mar 16 2023

Przebijanie się przez strefę własnych myśli wprost do strefy Prawdy-Boga

Darmowe zdjęcia Niebo

Jak podświadomość, wewnętrzne pragnienia które są jak przymus wewnętrzny, który ciągnie nas do doświadczeń niższych, cięższych w ciele utrudnia wznoszenie się do Boga? Czy zawsze trzeba wejść w błoto żeby poczuć wstręt do brudu i jego uciążliwość? Czy modlitwa i gorąca prośba przy szczerym wyznaniu i świadomości własnych ograniczeń jest jak skrzydła, które unoszą ponad opary błota i pomagają wyjść z zamroczenia umysłu?


Wszyscy święci wszystkich epok, oświeceni trzymali się wstrzemięźliwości, musieli mieć ku temu jasny powód. Idąc doliną cienia-stąpając po Ziemi w ciele, można korzystać ze skrzydeł lub nie, można też korzystać z woli jako silnika…lub nie i dać się nieść przez wiatr karmicznej zawieruchy. Przyznam, że przechodzenie przez własną sferę myśli i przebijanie się do Chrystusowej świadomości przypomina przedzieranie się przez pełną niebezpieczeństw dżunglę, zarośniętą gęsto, będąc uzbrojonym jedynie w meczetę. Czasem ścieżką jest nieznośnie zarośnięta , czasem gdy nadchodzi noc, kulisz się ze strachu a świadomość kurczy się do rozmiarów robaka ziemnego, a czasem jest lżej- tam gdzie ktoś już oczyścił teren i przechodził przed tobą- być może ty sam sprzed kilku wcieleń i nie zdążyło zarosnąć. Tę mozolną pracę da się z całą pewnością i można przyspieszyć lecz wymaga to pewnego rodzaju dyscypliny wewnętrznej, która z kolei wymaga siły woli i dobrej motywacji. Nie znam lepszej motywacji niż miłość- miłość do wybranego aspektu Boga , który postawiony jako ideał przed oczyma duszy nie pozwoli jej zatopić się w odmętach otchłani strachu i paraliżu, gdy przyjdzie próba woli. Nigdy nie byłam wytrwałym sportowcem, ale ten maraton do Boga to trochę jak ćwiczenie mięśni, próba woli, zakwasy po za długim zastoju…i wielka niechęć do systematyczności gdy wiemy już jak jest ciężko. Jedna z mistrzyń wschodu powiedziała kiedyś, że ta systematyczność w przedzieraniu się do Boga jest z początku jak gorzkie lekarstwo, którego nie chcemy łykać, ale które czyni nas silnymi. Widać niechęć jest charakterystycznym stadium na początkowym etapie uczenia się czegoś co wydaje się trudne właśnie dlatego, że jest to początek a ogrom pracy nas przeraża. To jak z alfabetem dla 3latka lub nauką mandaryńskiego dla Europejczyka, wydaje się zniechęcające gdy zrzuci się wszystko naraz…. Ale po kilkunastu lekcjach stawiasz pierwsze chwiejne kroki w składaniu myśli w obcym języku. Tak samo jest z przekonwertowaniem świadomości na inny system myślenia, inny bo nieużywany za często przez świadomy umysł tak bardzo zintegrowany z ideą bycia niewolnikiem ciała. Aby dostrzec coś z innego punktu widzenia trzeba odłożyć przywiązanie i strach przed utratą wszystkiego co wiąże się ze starym punktem obserwacji. To trochę jak opuszczenie miejsca, z którego obserwujesz widok panoramę na miasto z punktu obserwacyjnego- gdy odchodzisz teleskopu przestajesz dostrzegać to co dzięki niemu było postrzegane. Najpierw musisz oderwać się trochę na siłę od małych dramatów na dole i połączenia z nimi żeby zadać sobie pytanie jak inaczej popatrzeć, skąd, czy jest inny punkt widowiskowy- odniesienia? I to jest ten punkt zwrotu w umyśle gdzie zaczyna świtać, że być może tona co patrzę i sposób w jaki to robię, to na czym się skupiam, nie jest jedynym a tym bardziej najlepszym sposobem oglądania rzeczywistości. Stąd rodzi się mnóstwo pytań- kiedy w końcu identyfikuję się z obserwatorem a nie z obiektem, który oglądam przezywając liczne małe dramaty i sceny życia. Kiedy odkrywamy, że mamy lepsze narzędzia do dyspozycji, tylko nie bardzo wiemy jak ich używać wtedy zaczynamy naukę alfabetu. Stąd dopiero zaczynamy rozpoznawać a raczej uczyć się o złożoności własnego JA. IM więcej podglądamy ten inny, wewnętrzny świat tym bardziej atrakcyjny on się dla nas staje, a obietnice cudowności które z niego wyzierają przyciągają nas i przynaglają w drodze do Domu. BO pamięć Domu się budzi.


Czym jest ten Dom? Jest wszystkim o czym dusza marzy i pamięta jako swoje spełnienie, pełność, jedność, pełnię miłości i akceptacji, światło, które nigdy nie gaśnie, poczucie bezpieczeństwa i przynależenia, lekkość jasności-objawienia, rozpoznania siebie w prawdzie i tak wiele wiele wiele więcej…nieskończoność nazw- które pozostają w nas echem tego co jest niezmienne i przynależne nam. Nic więc dziwnego, że gdy świadomość zaczyna się budzić jest ogarnięta niezadowoleniem, niechęcią i buntem wobec tzw. rzeczywistości materialnej która jest zaledwie cieniem Prawdziwego Życia, karykatura raczej niż Prawdą. Ludzie zaczynają się budzić zbiorowo do tej wysokiej Prawdy o sobie i przedzierają się z coraz większa determinację przez dżunglę własnych strasznych myśli i brudnych emocji.
’Człowiek niewiedzący rozpatruje swe ciało jako przedmiot udzielający mu wszelkich przyjemności, w następstwie czego przychodzi czas, kiedy otrzymuje od zmysłów najrozmaitsze cierpienia, jakie tylko jest w stanie znieść. Czego się nie nauczył za pośrednictwem rozumu, musi się nauczyć przez cierpienie, i po powtórzeniu doświadczeń nie będzie przeczył, że rozum to najlepsza droga.’


A co jeśli już nie chcemy uczyć się za pośrednictwem cierpienia i używać ciała jako jedynego narzędzia poznania, co jeśli chcę użyć doskonalszej, lepszej, szybszej metody? W tę erę właśnie wchodzimy. Etap nauczania na szeroką skalę o istnieniu człowieka w powłokach różnych, ciała, duszy i ducha, w światach materii, astralnych i duchowych, jest mniej lub bardziej znany ogółowi. Teraz czas na kolejny etap -korzystania z tych narzędzi, które wydaje się podrzucono nam chaotycznie do dyspozycji, jak dzieciom bawiącym się w przedszkolu na dywanie. Natura ludzka, wiecznie dążąca do poznania i rozwoju nie oprze się przecież nowym wyzwaniom, pochwyci zaszczepione idee doskonałości i będzie wykuwać w ogniu wytrwałości, wysiłku i tak…trudzie. O ileż łatwiej by nam było opracować te nowe doświadczenia, narzędzia, gdybyśmy zgodzili się co do ich użyteczności i podjęli ten wysiłek razem. Wydaje się na razie, że otwieranie kolejnych zasklepionych przez czas drzwi w naszym umyśle jest jak orka na ugorze, wyzbywanie się starych poglądów, rzucanie światła prawdy w ohydne zakątki brudu, by je rozpuścić w końcu w świetle, tyle pracy, tyle odwagi. A jednak jest nadzieja na przyspieszenie tego procesu odzierania siebie ze złudzeń, trudno przewidzieć jak myśl może szybko zjednać świat gdy współdzielona. Rzecz w tym by w pełni przebudzić się w swoim pragnieniu poznania własnej Tożsamości i uznania za niedorzeczność tego co jawi się przed naszymi cielesnymi oczami. Czas przestać wynosić na ołtarze ludzkie ciała i ich potrzeby a odsłonić prawdziwą tożsamość istoty ludzkiej, której nie da się uśmiercić, która nie choruje i zna swoje pochodzenie od Ducha jako fakt, a nie mglistą historyjkę. To trochę jak odczynianie prania mózgu, że jesteś słaby i wątły a ciało to twoje więzienie, w którym jesteś skazanym na nieuchronną śmierć. Już czas rzucić wyzwanie starej myśli, nie poprzez dogmat, ale światło prawdy rzucone odważnie na stare idee, i wytrwale weryfikowane poprzez doświadczenie. Gdyby ludzie tacy jak Kolumb poddawali się po pierwszej porażce nasza mapa świata nadal ukazywałaby jedynie mały wycinek rzeczywistości. Każdy z nas musi być dziś własnym Kolumbem odkrywcą i dążyć do odkrycia wyższych światów, które zamieszkuje z całą pewnością w swoim przebudzonym umyśle, tam znajdzie lekarstwo na cierpienie i śmierć, na niedole i tzw. piekło na Ziemi, które stworzył pogrążając się w zapomnieniu.


’Więc czyż nie widzicie, że przynależycie do Królestwa Bożego i z tego Królestwa przyszliście, a nie od demona stworzonego przez ludzką fantazję. A zatem czyż to nie jest doskonale naukowym i logicznym faktem, że człowiek jest i może być Bogiem lub że może wyobrazić sobie siebie poza królestwem Bożym i przez to stworzyć dla siebie dziedzinę demoniczną, która będzie mu się zdawać realna. Istnieje tylko jeden wybór, jeden cel, jedna prawda i jedna nauka, która czyni nas wolnymi. Stajecie się Bogiem lub sługą – zależnie od waszego wyboru!’

’Jam jest Tobą wyrażającym Boga’.

Brak komentarzy