lis 23 2016

Co ukrywamy przed sobą pod maską lęku przed światem

aid1160214-728px-prevent-anxiety-step-14Kto próbuje ten popełnia błędy i odwrotnie kto nie próbuje ten ich nie popełnia, co nie oznacza, że jest doskonały, po prostu boi się obnażyć przed innymi swoje słabości, lęki, brak pewności w tym czy tamtym. Nie znam ludzi, którzy nie mają tremy przed pierwszym występem, przed pierwszym sprawdzianem…ba nawet po latach zdawania jakiegoś egzaminu odczuwa się ten charakterystyczny dreszczyk emocji lecz nie utrudnia on już obowiązków, jest raczej takim małym przypomnieniem skąd wyszliśmy a dokąd doszliśmy dzięki odwadze i ciągłym próbom… To ten dreszczyk, często nas motywuje by udowodnić sobie samym, że nadal potrafię, lub jak niektórzy mówią, że jestem coś wart… Sęk w tym, że to czy uda ci się tym razem te publiczne przemówienie, czy uda się ten projekt, czy zaliczysz egzamin, rozmowę z szefem, nic z tych rzeczy nie świadczy o twojej wartości, raczej pokazuje czy dajesz sobie samemu szansę by sięgać po marzenia, by przekraczać granice, które sam sobie wystawiłeś powodowany takim lub innym wewnętrznym nakazem. Można nie chcieć próbować czegoś z miłości by komuś nie zrobić krzywdy, lub dlatego, że to mi wystarcza i w tym się spełniam na teraz, bo tak jest dobrze, bo idę z prądem a nie pod prąd- i to wszystko jest doprze, jeśli czujesz że jest dobrze, i że cię nie więzi. Gorzej gdy w środku coś płacze a ty czujesz się więźniem we własnym życiu. Gorzej jeśli masz marzenie, ale jedna porażka jest wstanie wycofać cię z tej drogi, zburzyć cały pejzaż, jeśli  nie potrafisz pogodzić się z własną…. małością w jakimś sensie, ponieważ zobaczcie, że próbują i wciąż próbują, nie poddają się właśnie pokorni, bo oni zaakceptowali fakt porażki i fakt że może ich być jeszcze wiele- uznali że nie są już doskonali ale że dzięki wysiłkom mogą się zmienić i przybliżyć do tego ideału- cokolwiek dla nich nim jest- czy to nowa praca, stanowisko, dom, rodzina, nauczenie się języka obcego czy zrobienie prawa jazdy… Kluczem nie jest mówienie sobie: jestem mocarny i wiem że dam radę bo ja jestem nieomylny, lecz raczej uznanie własnej niedoskonałości i tego że siła przychodzi wraz z zaufaniem. Nikt kto nie potrafił schylić głowy przed żadnym mistrzem w swoim życiu nie dojdzie do prawdziwej wiedzy, nikt kto nie potrafił uznać, że jest coś większego, doskonalszego niż on sam nie da się nauczyć, bo pycha się nie uczy ona się nadyma, przeważnie ideą własnej wielkości, a prawdziwy sens zostaje przed nią zakryty…

         I tak właśnie ostatnio ktoś mi uprzytomnił, że moje lęki związane z pokonywaniem wyzwań w życiu wywodzą się w gruncie rzeczy z pychy… Z początku wydało mi się to zaprzeczeniem samym w sobie, ale gdy uczciwie się nad tym zastanowić, to po nitce do kłębka i dojdzie się do tego połączenia w sobie…. Fakt, na pierwszy plan zawsze wysuwa się samoobrona- że to lęki przed porażką mnie powstrzymują przed osiągnięciem czegoś, albo, że jestem wrażliwa i nieśmiała, że łatwo mnie zranić, że ja nie chcę pchać się gdzieś gdzie nie pasuję, że nie chcę krzywdzić innych przez popełnianie błędów w tak ważnych decyzjach, itp. Czy jest to wymówka serca- że to dla dobra innych, czy wymówka ofiara- że boję się, że inni mnie skrzywdzą, to nadal wymówka, chowanie się za czymś jeszcze głębszym, co niestety ma swoje korzenie w obawie przed zranieniem naszego wizerunku-dumy, pychy, naszego wyobrażenia o naszej jakby nie patrzeć dobroci, doskonałości, czy pięknie…. My zawsze uważamy, że to ludzie nas krzywdzą a my sami to tacy piękni, świetliści i różowi jesteśmy… Uff i dobrze, w końcu trzeba też i umieć siebie docenić i kochać, tak….ale co jeśli tak się zaafirmujemy tym pięknem, że oblepi nas jak warstwa grubej papeterii, zza której nie widać prawdziwego świata, niby jest bezpiecznie, ale dusza smutna, bo ma marzenie, a jak je dosięgnąć jeśli to co inni o nas pomyślą lub powiedzą jest ważniejsze niż to marzenie, niż ty sam. Bo w gruncie rzeczy bojąc się tego, że ci inni mogą zburzyć wizerunek twego ja, twego świata wewnętrznego, dajesz im już władzę nad sobą, nawet tego nie wiedząc już trafiłeś do niewoli i jesteś niewolnikiem we własnym bastionie….myśląc, że jesteś w oazie bezpieczeństwa. Tymczasem fort może bronić i chronić, ale też w drugą stronę, utrudnia wyjście i zobaczenie świata poza nim. Zresztą z samego założenia lęk przed ludźmi, postawa obronna przed światem, to nic innego jak brak Zaufania …

Ale komu mam ufać jeśli nie własnej sile? No właśnie, pycha będzie dalej przekonywać, daj spokój kto poza tobą ma lepiej wiedzieć jaki jesteś, itp. To ciekawa pułapka wszelkich programów dotyczących wywyższania swego ja … które nie widzi wyraźnie, że ja nie mogę nic sam z siebie ale JA, które postrzegam działające przeze mnie dzięki Łasce, to prawdziwa Siła, Moc. I tak dopiero poprzez pokłon w stronę tego co Wyższe ode mnie zaczynam postrzegać drogę, poprzez szacunek i zaufanie staję się jednym z ta Siłą i może ona działać przeze mnie, czyniąc to co jest Doskonalszym niż ja sam… I tu olśnienie – słowa piosenki, które brzmią mi w uszach przez cały dzień do tego artykułu: „…dzięki Łasce, nie dzięki nam samym….”.

I tak wszystko nabiera sensu – każdy się boi, każdy ukrywa swoje niedoskonałości, ci lepsi z nas odsłaniają je publicznie, nie wstydzą się pokazać: popatrz ja też tego i tamtego nie umiem, ale co z tego, każdy czegoś nie potrafi, to nie powód od razu, żeby się wstydzić, samobiczować lub obrażać. Prawda jest taka, że gdy odsłaniamy się wyraźnie wytrącamy przeciwnikowi broń z dłoni, nie boimy się śmiechu innych, sami potrafimy wytknąć własną porażkę i obrócić ją w żart (to się nazywa mieć dystans do siebie- mało kto to potrafi). Gdy ty spojrzysz na siebie łaskawszym okiem, to inni też tak zrobią, lub w najgorszym razie nie znajdą powodu by się przyczepić, albo w najlepszym pokażesz im, odsłonisz prawdę o nich samych, dasz przykład, jak pokonywać siebie samych-swoje słabości i wspinać się na szczyt sowich możliwości. Im szybciej potrafisz uznać- no dobra schrzaniłem ale nie pierwszy i nie ostatni raz, uznasz swój błąd i przyjmiesz w środku postawę nie obronną ale wyczekującą na pouczenie, na przyjęcie korepetycji, poprawki, tym szybciej się pojawi taka szansa a ty ją rozpoznasz, bo jesteś gotowy uznać swój błąd i bez urazy do świata, ludzi, pana Boga, losu przyjąć pouczenie. Zobaczcie, że kluczem do schematu jest też troszkę to jak przyjmowaliśmy te małe pouczenia w dzieciństwie, od rodziców i nauczycieli…hihi pierwsza reakcja w większości to Foch!, albo wrzask, albo samoobrona, albo: nie chcę tego słuchać, odcinam się, oddam ci, zemszczę się itp…..  Mało kto potrafi od razu przyjąć wymówkę i odpowiedzieć przed sobą w tonie- wysłucham cię uczciwe i jeśli w sercu uznam, że jest prawda w tym co mówisz i że jest to dla mnie dobrem, ma na celu dobro, to przyznam ci rację i zachowam się jak należy np. przeproszę i naprawię…albo pójdę za twoją radą i poszukam lepszego wyjścia, rozwiązania tej sprawy… Jak w dzieciństwie tak i w życiu dorosłym nieraz. Choć jest tak wiele osób, które pięknie nam pokazują siebie poprzez obnażanie swoich tzw. słabości, zdejmowanie masek i pokazywanie naturalnego siebie w  każdej interakcji publicznie czy bardziej kameralnie, oni właśnie pokazują klucz do osiągania sukcesu i przekraczania własnych granic, a nie wszystkie te szkolenia, które pokazują jakim masz się na siłę uczynić lub w jakie kolejne maski ubrać… Zdejmij to co ciebie zasłania, bo lękasz się swojej śmieszności, małości. Ciągłe porównywanie bywa tak meczące i zużywa tyle energii, że nie starcza jej już w ciągu dnia na cieszenie się zwykłym przeżywaniem codzienności… Z każdej chwili dnia można uczynić koszmar jeśli w każdej sytuacji będziesz pilnować jak mocno i wysoko unosić gardę by nie dać się zranić….

Pomyślmy, w najgorszym razem, moja pycha ucierpi, a niech tam, dobrze jej to zrobi :), może nie będzie się tak nadymać i zrobi trochę miejsca dla mnie, bym mogła się rozejrzeć i poruszać, a kto wie może nawet sięgnąć po coś nowego, coś co powiew wolności wpuści…

Pokaż siebie a ludzie naturalnie cię pokochają za szczerość, i za bezpruderyjność, za odwagę w byciu sobą, za to, że przy tobie odpoczywają bo ty im pokazujesz, że nie nosisz masek i że przy tobie oni mogą zdjąć swoje, bo ich nie osądzisz, a jeśli część cię nie polubi, to przynajmniej z góry unikniesz uwikłania w fałszywych, pustych relacjach. O ironio losu – Ten kto pokazuje siebie wie, że nie jest doskonały natomiast ten kto się boi odsłonić, z reguły ukrywa się za własnym wyobrażeniem swojej wyższości i niezrozumienia przez świat tej wyższości… Dlatego przestańmy się obrażać na świat, zamiast tego otwórzmy szeroko okna do naszych wnętrz i przewietrzmy te nasze nadęte – lękliwe – pyszne myśli – dajmy im trochę światła, pozwólmy ludziom  się pośmiać, jeśli chcą, a co tam nie pierwszy i nie ostatni raz – ważne żeby nie przestawać dążyć do lepszej wersji siebie z obawy przed zranieniem dumy, ważne żeby iść nie zatrzymując się i nie gubiąc z oczu celu- tej zawsze doskonalszej, piękniejszej, bardziej  świetlistej wersji siebie- bo każdy z nas o niej marzy, ale często zatrzymuje się lub rezygnuje z dążeń bo boi się porażki albo zobaczenia siebie w prawdzie, czasem ocenienia przez siebie samego, czasem ujrzenia siebie jako żebraka w łachmanach na drogach świata daleko poza Domem… Jakkolwiek boisz się, że siebie ujrzysz, w jak najgorszym, najbardziej podłym ubraniu, pamiętaj, że w momencie kiedy już spojrzysz, to już dokonałeś skoku- gigantycznego, bo czasem tylko tyle trzeba żeby z żebraka stać się Królem…. Bo gdy dojrzysz w sobie żebraka, odnajdziesz też siebie na uczcie Królewskiej…

Magdalena

Brak komentarzy