mar 08 2019

O ENERGII MATKI, ŁASCE BOŻEJ, JEJ OCHRONIE… O trudnej Drodze, lecz niezbędnej, o oczyszczeniu, nowo narodzeniu dla światła…

Pokora serca wymazuje karmę i uwalnia z koła błędów, błędnego koła, na którym zdeterminowani by przejawić karmę kręcą się w obłędzie własnych myśli o winie, karze, zapłacie, odpłacie, pomście, wynagrodzeniu….. Będąc w kółku wyjście z niego za czyste przeprosiny serca, zrozumienia w pokorze i wypalenie kar poprzez szczery płacz – ‘Nie gardzisz Ojcze sercem pokornym i skruszonym…’, wydaje się niesprawiedliwe i nieuczciwe. Ci co dalej biegną w koło, zawodzą w bólu widząc znikających z udręczonej wędrówki – krzyczą gdzie jest sprawiedliwość? Albowiem nie widzą. Bo sami nie potrafią, jeszcze nie potrafią, złamać serce swoje na pół by zobaczyć jak krwawi…..oczyszcza…. To boli. Czyściec boli – tak, to jak schizofrenia i rozdarcie na kilka nas, ale w środku głębiej jest kamień węgielny,  coś potężniejszego, co prowadzi przez tą męczarnię. Coś co Wie i pociesza i unosi w duchowej egzaltacji, która dziwnie kontrastuje z bólem i cierpieniem odczuwanym w niższej części naszego bytu…. Najważniejsze teraz to nie zaprzeczyć niczemu ani nie dać się pochłonąć rozpaczy bez pocieszenia, jednocześnie nie wzlecieć myśląc, że duchowe pocieszenie jest gwarantem zamiecenia naszych błędów za nas… Trzeba je przeżyć niejako w sercu, uczciwie obejrzeć siebie, film o sobie…nie dając się przy tym zwieść ani fałszywej dumie, ani fałszywej pokorze, ani zwieść na ścieżkę urazy. Nikt kto przez to przechodzi nie może powiedzieć, że wyjście z koła karmy na podstawie pokory, pokajania, uznania w duchu i ogołocenia swego ja, serca odsłonięcie i oddanie pomylonego z szaleństwa widzenia, całego bólu bezbronnego Bogu i zaufanie w tym stanie potargania duszy jego Miłosierdziu nie jest wyczynem na miarę Odwagi na jaką tylko Miłość może się zdobyć. Czyściec jest tu na Ziemi już teraz, jest przepiękną możliwością pójścia tą droga którą otworzył Jezus dla wszystkich ufających w Niego. Gdy ufności nie starcza wiedza pomaga –powoływanie się na swoje prawo, na pokrewieństwo w Bogu (Chrystus jest dla wszystkich wyznań, ludzi, maści, narodów) na Słowo, na Jego Słowo, to umacnia w wapieniu, bo przecież obietnica została już wypełniona i złożona na nasze dłonie. Gdy zaś rozum upodlił się w błocie a wewnętrzny wzrok zamazał w błocie ziemi i niżej, że czuć już cuchnący zapach podziemi….wówczas Łaska działa, w TEJ, która chroni swoje dzieci przed oddaniem się w niewolę… Matczyna, broniąca niczym twierdza energia JEJ, wiecznie wielbiącej, nie puści, i nie wpuści, jeśli tylko szepniesz z resztką sił swego wyczerpanego, zmęczonego tracącego zmysły i nadzieję ja….’mamo’….. I Ona jest, otula twoją ciemność swym niebiańskim płaszczem i tu przez płacz, szloch, bezdenne ciemności można wyrzucić całą rozpacz w głośnym krzyku duszy przez szloch tak ciężki i łamiący, że tylko jej boska wyrozumiała, współczująca energia potrafi to przyjąć na swoje współczujące serce, wchłonąć w siebie i przetransformować, oczyścić, łagodząc rany, na tyle, że przez łzy, które oczyszczą oczy z błota możesz trochę wyraźniej widzieć, widzieć na tyle by zobaczyć zarys postaci Jej Syna, Chrystusa. Nauczyciela, który w tak oczyszczone serce może wlać swoje Słowo, Słowo które pouczy jak, którędy iść poza błędne koło, do Prawdy, Jedynej Rzeczywistości, poza fałsz i iluzje…..Poza ciemność…

Nikt nie mówi, że ta droga jest prostsza, bo gdyby była nikt z nas nie tkwiłby w kole własnych błędów. Ale najważniejsze, że ta droga jest. Jest ta droga otwarta, wiedzie przez Matkę i Syna do Najwyższej Prawdy o Twoim Istnieniu. Tak pięknej i doniosłej, że okropnie kontrastuje z tym gdzie widzisz siebie teraz i czym widzisz siebie w porównaniu. Tak wielka jest ta prawda, że wydaje się niemal nieosiągalna z tego miejsca gdzie stoisz, gdzie trzymają cię jak omdlałego z ubrudzenia i wysiłku i przemęczenia ledwo widzącego na oczy, Jej opiekuńcze pocieszające ramiona. Ona nie puści cię w przepaść…Nie….Tę drogę przeszedł dla nas Jezus przy modlitwie, wsparciu matczynej energii jako pierwszy… Przeszedł jak przepiękne światło rozświetlające nasze ciemności i otworzył bramy dla dusz, wyjście z koła karmy, wyjście z piekła, pokazał drogę i pouczył jak nią iść, pozostawił również swą matkę dla nas, powierzając ludzkość jej matczynej modlitwie, która zatrzymuje demony naszego umysły i podtrzymuje nas w drodze. Jej łaska oświecająca, oświeca oślepione oczy, oświeca drogę – którą jest Chrystus, podczas gdy nie widzimy w ciemności. Powierzenie się JEJ jest jak prośba o światło, ukojenie i siłę w drodze, jest pocieszeniem, i schronieniem przed lękiem, i omamami, przed ciemnością. Chowajcie się w Niej zbłąkane dusze wyjące z rozpaczy i bólu, szarpane przez demony umysłu, chowajcie się w Niej i proście o azyl, proście niemo nawet a zaniesie was, poprowadzi do Syna, gdy sami nie macie odwagi spojrzeć mu w oczy, stanąć przed Jego obliczem. Chowajcie się w Niej, w Niej szukajcie waszego schronienia, a wasza dusza dozna wytchnienia, ukojenia…. W najbardziej nawet okrutnym bólu i żalu, bezdennej rozpaczy…

Jak się utrzymać tam, przy niej, bo tylko tam widzę cokolwiek, jak nie puścić płaszcza miłosierdzia Bożego, jak nie zapomnieć Słowa, obietnicy, gdy wszystko wkoło zdaje się zaprzeczać i mamić? Zamknąć oczy ciała, zamknąć uszy ziemskie, i patrzeć, patrzeć tylko przez Nią na Nauczyciela… Ona użycz ci swego miłującego wzroku – serca oczu….gdy twoje jeszcze nie przebudziły się do widzenia, zbyt zaklejone po długim śnie, zaropione od płaczu i obłędnych wizji.

Tylko patrząc sercem widzimy naprawdę, szaleństwo patrzenia oczami świata jaki znamy utrzymuje nas w wyliczance obłędu, w rytmie jej nic nie znaczącego szaleństwa, które jak mechanizm napędza koło karmy. Nie pędź z determinacją przed siebie…zatrzymaj się…i uznaj że nic nie wiesz…przez chwilę uznaj, że nie rozumiesz, że prawda staje się widoczna dopiero gdy uznasz swoją niewiedzę. I w tym cała trudność, niewiedza to małość, małość wiedzy, małość to pokora, a pokora otwiera bramę światłości – Oświecenia, Prawdy o Tobie.

Najpierw boli, bardzo boli…bo musisz przejść ten kawałek drogi w prawdziwe o Sobie, nie da się go przeskoczyć, ale trzeba tzw. przetrawić, odczuć w każdej komórce ciała i cząsteczce duszy, pozwolić się wypalić, i spalić każdej myśli, odczuciu, emocji, która określała twoją starą naturę, konstrukcję, to boli….bardzo…. Lepiej ‘nie wiedzieć’ co cierpią dusze w piekle, jeśli tak czuje się serce w czyśćcu, choć tu jest właśnie Wielka Łaska czynna i działająca, która nie pozwoli ci zwariować w tym procesie, gdy Jej ufasz i poddajesz się w drodze…. Wtedy czujesz, że jest ta Siła, która czuwa i chroni. Tak, są też momenty targania i zaciemnienia, gdy idziesz po ścieżce chrztu w armii, są po bokach ci, którzy chcą wyrwać cię Jej miłującej łasce, zdobycz dla siebie, dźgają więc, popychają i szturchają, męczą duszę twoją….ale to nic …ty wiesz gdzieś w środku i czujesz wyżej,  że to tylko bardziej oczyści cię i wzniesie, otworzy szerzej bramę na końcu ścieżki. Trzymaj mocno jej poły płaszcza, nie spuszczaj wzorku z troskliwych Oczu, gdy upadniesz zdjęty bólem i razami, poddający się rozpaczy, ona zatrzyma się i uklęknie przy tobie, weźmie twą postrzępioną duszę  w ramiona i uniesie tam, gdzie nikt jej nie tknie, nie sięgnie… Tam twój nieutulony płacz, skarga dziecka dozna zadośćuczynienia, ukojenia, pocieszenia. W miarę drogi zdasz sobie sprawę, że nikomu nie mógłbyś życzyć takiego cierpienia…. To odpuszczanie, to zrozumienie, że prawdziwy sens się nie zagubił, sensowność twego bycia, Istnienia, ale nie tylko to… Tam i tylko tam zobaczysz Siebie inaczej. Dopiero tam zrozumiesz sens słów, że krzywdząc innych krzywdzisz siebie i poczujesz cały ból jaki zadałeś Temu, którego najbardziej kochasz ze wszystkiego  i zapłaczesz nad sobą oprawcą i sobą ofiarą…i zobaczysz ich jako Jedno. I wówczas bardzo bardzo chcemy nigdy już nie krzywdzić, i utrzymać się w tym przeświadczeniu, pamięci Miłości , pamięci Siebie , pamięci kim jesteśmy dla siebie nawzajem naprawdę, poza zasłoną wydarzeń ziemskich i tego co tu zwiemy karmą….

Gdy otwieramy oczy po takim oczyszczeniu, jesteśmy jak bezbronne dzieci, które pierwszy raz wychodzą z Łona Matki na światło dzienne…pamiętające jeszcze sen o Wieczności i bardzo pragnące postępować już odtąd właściwie, wrażliwe, bardzo wrażliwe na każde spojrzenie, gest i słowo. Czy pamiętasz duszo moja, że tak czuje się każda jedna osoba-dusza stająca przed Tobą teraz? Ogrodzona murami, zasiekami, i barykadami, budująca najwyższe wieże niedostępności ze strachu przed tobą- wrogiem, o którym zapomniała, że jest jej Jedynym przyjacielem na tym i tamtym świecie, największym dobrem i błogosławieństwem. Bo tylko gdy złączymy nasze serca razem, poczujemy w pełni Raj i to że wszyscy domownicy są bezpieczni w Domu i zapłaczemy ze szczęścia, wyzwolenia i będzie też śmiech przez łzy nad własną głupotą i nad tym jak mogłem zadać sobie tyle bólu, i jak można było zapomnieć się tak bardzo w śnie żeby uwierzyć w te dziwaczne role, które odgrywamy, na tyle by aż tak dać się pochłonąć cierpieniu… Przebacz mi Boże, bo nie wiedziałem co czyniłem….

Dziękuję Bogu, że jest Miłosierdziem, bo bez tego byłbym już martwy na wieki, dziękuję Bogu, że jest prawda bo bez tego byłbym na wieki w piekle, dziękuję Bogu, że jest Miłością, bo bez tego byłbym sierotą na wieki, dziękuję Bogu, że jest Ojcem, bo bez tego nikt by  mi nie wskazał drogi do Domu, ani nie czekał na mnie z wyciągniętymi rękoma na końcu drogi, dziękuję Bogu, że jest sprawiedliwy i że nie podziela moich błędnych wizji, dziękuję Bogu, że zachowuje dla mnie Niebo i  łagodnie budzi ze snu o zapomnieniu, lęku i nienawiści, dziękuję Bogu, że nie ma nic poza Nim.

Magdalena

Brak komentarzy