sty 05 2020

Rozdwojenie duszy? Istoty astralne wyodrębniane z nas…

Koło zatoczyło pełną pętlę i każdy przyszedł na egzamin ze swoich długów karmicznych, nadużyć, przegięć, tego nad czym kusiciel pracował z największym rozmysłem i pieczołowitością. Jeden zdawał z nieuczciwości, drugi ze zdrady, trzeci z nieustępliwości, czwarty z ja jestem mądrzejszy niż cała reszta świata, piąty z nadużyć magicznych, szósty z tyranii, siódmy z pobłażania własnemu ego, ósmy w zdradzaniu rodziny, zapominaniu o odpowiedzialności za swoje twory w życiu…. Nazwy są różne ale każdy jeden wie, co jest jego główną lub głównymi skłonnościami, słabościami. I te wszystkie drobiazgi zebrały się ostatnio w jednej wielkiej próbie, pt.  „Jak daleko potrafi przegiąć i czy przekroczy nieprzekraczalne”. Gdy usprawiedliwienie za podłość w umyśle wita zamiast wyrzutów, wtedy nie widać, że się przekroczyło granicę, za którą powrotu nie ma, bo wyrzuty sumienia już nie działają, wtedy tylko warunki życiowe i sposób radzenia sobie z nimi ulega odmianie. Tzn. w codzienność i rutynę zapada to co kiedyś było tylko lekkim nadużyciem, a tzw. kombinowanie staje się kartą, za którą kupuję na kredyt to o czym marzyłem ale co jeszcze hamowałem w sobie… To wtedy pozwalamy sobie poddać się i upaść i taplamy się w swym narkotyku, czymkolwiek on dla ciebie jest- podziwem klaszczącej Sali, pięknem za cenę upodlenia innych, wybiciem się kosztem uczciwości…ceny są różne i miarka na egzaminie inna dla każdego w zależności od ilości punktów karnych już na koncie.

Gdy wybieramy drogę:  „…raz się żyje, swoje już odpękałem, mi się też należy, później spłacę, pójdę na jakąś pielgrzymkę i poprzepraszam ale teraz ukradnę bo to taka okazja, a poza tym wybaczy mi się bo i tak jestem więcej wart niż cała reszta hołoty na Ziemi, zresztą wszyscy wkoło coś naginają, pierdziele być jedynym frajerem, świętym w tym chaosie!”. Tak się właśnie przechodzi przez granicę, gdzie nikt już nie zatrzyma bo to egzamin, tu jesteś sam ze swoją wolną duszą i decyzją. Gdy przechodzisz i nie czujesz chęci powrotu zatapiasz się w nowej rzeczywistości, którą dosłownie stwarzasz, powołujesz do istnienia. I tamtędy będziesz dalej kroczyć, najpierw w symboliczne dół, kilometry ciemności, by na około obejść światy dolne, które wybrałeś , by po wielu doświadczeniach wynurzyć się, miejmy nadzieję, gdzieś gdzie perspektywa się otworzy na kolejny egzamin, dzięki któremu może wygrzebiesz się do granicy światła, na której wcześniej balansowałeś lecz spadłeś…

Co z duszą się dzieje wówczas, z istotą energetyczną? A mianowicie, część świetlista kolokwialnie mówiąc przechodzi dalej, ale ta nasza część, która tzw. na tyle się spotęgowała i wzmocniła w człowieku poprzez wybory i doświadczenia ziemskie staje się jakby odrębną istotą na tyle silną i różną od tego do czego pretendowaliśmy jako istota światła, że tych dwoje razem już iść nie może. Wówczas tworzy się oddzielny twór energetyczny z naszej duszy, który przypomina taką poczwarkę, karykaturę troszkę zlepioną z naszych pragnień, marzeń, wyobrażeń, nagięć, skłonności. Wyglądem człowieka to już nie przypomina lecz hybrydę czegoś co musi funkcjonować w światach astralnych-energetycznych w postaci jaka się wytworzyła z cech, nieprzepracowanych skłonności, dewiacji, zabrudzenia idei, podstawy główniej, z której wychodzi się od Boga. Te fałszywe obrazy nabierają siły do zamanifestowania się bo pozwoliliśmy im wyłonić się z naszej własnej energii…i to my będziemy musieli ponieść odpowiedzialność za przywrócenie ich sobie, czyli nasza poczytalna część umownie ta wyżej, jedna z tych wyżej, będzie pracować we wspólnym wysiłku by wydobyć, wydźwignąć przeprowadzić, wynagrodzić ale najpierw ufff dotrzeć do świadomości tejże istoty by w ogóle pokazać błędność, nieprawość, ohydę…czyli perspektywę. Ileż to pracy i wysiłku by wytworzyć wydarzenia dla tej istoty, ile poświecenia….Gdyby to wszystko dało się zobaczyć naraz, może nigdy nie dalibyśmy się żadnej pokusie…

Teraz jesteśmy na końcówce egzaminów, wiele osób nie przeszło testu i przyjdzie im doświadczać życia w trudnych warunkach, powtarzać lekcje ponownie, przygotowywać się jeszcze raz na zmierzenie się z własnymi demonami za kolejny odcinek czasu, do stanięcia twarzą w twarz z tą jakością energii na jakiej upadli, potknęli się, spadli. Ten czas nadchodzący będzie teraz po to, by poćwiczyć te progi, na których spadamy, stąd te powtarzające się sytuacje wkoło, pokusy, lub dziwne wydarzenia, czasem wręcz zaskakujące w swoich zwrotach akcji. Teraz wszystko wszystkim wyrzuca na wierzch żeby zbilansować jaką istotą jesteśmy, w jakiej jakości siebie stawiamy, a zatem przez jakie światy dalej będzie nasza droga wiodła. Czujecie może te nawracające sytuacje lub coś z czym akurat w tym czasie wyjątkowo dużo się zmagacie, co wraca w różnych wydarzeniach ale w zasadzie rozbija się o te sama jakości energii, zadaje wciąż to samo pytanie, chcesz czy nie, czy bardziej jednak skłaniasz się tu czy tu…. Co jest waszym wabikiem na dziś, jak silna jest pokusa i jak silna wolna by się jej oprzeć? Z czego skorzystać, by się podeprzeć i wytrwać w prawości postanowień duchowych, w tym co wiesz, że słuszne…ale mało nęcące, radosne, raczej trudne ciężkie. Każda droga duchowa jest trudna nie oszukujmy się, wszyscy zachwycają się misją, byciem wywyższonym ale nikt na krzyżu nie chce zostać przybity, nikt nie lubi cierpieć, zaciskać usta gdy go obrażają, nie zaatakować gdy cię kopią, czy stanąć w obronie sprawiedliwości jeśli oznacza to utratę pensji, stanowiska.

To czasy archetypowych symboli z bajek. Dosłownie teraz stajemy w sytuacjach gdzie każdy ma przed sobą zadanie, albo je wykonasz i dostaniesz w nagrodę królestwo albo stracisz życie- co jest dokładnym symbolem tego co widać energetycznie. I nie jest to jakieś tam ‘eee bajki’, tylko ten rok i kolejne pokaże co straciliśmy wraz z naszymi tzw. oszustwami, drobnymi przepychankami, próbami ugrania czegoś po cichu. Tak czy siak gdy egzamin oblany, królestwo przepada a dusza płacze widząc co ją czeka, cena bowiem jest tak wielka…jak wielka była miara krzywd, które uczyniliśmy w odczuciu pokrzywdzonego. Dlatego w płaczu i bólu dopiero może zrodzić się zrozumienie. Bo już nawet nie mówię o tym, że droga tych nowych istot tworów też wiedzie przez kolejne światy doświadczenia, egzaminy. Oby to było miejsce, poniżej którego dalej nie skarleją, tak rodzą się światy demoniczne. A nam się wydaje, że demony to iluzja, za którą nikt odpowiedzialności z nas brać nie musi a już na pewno nie identyfikuje się, bo przecież wszyscy chcemy być aniołami…tylko trochę nam nie wyszło…jeszcze.

Tak powstaje to co nazywamy piekłem, witajcie w rzeczywistości stwarzania stopni do dołu… Stąd droga do góry jest rzeczywiście wąska jak ucho igielne i ileż wysiłku, cierpienia, pracy, energii, starania, trudu trzeba włożyć żeby stamtąd wyleźć, Bóg jeden wie i ci którzy ofiarnie się na tę ‘wycieczkę’ po te nasze części z nami wybierają.

Z całego serca pragnę tu podziękować wszystkim, którzy zostali choć nie musieli, wszystkim, którzy wyciągnęli dłoń nie bojąc się, że ubrudzą własną duszę i może zajmie im wieki wydostanie się z piekła by znów zobaczyć i poczuć lekkość, wszystkim którzy zaryzykowali własną duszę by ratować, twoją i moją, dziękuję z całego serca. Dzięki nim jest nadzieja, dzięki ich miłości by nie puszczać nas gdy wisimy na ostatnim włosku sapiąc z wysiłku by utrzymać naszą energię na poziomie przyzwoitości….prawości. Dziękuję.

Bez miłości, bez chęci zrozumienia miłości w tym wszystkich zależnościach i drodze, nigdzie się nie dojdzie, bo żaden wizerunek boskości bez miłości nie może na tyle natchnąć duszę by przyciągnąć ją do światła gdy nie ma w nim prawdy która spaja wszechświat i jego atomy- miłości. A gdy jej już nie jesteśmy w stanie czuć to jedna z oznak, że jesteśmy w dalekich zimnych krainach i że długa droga przed nami. Szukajcie tych co niosą w sobie światło, w tych zimnych odległych lądach, światło dla waszych kawałków dusz, które zapomniały, że były człowiekiem, że były istotą duchową z miłości utkaną, kochaną, doskonałą…. Ileż pracy nas czeka… Dlatego właśnie póki czas warto jeszcze prosić o egzamin dodatkowy, o nowe próby i modlić się by mieć odwagę serca, by nie skarleć i postąpić właściwie gdy przyjdzie czas ponownie. By oddać co masz najcenniejsze tylko po to by nie skłamać. By nie wydać kolegi żeby uratować własny tyłek, by nie podeptać czyiś marzeń, by nie zmusić kogoś do pracy na naszej roli, by nie spowodować czyiś łez, by ktoś przez nas nie krwawił w sercu. Wszyscy coś mamy na sumieniu….noście swoje wyrzutu sumienia jak najcenniejszy skarb w waszych podręcznych bagażach teraz przy sobie, bo to najlepsza busola obecnie, by wyznaczyć właściwy kierunek dla duszy w górę do Boga, światła, miłości. To jedyne koło ratunkowe by nie skarleć i nie stać się tą wersją siebie, którą straszy się dzieci w bajkach, nie tak dalekich od prawdy.  Proście klęcząc z tym tobołkiem wyrzutów w dłoni jakąkolwiek postać światła Bożego miłujecie by dało wam szansę wynagrodzić, jeszcze jedną szansę. I jeśli serce wasze szczere w tej prośbie będzie, Niebo nie odmówi… Bo taki jest Bóg. Dzięki Bogu zawsze jest Bogiem Miłości.

Walczcie o swoją duszę w ostatnim okrążeniu, póki jeszcze czas, póki tchnienie w was zostaje, a serce jeszcze choć trochę bije rytmem czegoś co ma choć wspomnienie miłości czystej, bezwarunkowej….dziecka…

Powodzenia,

Magdalena

Brak komentarzy