lis 17 2015

Realizacja duchowa w partnerstwie na dane życie

aniolNa wyższym poziomie szukając partnera na to życie, osoby która z nami będzie iść po drogach świata szukamy kogoś z kim najlepiej dopasujemy się do wykonania zamierzonych przez duszę zadań, do przerobienia pewnych aspektów karmy, czasem do przeniesienia kawałek dalej czegoś wspólnego dla obu rodów, a czasem szukamy kogoś kto umożliwi nam doświadczenie, poznanie tego czemu dusza chciałaby się najbardziej poświęcić…

Nie musi to być jedna osoba z konkretnym imieniem i nazwiskiem lecz osoba posiadająca pewien zespól cech, jakość, określony bagaż, z którym przychodzi tutaj podobnie jak my… Gdy łączymy te nasze wspólne przymioty, bagaże, jakość energii, tworzymy razem wspólną pulę, dzięki której realizujemy scenariusz jaki obraliśmy sobie na to życie. I tak często obie strony realizują pewien zakres doświadczeń, poprzez poznawanie własnych tzw. braków, zalet, poprzez próby kompromisów i błędów, poprzez czasem przymus dostosowania się do drugiej osoby, do jej możliwości czy programów, które jednak ostatecznie są ukierunkowane na nasz wspólny cel, jakim jest wzrastanie, pokonywanie przeszkód karmicznych, odrabianie doświadczeń jakich wcześniej nie potrafiliśmy na naszej drodze pokonać (być może również dlatego że odrzucaliśmy osoby, z którymi wcześniej doświadczaliśmy już podobnych sytuacji). Z czasem, przy którejś próbie z reguły dojrzewamy, radzimy sobie lepiej w danej sytuacji, z danym schematem, bo po prostu coraz lepiej go już znamy, i jak dziecko które uczy się chodzić, w końcu (przynajmniej taki jest cel) opanowujemy sztukę chodzenia razem.

Bywa też tak, że jeden z partnerów ma silniejszy potencjał duchowy, tzn. wyżej rozwiniętą świadomość, starszą duszę czy wyższą wibrację duchową- każda z tych nazw w tym kontekście znaczy to samo. Wówczas silniejsza osoba pomaga niejako partnerowi przerobić jego wzorce, chroniąc go nieraz od wielu trudniejszych lekcji, by mógł powoli uczyć się, omijając trudniejsze przeszkody i boleśniejsze upadki. To trochę jak taki Anioł Stróż, który schodzi na Ziemię do jakiegoś rodu i swoją wibracją, samym byciem w przestrzeni energetycznej danego rodu pomaga niejako przerobić trudniejsze schematy, zespoły cech, które dotąd dominowały na minus w danej linii. I tak dzięki takiej osobie, w danym czasie w tej linii rodu może np. nie pojawić się zadawniony wzorzec chorobowy, może zanikać postęp czy dziedziczenie jakiegoś wzorca chorobowego… będącego trzeba pamiętać zawsze następstwem nieprawidłowości w świadomości, kodzie etycznym, postępowaniu członków rodu, powielanym z pokolenia na pokolenie.

Taka osoba o podwyższonych wibracjach duchowych z reguły nie ma karmy jako takiej, ani wyznaczonej drogi-przeznaczenia czy dróg do zdobycia, schematów do przerobienia. Na swoim poziomie duchowym, poziomie zestrojenia z duchowym światem, sposobem postrzegania zjawisk w świecie przestrzennym, wielowymiarowy, jest wstanie na bieżąco zmieniać i kreować swój los, omijać wydarzenia i naprawiać zanim jeszcze się pojawią i wpływać podobnie na losy ludzi w jej otoczeniu (a niektórzy i dużo więcej ale to nie temat na dziś). I tak taka wydawać by się mogło niepozorna osoba, potrafi nieraz podtrzymywać swoja energią wiele różnych spraw kierując je niejako łagodnie na plusowe, dobre kierunki, tory. Na przykład chroni partnera przed skutkami pewnych negatywnych postaw wynikających z niedojrzałości emocjonalnej, myślowej, ze świadomości jeszcze początkującej na drodze pojmowania świata energii…. Dzięki swojemu podwyższonemu poziomowi energii i miłości jaka łączy dwie istoty zarządzające jedną pulą energii, jest wstanie przerobić szybciej lub też wznieść na wyższy poziom wibracyjny dane doświadczenie z drogi partnera, przez co np. skutek który mógł się na płaszczyźnie fizycznej objawić jako wypadek samochodowy, czy złamanie barku, przejawia się jako uszkodzenie samochodu, bądź zwichnięcie palca, albo zwykły siniak, lub drobna przykra sytuacja, jak mandat lub pouczenie od policjanta.

Tacy ludzie często są też niedoceniani przez otoczenie, nierozumiani, traktowani jak piąte koło u wozu, często uchodzą za dziwaków, outsiderów, ze względu na swój kontrowersyjny styl myślenia, bycia, na poglądy, które rzadko pasują do otoczenia. Oni po prostu w jakiś sposób odstają i muszą odstawać od schematów przyjmowanych przez ogół, narzuconych przez otoczenie, bo oni maja wprowadzać inne wzorce, sposoby myślenia, postrzegania świata. Czasem są to po prostu cisi, mili, grzeczni nie rzucający się w oczy ludzie, o których po śmierci mawiamy jaki to był dobry człowiek i nikt nie może nic złego o nim powiedzieć, cichutko przyszedł, przeszedł uśmiechając się do nas, i taki dziwny pokój zawsze od niego bił i się udzielał, zanim cichutko nie odszedł. A dary, pomoc takich ludzi niezauważanych, często jakże niedocenianych jest dużo większa niż uśmiech, i bardzo często po prostu niedostrzegalna dla osoby zagonionej w dzisiejszym świecie, pozbawionej jakby wzroku duchowego, lub wprawy w postrzeganiu zjawisk poza ich pierwszą warstwą fizyczną, dziania się w materii.

Wiele firm dobrze prosperujących działających na zasadzie partnerstwa czy spółki, też funkcjonuje dzięki właśnie wkładowi energetycznemu jednej ze stron, która potencjalnie wydaje się martwa, lub istniejąca tylko na papierze. Niejedna firma również rozpada się gdy małżeństwo upada, a jedno z małżonków wycofuje swój wkład energetyczny z przedsięwzięcia- i wcale nie musi to być osoba, która de facto posiadała firmę i pracowała w niej fizycznie. Może to być małżonka, która po rozwodzie wycofuje swój potencjał energii z puli wspólnej, tym samym obniżając znacznie potencjał męża. Ten brak natychmiast jest odczuwany w działalności firmy na wielu polach, zaczynają piętrzyć się problemy, i z reguły obroty takiej firmy znacznie spadają lub upada ona…szczególnie gdy osoba, która wycofuje swój wkład jest osobą o tych duchowo wyższych wibracjach.

Jedna z widzących osób opowiadała mi niedawno jak czuje, że swoją energią podtrzymuje firmę, pracę brata jej męża, ze względu na płacz i prośby teściowej, która opowiadała jak ciężko synowi prowadzić działalność, jakie ma długi i kredyty…Osoba ta opowiadała jak namacalnie widziała przekładanie na nią części ciężaru jaki wspólnie z synem niesie matka…Jakaś jej część po prostu ze względu na miłość, na poczucie obowiązku, na więzy rodzinne, na współczucie, zgodziła się swoją energią wspierać realizację szwagra… I choć z pozoru tego nie widać, to osoba wie i widzi tę realizację…

Na pewno łatwiej jest gdy obie osoby mają podobny potencjał energetyczny i dopasowały się tzw. na podobnym poziomie, łącząc wspólnie jak najwięcej planów istnienia, cech i pomniejszych celów. O takich ludziach mówi się, że są super dobrani, że po drodze im razem, że uzupełniają się idealnie, itp. I podczas gdy jedno np. ma doskonale przepracowane dawanie bez liczenia na zwrot, z dobrego serca, bez podtekstów, to drugie np. musi się tego nauczyć, ale w zamian jest w stanie zaoferować dla partnera postawę asertywności, bronienia własnego zdania, odwagi itp.

Trudniej jest gdy wybraliśmy osobę, z którą połączyliśmy się dla jednej np. dominującej cechy, programu, a i tak jest tego przerabiania na całe życie….tak ciężki to program… albo gdy uznajemy, że z tą osoba nie potrafimy przerobić danego schematu, bo pozostałe różnice są zbyt dużą przeszkodą, albo raczej nasza energia potrzebuje większego wsparcia ze strony partnera na innych polach, dziedzinach życia, czyli potrzeba większego dopasowania pod wieloma innymi względami. I tu u osób z tzw. świadomością duchową, duchową wibracją wyższą jest ta różnica, że oni jakoby mają możliwość dopasowania się prawie do każdego (im wyższy potencjał z tym trudniejszymi ludźmi-schematami, blokadami, problemami potrafi się zmierzyć), tzn. potrafią obrobić materiał wieloma narzędziami, i nie robi większej różnicy czy to będzie dłuto, młotek czy siekiera, czy cep. Taka osoba z reguły nie stawia większych warunków, bo jest wstanie ze swoim potencjałem pracować prawie wszędzie, dopasowując niejako się w każde warunki, czyli jest wstanie pojąc styl bycia, myślenia, schematy wielu ludzi, gdyż ma je już na sobie przerobione, to czasem rozumiemy pod pojęciem starej duszy.

Natomiast często bywa też tak, że dana dusza wybiera sobie, zastrzega w takim ‘kontrakcie’ na życie jakiś jeden warunek, rzecz, cechę, którą uznaje dla siebie za istotną z punktu widzenia jej pracy na planie ziemskim dla dobra ogółu. I tak dla jednych to będzie bezpieczeństwo finansowe- możliwość np. pracy charytatywnej, czy za niewielkie wynagrodzenie dla dobra innych, i nie martwienie się czy ma na czynsz- wówczas to partner z reguły zarabia na rachunki( ale tylko pozornie sam, bo wibracja duchowa drugiej osoby wspiera go bardzo silnie w tej realizacji-dlatego słuszne jest stwierdzenie z punktu widzenia nawet energii, że to czego dorobiono się podczas wspólnego życia razem dzieli się na pół, po równo jako wspólny majątek, nie ważne kto pracował). Dla innych będzie to np. możliwość rozwijania się jako naukowiec, bez obciążeń ze strony rodzinnych, czyli brak potomstwa na to życie i poświecenie się nauce dla dobra rozwoju ludzkości. Dla jeszcze innych będzie to wsparcie partnera w strefie prywatnej, który weźmie na siebie wszelkie obciążenia ze strony prowadzenia rodziny, by on mógł np. stać się doskonałym lekarzem, chirurgiem, czy profesorem. Dla jeszcze innych (i wcale nie ostatnich- o nie) będzie to droga cichej modlitwy w domu, podczas gdy partner rzuca się w wir codzienności (takie osoby z reguły są najczęściej lekceważone przez innych, bo niosą jeszcze brzemię ‘winy’ za to, że są mało pożyteczni w oczach świata, krewnych…).

Czasem jednak bywa tak, że dwie osoby w partnerstwie idąc wspólną drogą, na którą dusze wyraziły zgodę, podpisały niejako umowę na pomoc wzajemną w przejściu pewnych doświadczeń, zrywają kontrakt w trakcie podróży z różnych przyczyn. To jak wyjazd na wycieczkę do Rzymu np., i kłótnia w trakcie zwiedzania gdzie lepiej pojechać i co zrobić, w jaki sposób, i decyzja rozstania by dalej zwiedzać na własną rękę…I nie ma tak, że dusza nie może wycofać się, gdy na pewnym etapie stwierdza, że nie daje rady, że nie potrafi iść dalej razem, że wyniszcza się i straty są tzw. większe niż zyski (choć to zawsze trudno ocenić póki jesteśmy tutaj jeszcze), zawsze może odejść…i spróbować ponowienie na innej drodze, z innym partnerem, być może wolniej, być może inaczej, albo spróbować przerobić najpierw inny zespół cech –łatwiejszy i dopiero później wrócić do tematu, który wydawał się nas przerastać kilka lat wstecz- i tak bywa.

Gdy jedno z partnerów lub oboje podejmują decyzję o rozstaniu ze względu na niedotrzymanie warunków umowy, na zbyt duże rozbieżności, na niemożność przerobienia wspólnie pewnego schematu…wówczas każde zaczyna szukać ponownie swojej realizacji przyjmując niejako inne wytyczne niż za pierwszym razem. Nie zawsze tak jednak jest, często jest tak, że osoba o wyższym potencjale dobrowolnie zgadza się na wyniszczenie, na oddanie niejako własnej realizacji w świecie, bo za główne zadanie przyjmuje zmianę kodu w danym rodzie, lub zaniesienie tego promyczka światła do życia partnera, do świadomości–domu innej osoby. I nieraz widzimy związki gdzie dosłownie anioł jak my to oceniamy męczy się z demonem… Jak ktoś aż do wyniszczenia siebie zostaje przy drugiej osobie, do śmierci poświęcając siebie dla jej dobra, przełykając nieraz gorzką pigułkę zniewagi, bólu i cierpienia pod różnymi postaciami… I nie zawsze jest to związek karmiczny, czasem jest to związek Istoty wysoko rozwiniętej duchowo z biednym człowiekiem, który pogubił się i zaniesienie mu światła przekracza możliwości przeciętnej świadomości ludzkiej…

Gdy jedna z osób zrywa kontrakt poprzez wycofanie się z warunków podstawowych na jakie dusza wyraziła zgodę, albo poprzez zaniechanie własnego samorozwoju, poprzez zatrzymanie się w miejscu lub opieranie zmianom, pobierania nauk z doświadczeń, poprzez co zaczyna zbytnio hamować drugą osobę, lub blokować jej realizację duchową, wówczas często dochodzi do rozłamu, bądź wyczerpywania się jednej ze stron.

Obudzenie świadomości takiego człowieka by zechciał spojrzeć na życie, na zależności i zobowiązania duszy, na powiązania ponad materią jest trudne. Tym bardziej trudne jeśli wspólna droga trwa już długo i obie stron są w zastoju, w konflikcie lub marazmie od dłuższego czasu, wówczas ciężko o świeże spojrzenie…i gdy małe wydarzenia-lekcje nie są wstanie obudzić danej świadomości, pokazać wartości nadrzędnych, wspólnej drogi doświadczania, wówczas nieraz wkracza cięższa artyleria. Co mam na myśli, gdy łzy partnera, ból dziecka, cierpienie i ból zadawany najbliższym wywołuje tylko obojętność bądź wznosi mur urazy, wówczas trzeba nieraz silniejszego uderzenia, by ktoś się otrząsnął ze snu. I tak nieraz dopiero gdy coś tracimy, zaczynamy niestety to doceniać, niektórzy partnerzy zaczynają walczyć o związek dopiero na krawędzi rozstania, inni w separacji, a jeszcze inni potrafią ocenić wspólne lata na plus dopiero po kilku latach od rozwodu.

Często jest też tak, że dana dusza ma i chce przerobić z daną osoba jakiś problem, wówczas pojawiają się trudniejsze wydarzenia pod postacią choroby, lub wypadku, ułomności fizycznej, trudności której niestety nie sposób już zignorować, bo dosłownie w wymiarze fizycznym blokuje nasze działania i mówi: stój, zatrzymaj się. Teraz jest czas na przemyślenie, na otworzenie oczu i na popatrzenie kim jesteś, z kim jesteś i jak wygląda ta relacja. I ileż metamorfoz mamy u ludzi po trudnych przejściach, po szpitalach, po chorobach (uf to chyba najgorsze) naszych ukochanych dzieci, po stratach, które wyrywają nas z odrętwienia, samolubstwa, widzenia jednokierunkowego, skupiania się i powtarzania jednego schematu w życiu. I każdy co innego ma zobaczyć, jeden dobroć partnera i poświecenie, inny miłość dziecka, jeszcze inny bezwarunkowe dawanie, jeszcze inny zło i przemoc świata w jakim się obraca, jeszcze inny poczuć wstręt i odrazę do starego ja…metamorfoz jest tyle ilu ludzi. I na pewno zdecydowanie lepiej jest gdy udaje się otworzyć oczy człowiekowi, przebudzić jego świadomość w sposób delikatny, łagodny, lżejszy, za pomocą upomnienia a nie kary stania w kącie np. Ale gdy długo się opieramy, szkodząc sobie, swojej duszy i obciążając jeszcze karmicznie ród, przyszłe pokolenia, poprzez dokładania do ciężaru tobołka, wówczas jeśli żaden anioł nie poniesie tego tobołka za nas, nie przerobi częściowo naszych zobowiązań, nie weźmie ich na siebie, to…..czeka nas trudna pobudka.

Dlatego nie traktujmy ludzi aniołów po macoszemu, nie lekceważmy cichych aniołów w naszym życiu, tych życzliwych, nieraz małomównych, tych dobrych, którzy odsuną się na bok zamiast wdać w kłótnię… To nie znaczy, że nie mają nic do powiedzenia, oni po prostu widzą dalej, skutki, los, efekt, i nieraz zaniechają czegoś dla twojego dobra a nie dlatego, że brak im siły, czy mocy… Czasem ten kto robi z pozoru najmniej, pracuje za dziesięciu albo i stu tam, wyżej, by ty i twoja rodzina, ród, mogła spokojnie i bezpiecznie dotrzeć do domu…

                             Magdalena

PS. czasem takimi aniołami w rodach są dzieci, nasze dzieci…a ‘ułomność’ fizyczna, czy mentalna, nie zawsze jest tym czym się wydaje na pierwszy rzut oka…

Brak komentarzy