sty 14 2017

Co znaczy wierzyć w siebie?

jesusonwater1Kto to jest ten ja, w którego wierzę? Aby właściwie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by rozebrać na czynniki pierwsze przekonania, wierzenia dotyczące tego czym dla ciebie jest ja, co to jest ego, a co to jest Ja, czy masz zaufanie do siebie jak człowieka- osobowości, do swego ego wybudowanego na podstawie zestawu poglądów wpajanych od dzieciństwa? Czy masz aż tak wielkie zaufanie do tego siebie-osobowości wykreowanej w tym świecie, że unosi cię to na duchu gdy się topisz w rozpaczy?

Zobaczcie – ufamy swoim poglądom, opiniom, wyobrażeniom, tak długo jak jesteśmy zadowoleni i przynoszą nam one po ludzku korzyść, a przynajmniej nie burzą naszego wygodnego świata. Jednak gdy pojawia się niezadowolenie, uczucie dyskomfortu, porażki, lub niezgodności w naszym pojęciu na temat świata i jego zasad, wtedy gubimy się jak dzieci we mgle bez wiary w to, że ktoś wie lepiej niż my, że ma jakąś niepodważalną wiedzę, mądrość i prawość postawy- bo nie daj Boże gdyby nie był Prawy, Dobry, to jakie mielibyśmy szanse na szczęście, powodzenie? I tak zaufanie, że jest coś ponad moim systemem poglądów, przekonań, coś jeszcze wyższego, że jest inny wymiar mego bytu- wyższy, w którym mogę pokładać wiarę- że nawet jeśli ja nie widzę wyraźnie którędy droga, i czy to ma sens, lub co w ogóle ma sens, kto ma rację, to jednak w przestrzeni duchowej jest ta prawda i ta pewność. Bo tam nie ma dualizmu tego świata ani tzw. konfliktu interesów czy różnych poziomów prawdy-tam jest oczywistość oświecenia…jest dobro zawsze widoczne bez fałszu interesów czy zazdrości, oceniania, wartościowania. My wszystko przeważnie wartościujemy z poziomu świadomości, z etapu na jakim jesteśmy przy udziale narzędzi jakie akurat mamy w zestawie, np. przekonania, że rozwody są tylko złe, albo że wszyscy ojcowie powinni być trochę surowi,  albo dzieci nieznośne…że ludzie grubsi są bardziej bezpośredni a chudzi to spięci-  🙂 to tylko przykłady przekonań jakie możemy nosić w sobie nieświadomie przez cale życie. Owszem, ulegają one zmianie, niektóre się wykruszają, inne delikatnieją, inne wymieniamy, ale zawsze w większości jednak używamy ich na co dzień – to nasze ziemskie ‘wierzenia’, które tworzą naszą osobowość- odrębność- to zestaw narzędzi ego.

W miłym poklepaniu kogoś po plecach i powiedzeniu- ‘słuchaj powinieneś bardziej w siebie wierzyć’ kryje się pewnego rodzaju pusty slogan, szczególnie gdy ktoś nie ma pewności już w co wierzyć, co zrobić by poczuć się lepiej ze sobą, tym bardziej nie wie czy ma prawo narzucać innym jak mają żyć, pouczać… Bo jeżeli poucza i czyni to z poziomu ego, to trochę jakby ślepiec prowadził ślepego, natomiast jeśli jego świadomość pojmuje czym jest ja i Ja, co to jest ego, to ma szansę umocnić kogoś poprzez bycie pośrednikiem dla wyższego przekazu… Nie zawsze też trzeba mieć tego absolutną świadomość, wielu ludzi to czyni pokornie, swoją piękną energią serca, poświecenia, instynktownie-ale w nich przeważnie jest tak mało oceny na zasadzie porównywania swojej wartości do innych, i kalkulacji kto od kogo w czym lepszy i co otrzyma….że mają bezpośredni kontakt z górą- ten swój kanał nie zapchany komunikacji z przestrzenią ducha.

Dlatego gdy ‘zatyka’ się nam ten kanał, gdy przygnębienie zaczernia, gdy rozpacz nie pozwala widzieć, gdy w środku ciemność ogrania, nie dobijajmy się stwierdzeniem, za którym czają się ukryte wyrzuty sumienia, że powinienem być bardziej pewny siebie i wierzyć w siebie, bo w tym świecie nie ma miejsca dla słabeuszy i frajerów. To kolejne slogany, którymi ego straszy i oddala od spokoju, który płynie z wiary w pewność, że jest wyższy wymiar ducha, prawda i dobro, którego nie zachwieje nasze myślenie i wątpliwości- bo to jest zawsze niezależnie od tego jak bardzo my się oddalamy przez nasze małe wewnętrzne potyczki czy wątpliwości…

Inna kwestia, że rzeczywiście, ile razy się podniesiesz i zaprzeczysz tej pustce, ciemności, oddzieleniu w sobie, tyle razy mocniejszy się stajesz i odporniejszy na kolejne męczące sugestie ego.

Jeżeli ktoś z całych sił, z całej duszy woli prawdę, bo już zmęczył się chwilowym zadowalaniem poczucia wygody, wówczas zaczyna się proces odkrywania czym jest stwierdzenie- powinieneś bardziej wierzyć w siebie… To droga…To odpowiedź na pytanie kim jestem, to drogowskaz do nauki zaufania prowadzeniu wyższej energii w życiu… Proste? W ogóle nie…ale co by o nas nie mówić, jesteśmy ambitnymi stworzeniami i na długo nie zadowalają nas podróby, szukamy tego co ma w sobie unikatowy wymiar prawdy jak klejnotu, którego nie da się pomylić z niczym innym. I co najważniejsze gdy na niego trafimy to wiemy że to to.  I znów ego się cieszy i podsuwa myśli o triumfie ludzkim i wywyższeniu, o byciu lepszym, tak to działa, bo gdy odsłonimy przed sobą, że ten triumf jest wspólny dla wszystkich to nie ma wyłączności, odrębności, a zatem wyjątkowości na tle grupy gorszej, niższej… Ale tego nie da się przekazać-to trzeba poprzez siebie odczuć -zdać sobie sprawę, że ja tak to czuję, lub doświadczyć poprzez zdarzenie w życiu…

Gdy mam pewność, że ja jako Ania, Kasia, Wojtek, Piotrek mogę się mylić, bo nie ma ludzi nieomylnych, to już ja jako Kasia Beatka, Pawełek w zawierzeniu nie mi samemu ale Bogu działającemu przeze mnie, to już zupełnie co innego. Wówczas nawet jeśli się ‘pomylę’ to nie ma braków na planie ducha i mój czyn, słowo, gest zaraz się wyjaśni, obróci na dobro, popchnie tak energię, że wyklaruje się z tego coś dobrego lub przynajmniej zneutralizuje….albo samo doświadczenie będzie dobrem ze względu na pojętą lekcję-np. więcej tego nie zrobię, bo widzę już zgubne konsekwencje… Natomiast gdy ufamy tylko sobie-ego-osobowości- to nie widzimy i nie chcemy zazwyczaj postrzegać racji innych ludzi, bo ich systemy gdy nie zgadzają się z naszym wartościowaniem są w konflikcie z nami – a skoro ja wiem najlepiej, bo wierzę w siebie to po co mam uznawać argumenty innych jeśli mi nie po drodze… To nic, że za 3 lata patrząc wstecz uznam że kiedyś to byłem np. głupi bo teraz to już w to nie wierze ale w coś innego, rozwiodłem się i  już wierzę, że rozwody są dobre i pożyteczne- a małżeństwo to pułapka-i teraz gram w jednej drużynie z tymi co są po rozwodzie albo w luźnych związkach…. I tak widać jak tzw. wiara w siebie jest wiarą w zmienne jak pogoda poglądy osobowości…

Gdy tak naprawdę chcemy umocnienia, pewności, czegoś czego możemy się uchwycić, w co warto jak my to mówimy zainwestować na lata, bo wiemy że to jest niezniszczalne, że przetrwa, że nas nie zmusi do kolejnej przeprowadzki, to musimy znaleźć w sobie odwagę by zaufać, uwierzyć w Wymiar Ducha, który jest wieczny ponad tym istnieniem i każdym innym, i który prowadzi niewidzialną ale pewną ręką przez koleje tego życia i po nim… Bez tego jesteśmy jak pasażer, który zmienia ciągle statki gdy toną przez  dziury w kadłubie systemie … No dobrze, w czym więc problem, czemu się tak opieramy temu zaufaniu i prowadzeniu skoro to taki lukratywny układ? Ano temu, że ego walczy o supremację, o dominację, o pokłony… Lubimy gdy się nam kłaniać, wynosić siebie ponad jakiś innych, lubimy być traktowani wyjątkowo, lepiej, lubimy te swoje szczególne dojścia, których inni nie mają, lubimy wierzyć, że jednak jesteśmy bardziej inteligentni, zabawni, nawet dobrzy niż inni. Zobaczcie jak jak przewrotne jest ego-nawet to wykorzysta do manipulacji- ‘jestem taki dobry i wspaniałomyślny, jego na pewno nie byłoby stać na taki gest!’ lub ‘oczywiście, że Bóg kocha mnie bardziej, przecież nie może kochać mnie tak samo jak tego gbura!’.  🙂 Jeżeli ktoś dostrzega takie subtelne pułapki ego- to gratuluję, znaczy że jest już daleko na drodze przebudzenia…

Wiara w prowadzenie, w najwyższą wartość tego co ze świata ducha przychodzi a nie z rachunków rozumu i ego, nie zawsze jest przyjemna, niestety, w dużej mierze wymaga od nas wytrwałości w zwalczaniu własnego konformizmu, w kwestionowaniu przyjętych z dawien dawna poglądów, przyzwyczajeń, badania siebie pod kątem przegięć i zapierania się…  Gdy czujemy silny opór przed czymś to niestety nie zawsze jest tak, że intuicja mi mówi żeby tego nie robić, bo to złe, czasem jest tak, że nasze stare programy i chęć pozostania w komfortowym mieszkanku starego ja sprawia, że zamykamy okiennice na światło. W świecie ducha jest o tyle dobrze, że nic na siłę, więc spokojnie, gdy będziesz gotowy otworzysz okno trochę szerzej, jedno, drugie, z czasem może drzwi na oścież i powiesz- ‘Prowadź, wychodzę bosy, bez plecaka, bez żadnego przekonania, które na siebie nakładam’. Ale to już ideał… Dobrze będzie jeśli wyjdziemy z jednym plecakiem, lub dwoma 🙂 i podamy rękę, a gdy pojawi się skrzyżowanie, zamiast wyciągać własne mapki, będziemy potrafili powiedzieć- słuchaj nie wiem, która droga jest lepsza ale wiesz, że ci Ufam Boże, a Anioł Stróż uśmiechnie się radośnie i na drodze pokaże ci jego, ją – oni znają tę drogę, bezpiecznie nas tędy przeprowadzą….

Razem raźniej w świecie ducha, w świecie ego zaś każdy to potencjalny wróg lub konkurencja… Nie chodzi tu też o uczenie się naiwności, co raczej uczenie się patrzenia na wydarzenia w życiu pod kątem przestrzeni ducha, bo tam nawet jak się potkniesz to od razu widać z tego korzyść, i łza zawodu ci nie popłynie, a wdzięczność uniesie lekko serce i drogę uczyni dużo lżejszą…

Magdalena

Brak komentarzy