie miał najcenniejszego daru, skarbu- to jest swojego boskiego pochodzenia i więcej jeszcze, swego Bytu w Bogu, wówczas skazany byłby na porażkę. Tymczasem odczucie samotności i opuszczenia jakie często nam towarzyszy jest mirażem bez racji bytu, bez argumentu 'za’, innego niż uparte ludzkie obrażenie się. Bo gdy bliżej przyjrzeć się naszej duszy i jej instynktownemu parciu ku doskonałości, światłu, Dobru, połączeniu z kimś w autentycznym związku, widzimy, że Ona pokazuje nam tylko zasady i warunki panujące w Domu, w nasyzm prawdziwym stanie-miejscu przeznaczenia. Dusza odzwierciedla, ona zawsze chce odzwierciedlać swoje źródlane pochodzenie, zawsze chce się autentycznie łączyć z tym co jest jej dopełnieniem, w każdym. Ale to autentyczne połączenie jest możliwe tylko na równych prawach. Mamy to samo i tyle samo, niczego nie da się zabrać ani ukraść. Ludzie żyją dziś według zasady używania drugiego człowieka jako przedmiotu mającego zaspokoić, uzupełnić, spełnić ich oczekiwania i to nazywają 'dopasowaniem’. Tak dalece już nie rozumieją głosu swojej Duszy (która mówi zawsze ciszej niż wiecznie żądające ego),a przede wszystkim Miłości, że przestali wierzyć w jej istnienie. Powkładali możliwość funkcjonowania świata na Jej zasadzach między bajki, lub w co bardziej łaskawych przypadkach udzielają jej audiencji, w niektórych przypadkach na jakiś czas wydzielając małe poletko surowo ograniczone barierami.
Oto i powód dlaczego nie widzimy (co nie znaczy, że tego nie ma-jest ale dla oczu, które widzą przez pryzmat duszy) tego co kiedyś nazywano ziemią obiecaną, królestwem niebieskim, a dzis tzw. nową Ziemią czy przejściem w nowy wymiar istnienia. A ja się pytam – jak mamy przejść w ten nowy wymiar bez zastosowania jego zasad do siebie samych? Obudzić się? Samym umysłem się nie da, da się zobaczyć drzwi, ale nie da się przez nie przejść uzbrojonym po zęby. Najpierw trzeba zostawić wszystko co nie jest Miłością i podejść z sercem gotowym do przemiany… A potem? Potem to już codzienna praca w polu, ale z Nadzieją i Radością płynącą z pewności, że to właściwa praca i pole, i że na koniec dnia Dusza zaśpiewa w podzięca za okres próby który przeszła, bo ten czas tu na Ziemi ma nas uszlachetnić, czyli przygotować. I na końcu drogi nie ma już starej 'tej’ czy 'tego’ pana, którego jak przez mgłę pamiętam, już się z nim nie identyfikuję, to już nie ja. W promiennym świetle właściwego trudu, dobrego trudu powstaje Nowy Człowiek, taki który z godnością, promieniejąc wewnętrznym światłem Miłości wychodzi na spotkane Boga w sobie. I może nie przy pierwszym kroku go dostrzeże ale może być pewny, że On widzi go zawsze i z czułością prowadzi do Domu.

Magdalena

Brak komentarzy