lip 29 2015

Odpowiedzialność rośnie wraz z wiedzą i darami…

3724198-3709792-8545392712-71977Teoretycznie na początku każdej drogi wydaje się nam, że im więcej będziemy wiedzieć, pojmować, im więcej potrafić tym łatwiej będzie się nam żyć. W praktyce wraz ze wzrostem świadomości, wraz powiększeniem się naszych zdolności, które są naturalnym następstwem zdobywania wiedzy, mądrości życiowej i treningu charakteru, lub jak kto woli wzrastania w cnotach, wzrasta nasza odpowiedzialność względem tegoż poszerzonego kręgu percepcji. I tak raptem odkrywamy, że być może to nie jest tak jak sądziliśmy wcześniej, że jesteśmy odpowiedzialni wyłącznie za siebie. Teraz zaczynamy postrzegać cały szereg zależności i nas jako kluczową postać w tym ciągu. Im szerszą, bardziej świadomą percepcję mamy, tym bardziej stajemy się niejako odpowiedzialni za ludzi, na których naturalnie mamy wpływ w naszym życiu- jako że mamy świadomość tego wpływu, jego mocy, jakości i tego jak nim kierować. I ta właśnie świadomość potrafi nieraz przerażać, bo jeżeli wiem jak wygląda teatr od zaplecza, kto jaką rolę gra i za jakie sznurki pociągnąć by osiągnąć jakiś wynik, by popchnąć coś ku realizacji w konkretnym kierunku, wówczas zaczynam pilnować swoich myśli, uczuć, słów, i ostatecznie ich rezultatu-czynów-efektu w materii.

Dlatego niektóre dary, zdolności o które w duchu się modlimy, nie wiedząc czym do końca są, potrafią dla jednych być kamieniem u szyi, obciążeniem, które ściąga w dół i zabiera dotychczasowe osiągnięcia niepostrzeżenie prowadząc na manowce. Dla innych, tych gotowych duchowo, niektóre zdolności, dary, są błogosławieństwem, ale nie wyróżnieniem, są także potwierdzeniem pewnego etapu rozwoju duszy, ale przede wszystkim są jak kolejne narzędzie pracy, gdy już je masz cieszysz się w duchu, ale gdy widzisz ogrom pracy i odpowiedzialności –rozumiesz, że to nie zabawka, ani wywyższenie, że to nie to co sądziłeś, że będzie, a jednak wciąż to samo…
Czasem mając w ręku ‘te’ narzędzie ogrodnika, stwierdzasz raptem, że właściwie już ci nie zależy żeby robić te rzeźby z żywopłotu, że wystarczy ci po prostu przyciąć trawę…bo świadomość zmienia również cele, dążenia, motywy i pragnienia.

Z pozoru niesprawiedliwe wydawać się może, że ty i druga osoba, która znajduje się w tej samej sytuacji, reagując na nią tak samo, ponosicie inne konsekwencje, ale tak właśnie jest sprawiedliwie. Bo sprawiedliwość duchowa to zupełnie co innego niż sprawiedliwość ludzka. Sama świadomość sytuacji, wpływu swego zachowania i ew. konsekwencji własnych słów i czynów już zmienia wszystko. Gdy masz dwoje dzieci, jedno bardziej uzdolnione, rozsądne, spokojne i rozważne, a drugie energiczne i bardzo nierozważne, wulkan, który nie pomyśli a zrobi…a gdy pomyśli to najpierw z wierzchu jakby, po powierzchni się tylko prześlizgnie myśląc głównie o korzyściach dla siebie… To naturalnie wysyłając dwójkę na kolonie pierwszemu nakażesz by opiekował się młodszym, troszkę bardziej szalonym i lekkomyślnym. I starsze dziecko się godzi, choć czasem czuje lub myśli, że to niesprawiedliwe, że on się tak dobrze nigdy bawić nie będzie, to jednak z czasem dorasta do rozumienia rodzica, a gdy sam staje później w jego roli przyznaje mu całkowitą rację i robi podobnie.

Podobnie sprawa wygląda z tzw. darami od Niebios, od losu, z wiedzą duchową czy ezoteryczną czy naukową :). Każdy naukowiec tworzący coś w swoim laboratorium, oddaje to do świadomości zbiorowej, do użytku ogólnego i jego kreacja będzie mieć wpływ na losy ludzkości, jakiejś zbiorowości. Tak samo jest na mniejszą skalę w każdym zawodzie, grupie społecznej, religijnej, kulturowej.

To też gdy patrzymy nieraz na ludzi o (jak się nam wydaje w tym miejscu i czasie) wielkich zdolnościach i zazdrościmy im skrycie, że mają takie możliwości, wiedzę…niektórzy by dodali zapewne władzę (każdy przeważnie o tym myśli-tylko zaraz spycha na dno-bo się wstydzi tej myśli lub chowa ją przed innymi). Wiedza to władza…ale to też odpowiedzialność przez duże ‘O’. Dlatego gdy poczucie wewnętrznej sprawiedliwości nie jest wystarczająco wysoko rozwinięte, gdy miłość do drugiego człowieka słaba, gdy kręgosłup moralny i czystość duchowa, zasada niekrzywdzenia, i współodczuwania nie stanowi istoty człowieka, wtedy lepiej nieraz zadowolić się tym co mamy niż pchać się przed szereg, żeby później nie płakać nad swoją zagubioną duszą. Bo czasem tak bardzo chcemy i tak jesteśmy zaślepieni w swojej żądzy chcenia, poosiadania, że dostajemy to o co tak usilnie prosimy, pomimo licznych prób rodzica pokazania nam, że to nie czas, że jeszcze jesteśmy za mali, zbyt nieostrożni, zbyt słabo uformowani. Gdy nasze gorące pragnienie spełnia się czasem, to bywa i tak że to co otrzymaliśmy zaczyna po paru krokach nas bardzo obciążać, ale gdy dalej uparcie twierdzimy, że jesteśmy gotowi, wówczas cóż- skoro koniecznie musisz doświadczyć tego upadku, by przejrzeć na oczy…. To trudno już, niech będzie jak chcesz. I wiedza źle wykorzystana sprowadza na duszę pokusę, pychę i pokazuje różne drogi…ale wszystkie z jednym etapem końcowym. Co ciekawe, w drodze nie widzimy jak bardzo oddalamy się od pierwotnego celu-tego sprzed osiągnięcia daru, celu, tylko idziemy dalej uparci i zacięci w sobie, aż jest za późno. Hihi trochę to przypomina drogę polityka od wczesnego stadium gdy ubiega się o miejsce i wykazanie się w partii na szczeblu rejonowym a później w miarę gdy pnie się w górę, traci pierwotne cele, ideały z oczu i zaczyna widzieć czym jest wiedza, władza i jaka cenę się nieraz za nią płaci, za uczciwość, prawość na najwyższym szczeblu…

Tak jest ze wszystkim w życiu, i praca w ezoteryce, w uzdrawianiu, nie odbiega od tych zasad. A raczej szczególnie pokazuje jak bardzo trzeba uważać na tzw. życzenia, na pokusę wpływania na los, na proszenie o dodatkowe narzędzia- bo czasem gdy już je masz-okazuje się, że lepiej ci było bez tej wiedzy. Bo czy to taka wielka radość kłaść się wieczorem do łóżka i np. bać się kto teraz przyjdzie mnie dręczyć, kogo zobaczę tym razem, albo co strasznego usłyszę zaraz. Myślę, że w zakładzie psychiatrycznym wielu ludzi ma tzw. niechciane zdolności, o których marzy sporo niedoświadczonych, młodych debiutantów magii. Bywa też tak, że ludzie którzy naturalnie posiadają dajmy na to zdolność porozumiewania się z duszami, widzenia energii bezcielesnej, wcale nie chcą tego daru, i żyją z nim na co dzień jak z tzw. efektem ubocznym rozwoju duchowego, idąc przez życie zwyczajnie, nie robiąc szumu wokół własnej osoby, dla nich to po prostu element, z którym trzeba funkcjonować, nic ponadto. I prawda jest taka, że wbrew niejednemu mniemaniu, oni wcale nie muszą pracować z tym darem, zdolnością, wcale nie muszą gadać z tymi duszami, naprawiać świata, bo widzą… Wystarczy, że potrafią żyć nie sprzeniewierzając się swojej prawdzie, potrafiąc nadal kochać, wybaczać i nie czynić różnicy między sobą a ludźmi, bo widzę kogo mam przy sobie albo jaki kolor w Tobie gra… Ludzie o głębokim pojmowaniu świata i świadomości swego istnienia, z reguły nie zaglądają nachalnie, wręcz starają się unikać takich sytuacji, świadomi faktu, że wszystko czego dotkną, na co popatrzą jest już ingerencją. I takie patrzenie ma dwie strony medalu, jedna to taka, że wrażliwa dusza stara się szanować tzw. uczucia, prywatność drugiej osoby i nie pcha się oknem do czyjegoś dom, a druga to taka, że angażowanie się w czyjeś życie swoją energią za sprawą ciekawości lub pychy (starając się pokazać co to ja umiem) szybciutko przynosi bolesne lekcje. Może zdarzyć się tak, że przyjdzie ci zapłacić wielki rachunek za głupi pokaz magika, gdzie obiecujesz komuś, że za 3 zł naprawisz komuś wielki problem w rodzie (przykład z jednej z tv ezoterycznej)…i umowa zostaje zawarta, tylko że ty jeszcze nie wiesz czego się do końca podjąłeś za te 3 zł…pracy, która może kosztować ciebie a nawet twoje dzieci, przyszłe pokolenia po tobie, walkę z system energetycznym który jest jak czarna dziura. Bo nigdy nie wiesz jakie zobowiązania wiszą nad daną osobą, w jakie układy jest uwikłana i za co teraz ponosi odpowiedzialność, jeśli zaś ty jesteś gotowy przejąć te długi za marne wynagrodzenie- czyli krótki ułamek sławy, pokarm dla pychy…to wpadłeś w bagno, z którego trudno się będzie wydostać. Stąd większość ludzi, którzy mają niejakie już doświadczenie w pracy z energią, mają tzw. naturalny instynkt samozachowawczy, trenują się w hamowaniu ambicji, w mówieniu- ja wszystko mogę, oczywiście, że jestem wstanie to zrobić, to tylko kwestia ceny. Moja Mistrzyni mawia, że żadne pieniądze nie są warte podejmowania się niektórych zadań, że ona woli mieć normalne życie, zdrową rodzinę i zdrowie psychiczne niż przyjąć zobowiązanie, które uwikła ją na kilka lat i wyssa z energii kreacji…wtedy pracujemy jak niewolnicy na czyimś polu płacąc za własną głupotę i krótką chwilę mylnie pojętej sławy…

Każdy zawód ma swoje pokusy, w każdym chcemy odnosić sukcesy, być podziwiani i mieć władzę, możliwości…i właśnie wszystkie te cechy powiedziałbym są tymi, które są najmniej pożądane u osoby wchodzącej na drogę ezoteryki, uzdrawiania, bo każdy ambicjonalny motyw tutaj jest jak haczyk, na którego końcu po wyciągnięciu znajduje się przykra niespodzianka, która może pogrążyć całe życie. Dlatego zawsze staram uśmiechać się pod nosem, gdy nachodzą mnie takie myśli, związane z ambicją, udowadnianiem czegoś, zawsze sobie powtarzam, nie warto, nie tędy droga, po prostu odpuść sobie, nie jesteś Bogiem, nie musisz, nie obiecuj…Hihi ostrożny ezoteryk, który robi swoje nie starając się czarować gruszek na wierzbie, ma szansę na dłuższe i szczęśliwsze życie- tak sobie powtarzam ze śmiechem. Kokosów tutaj raczej ciężko się dorobić przy mojej dewizie…ale taką sobie wybrałam jako mój bezpiecznik. Z drugiej strony chciałam tu podkreślić, że to według mnie olbrzymia odwaga umieć uczciwie żyć ze swego zawodu, uzdolnień i nie naginać prawdy, nie ulegać pokusom, które zawsze pojawiają się co jakiś czas na naszej drodze- i to nie ważne czy jesteś ezoterykiem, uzdrowicielem, lekarzem czy biznesmenem. Znam ludzi, którzy pracują w ezoteryce i choć mogliby czerpać duże dochody, gdyby chcieli się wystawić na widok publiczny i komentarze ludzi, odkryć siebie, jednak tego nie robią. Dlaczego? Bo nie ma w nich chęci wybicia się, bo wiedza z czym się to wiąże i jaką cenę przyszłoby im zapłacić za najmniejszą nieostrożność, za ‘pokusę’, powoduje, że świadomie wybierają zwyczajne życie bez wielkich luksusów. Dodam, że zdolności tychże osób znacznie przekraczają moje i wielu osób czynnie udzielających się w świecie ezo…a mimo to ich skromność i zasada nie wypychania się przed szereg (przecież zawsze jest ktoś w armii pana Boga kto tutaj może pomóc, to nie muszę być, bo ja nie jestem wyjątkowy, ani lepszy, ani jedyny) jest dla mnie stałym pouczeniem.

Odpowiedzialność rośnie wraz z wiedzą i darami, dlatego czasem gdy czegoś nie otrzymujemy, pomimo że usilnie prosimy, albo chcemy, może oznaczać, że to nieposiadanie, jest naszym błogosławieństwem. I tu sprawdza się stara dewiza, że trzeba dziękować za to co mamy teraz, bo to jest właśnie to na co jesteśmy gotowi, z czym możemy najlepiej zadbać o własny ogród na tym poziomie świadomości. Co mogę zdziałać z tym co mam teraz i jak uczynić to moim najlepszym wyrazem? Oto pytanie na dziś.

Magdalena

Brak komentarzy