paź 20 2014
O transformacji świadomości i rozwoju duchowym, czyli po co tu jesteśmy?
Czy nie macie czasem wrażenia patrząc wstecz na wasze życie, że przeszliście dużo większy dystans na drodze niż mówią to same lata? Czy oglądając się za siebie dziwicie się patrząc na wasze osoby zostawione w tyle? Czy ta osoba sprzed dziesięciu lat to ja?
Ja czasem czuję się jak kot, który ma 9 żyć. A tak poważnie, to patrząc wstecz widzę siebie w tak różnych wersjach że czasem już nie jestem pewna czy to ja, bo nie czuję jakbym miała wiele wspólnego z osobą, na którą patrzę. Czy wy patrząc na siebie też tak macie?
To jest trochę tak jakbyśmy przeżywali kilka wcieleń za jednym razem Tu. Każdy taki cykl to jakby jedno wcielenie tak wielka zmiana może się dokonać w określonym czasie w świadomości współczesnego człowieka.
W dzisiejszych czasach mamy dużo większe możliwości rozwoju, przemiany wewnętrznej, transformacji osobowości i świadomości niż mieli nasi przodkowie. Świat jest na wyciągnięcie ręki i nie trzeba czekać lat by przeżyć jedno doświadczenie, by poznać, otrzymać wiedzę bądź gdzieś dotrzeć. W ciągu jednego życia masz możliwość spotkać tak niewyobrażalny wachlarz ludzi i zdarzeń, że wystarczyłby on by osiągnąć to co kiedyś ludziom zajmowało wiele żyć. To niesamowite ile możliwości otwiera się przed duszą przychodzącą doświadczać tu i teraz. A skoro już o tym mowa, ktoś mógłby zapytać, no dobrze ale po co to wszystko, dlaczego właściwie to takie ważne żeby zmieniać się? Sęk w tym jak się zmieniać a nie zmieniać w ogóle… I tu dochodzimy do odpowiedzi na pytanie – po co my tu właściwie jesteśmy? Założę się, że odpowiedzi byłyby tak różne jak stopień świadomości osób, które by się zapytało. Jedni mają opinie uwarunkowane religią i kulturą danego zakątka świata, inni wierzą w racjonalizm i tylko to co mogą dotknąć i zważyć, jeszcze inni powiedzą, że ich to wcale nie obchodzi, oni chcą po prostu się bawić i nie biorą udziału w żadnym tam rozwoju duchowym, transformacji itp.
Tymczasem zawsze istnieje coś co jest (i dzięki Bogu) wyższe od naszych ograniczonych poglądów, Coś-Ktoś kto widzi i wie więcej niż nasze niższe ja często ograniczone do postrzegania świata wyłącznie zmysłami ciała. I tak przestrzeń duchowa, wyższy plan, architekt naszej duchowej drogi czuwa i dba o to byśmy nawet nie pamiętając świadomie, podświadomie czuli, że jest coś jeszcze… coś doniosłego i pięknego, jakiś cel, sens… Bo czyż każdy człowiek naturalnie nie szuka celu i sensu życia, każdy na pewnym etapie staje przed pytaniami, które jak echo naszej duszy wypływają na powierzchnię świadomości. Czy to będzie profesor, czy biedak spod mostu, czy bogacz czy ateista- każdy szuka czegoś co sprawi że poczuje się szczęśliwy. Jedni mają przed sobą długa drogę do pewnych odpowiedzi, bo pomylili kierunki a inni już prawie widzą jutrzenkę nowego dnia. Czym jest to nieuchwytne wydawać by się mogło coś, które gonimy?
Na jakimś etapie uświadamiamy sobie, że to co jest ważne, co jest Prawdą i esencją życia jest tak subtelne jak dotyk motyla, muśnięcie skrzydeł Anioła. To jest To w Tobie co sprawia, że potrafisz płakać nad losem drugiego człowieka i czuć niewypowiedzianą więź z kimś kogo widzisz po raz pierwszy. To jesteś Ty w najlepszym wydaniu Ciebie, teraz co prawda stłamszonym i wciśniętym w najciemniejszy zakamarek, ale ciągle tam Żyjący. To jest tak delikatna, kochająca i piękna wersja Ciebie, że ona płacze, tak płacze, kiedy zechcesz zwrócić na nią swój wzrok, płacze z miłości do Ciebie, tego czym mógłbyś być i cierpi z powodu tego jak depczemy najświętsze w Życiu i Prawdzie. Z trwogą przygląda się naszym niektórym poczynaniom i błagalnie woła- spójrz na mnie, tu jestem, to Ja jestem Twoim prawdziwym Ja. Uwolnij mnie, oczyść, zrób mi miejsce wewnątrz siebie, a wszystko to za czym podświadomie tęsknisz stanie się jasne czyli znane i będziesz coraz bardziej potrafił tym żyć.
Czym jest to przesłanie naszego Wyższego Ja, Duszy, Miłości? Jest wezwaniem do przychodzenia do światła, oświecenia, Miłości, Prawdy. Nazywając to całkiem po ludzku możemy to nazwać rozwojem duchowym (dość oklepane hasło ale jako takie przyjęło się w obecnych czasach w ezoteryce), skokiem świadomości na inny poziom, wspinaniem się po drabinie Niebios itd….
Niektórzy z nas świadomi tej żywej duchowej cząstki wewnątrz nich starają się jej słuchać i robić większą przestrzeń w sobie dla Niej. W niektórych Żyjąca Prawda jest tak pulsująca i widoczna, że inni lgną do nich instynktownie szukając u takich ludzi przewodnictwa, podniesienia, wyniesienia (obecność takich ludzi potrafi zdziałać cuda bo to jest już ten poziom Istnienia). Stąd popularność wielu guru i Mistrzów ( mówię tu o prawdziwych światłonoścach a nie takich, którzy mogą się tylko za nich uważać- tu czyha niebezpieczeństwo pychy i manii wielkości- jedno z najtrudniejszych do pokonania).
Inni ludzie są wydawać by się mogło na końcu drogi, i walczą o życie duszy jako takie. I tu pojawia się kwestia dusz czyśćcowych, których zadaniem jest obmyć się poprzez doświadczenia tu na Ziemi… Ja zawsze staram się sobie powtarzać, że ok…skoro już tu jestem, jak cała reszta, to przydałoby się trochę pokory – bo czyż nie jest niezaprzeczalnym faktem, że olbrzymia większość nadal szuka i walczy o Siebie i zmaga się z własnym ego? Każdego dnia w każdej decyzji i myśli jeśli się im przyjrzeć dokładnie oceniamy miliony zdarzeń, ludzi, generujemy z siebie tysiące odcieni emocji…a o iluż z nich można powiedzieć, że są sprawiedliwe, jasne, szczere…przesycone Miłością? Ktoś mógłby mi zarzucić fatalizm, idealizowanie życia itp… Ale to właśnie te cechy powinniśmy w sobie umacniać. Jakże często porównujemy się z innymi ludźmi i nieświadomie już w myślach kreujemy wnioski dlaczego jesteśmy od kogoś lepsi, ładniejsi czy bogatsi. Tymczasem ja czasem lubię się pośmiać do siebie i z siebie samej i przypomnieć sobie myśl – hej ty też tu jesteś – Ty też masz jeszcze nie małą drogę przed sobą, i nigdy nie wiesz czy ten człowiek siedzący obok ciebie w autobusie ze słuchawkami na uszach nie jest tym światłem, które oświetli ci drogę w najtrudniejszym momencie. Nie jesteśmy tu sami, nie ma w ogóle czegoś takiego jak ja sam w oddzieleniu od innych, wszyscy się przenikamy. Nasze świadomości mniej lub bardziej ze sobą współpracują na jawnym bądź ukrytym poziomie. Jeśli ktoś tu jest żeby się oczyścić, obmyć swoją duszę z brudu win, nie przeszkadzaj mu w tym, jeśli nie możesz pomóc, a ty pamiętaj, że nie wiesz nawet w którym punkcie drogi naprawdę jesteś, bo widzisz tylko jej mały fragment…
Dlatego tak istotne jest żeby pracować świadomie nad sobą, szczególnie w tych czasach, gdy świadomość tzw. 'rozwoju duchowego’ jest zalewającą nas stale falą informacji. Możemy wykorzystać ten fakt na naszą korzyść. Ja zawsze mam wrażenie, że czas teraz biegnie tak szybko, że nie zdążę zrobić wszystkiego co bym chciała, że jest tak wiele jeszcze do poprawienia, do zrobienia…. Ale może to tylko kolejne ograniczenie mojej świadomości – gdyż nie dotarłam na pewno do etapu, gdzie słowa, myśli, są ciszą …..a zgodność i Jedność mówi Jam Jest.
Wiem jedynie, że całą sobą tęsknię za Domem w sensie duchowym i tak bardzo chciałabym tak wiele zmienić w sobie i wokół siebie, że gdy moje chęci zderzają się z rzeczywistością – powstaje pewnego rodzaju impas, zniechęcenie, że tu w materii wszystko odbywa się tak wolno, mozolnie, inaczej niż tam w świecie niematerialnym. Zderzenie tych światów jest tak zdumiewające – że z jednej strony widzisz kreację tam i cały ładunek energetyczny jaki w nią wkładasz a potem patrzysz jak ona się tu…wolnoooo przekłada przez liczne procesy na rzeczywistość… I to jest właśnie cóż…rozwój duchowy – cząsteczka po cząsteczce jak w mozaice…miliony szczegółów tworzą obraz, a potem kręcisz lunetą i tworzysz coś całkiem innego- inny wzór mozaikę Twojej Istoty.., tylko że tu ta mozaika składa się trochę dłużej niż tam na górze… ale może, kto wie za ile lat, nasze pra wnuki będą potrafiły składać te mozaiki znacznie szybciej.
Prawda jest taka, że cała wiedza ezoteryczna jest niewiele warta, jeśli nie ma w niej tchnienia Duszy – zakończę ten wywód oczywistym stwierdzeniem – Miłość to Światło, a Oświecenie to Poznanie.
Pozdrawiam wszystkie Dusze czytające…
Magdalena