cze 11 2015

MAGIA, MAGICZNE ARTEFAKTY I RYTUAŁY

Marie-LaVeau-Voodoo-Queen-of-New-Orleans-witchcraft-9589351-276-369Magia, zaklęcia i rytuały magiczne, artefakty, wszystko to działa na pewnym poziomie wibracji – zawsze niższym niż duchowy. Prawda jest taka, że magia wychodzi od naszej niższej świadomości, z naszych pragnień, dążeń, rodzi się z pobudek (na razie nie rozważam czystych czy nie) naszego tzw. mniejszego ja, ze świadomości ziemskiej. Posługujemy się nią by przyciągać upragnione wydarzenia, rzeczy, sytuacje do naszego życia…a niektórzy by ingerować w czyjeś życie bez pytania, dla własnej różnie pojętej korzyści. Tak czy siak, gdy zabieramy się za magię, z reguły nie zastanawiamy się nad tym, że wyższy plan, duchowy, nie potrzebuje podobnych praktyk by urzeczywistniać wydarzenia w materii podłóg najwyższej wibracji-najwyższego dobra, czyli z najlepszym możliwym na dany czas skutkiem (poprzez najlepszy skutek mam na myśli to, co dla duszy jest najlepsze, biorąc pod uwagę szerzą perspektywę niż tylko to jedno wcielenie).

Gdy pomijamy aspekt duchowy, jak małe dzieci, które bawią się na placu zabaw i krzyczą- ale ja chcę ten traktor już, natychmiast, taki jak ma on, ona, i tupiemy z uporem…to płaszczyzna wyższa pozwala nam doświadczyć konsekwencji naszych wyborów. Nie zawsze są one trudne, tragiczne czy złe, czasem po prostu wybieramy drogę naokoło, czasem przystajemy w miejscu żeby coś zbadać, a czasem odrzucamy coś, czego po prostu po ziemsku nie potrafiliśmy sobie wyobrazić, a co mogło być w zanadrzu w kieszeni Pana Boga, w fartuchu Matki…ale nasza wyobraźnia nie znając czegoś, nie założyła możliwości istnienia tego i przekreśliła, nie pozwalając na realizację się w życiu tego tzw. lepszego. Jesteśmy często jak te dzieci z piaskownicy, które zniecierpliwione przejmują dowodzenie- wolę już to gorsze niż żebym miał jeszcze czekać na to coś innego lepszego, bo brak mi cierpliwości, wiary, pokory, zawierzenia. Każde dziecko czasem tupie nogami i się upiera, że wie lepiej:).

Gdy więc wykonujemy jakiś rytuał magiczny, używając tzw. magii słowa, artefaktów przesiąkniętych energią osobistą, z intencją i konkretnym zamiarem uzyskania korzyści, angażujemy naszą energią, potencjał, siły w mechanizm, który rusza na wielowymiarowym planie. Żeby zrealizować jakiś plan potrzeba wielu różnych energii, zaangażowania nie tylko jednej osoby, potencjału…to jak z wymarzoną wycieczką do wymarzonego spa… Musi być miejsce dla nas, znaleźć się muszą też środki, które zbieramy z różnych sfer-wycofujemy na ten czas. Dodatkowo zastanawiamy się- może ktoś by ze mną pojechał bo sama będę się nudzić, przeszukujemy potencjalnego chętnego (gorzej jak upieramy się na konkretną osobę narzucając jej coś), trzeba też wziąć wolne z pracy…znaleźć opiekę dla dziecka..itp. Masa energii i zaangażowania wielu ludzi…i pół biedy jeśli dzieje się to z założeniem nie wyrządzania krzywdy. Gorzej jeśli idziemy jak przysłowiowy taran nie pytając nikogo o zdanie i tak np. babcia, która ma się zająć w tym czasie pociechą traci możliwość pójścia do opery lub na spektakl, na który czekała od kilku dobrych miesięcy, lub nie wiedzieć czemu otrzymuje telefon, że niestety ale zabrakło miejsc na przyjęcie jej do specjalisty w tym miesiącu, bo lekarz ma pilne sprawy…- jak wspaniale się składa- będzie mogła bez przeszkód zając się wnusiem. To delikatna przenośnia ukazująca jak działa magia wymuszając realizację naszych pragnień, bez połączenia z płaszczyzną duchową. W większości jednak przypadków, gdy mowa o magii, mówmy sobie szczerze, ludzie którzy oddają się takim praktykom nie zastanawiają się zbyt długo ani wnikliwie gdzie jest ta cienka linia, która wikła nas na poziomie duszy w trudne zależności energetyczne… W którym momencie narzucamy coś komuś, zmuszamy, wyrządzamy krzywdę, bo krzywdą dla jednego może być utracona wizyta u lekarza, a dla innego cóż dosłownie zamawiane rytuałów na złamanie nogi, krzywdę fizyczną, śmierć, ciężką chorobę…rzucanie klątw itp. To najgorsze przewinienia, które zabijają duszę, wikłają nie tylko zamawiającego ale i jego ród… Ale nie chce się w to wgłębiać- myślę, że kwestii trudniejszych klątw i magii poświęcę oddzielny artykuł, dziś jest piękny dzień i nie chcę nawet dotykać tych energii…brrrrr.

Ciekawą sprawą są różne amulety, paciorki, wisiorki, tzw. broszki na szczęście, czy karteczki z zaklęciami przyciągania czegoś, szczęśliwe numerki na coś, czy wstążki chroniące przed czymś… Sama co jakiś czas łapię się na te błyskotki, są fajne, kolorowe, ładnie wyglądają na rączce lub szyi…no i co tu dużo mówić jestem jak każda kobietka, lubię się przyozdabiać, a jak jeszcze dodatkowo coś tam ‘dobrego’ taka bransoletka dodaje w życiu to czemu nie?
Na szczęście u mnie tzw. miłość do błyskotek nie trwa nigdy długo :), szybko mi się nudzi, i wracam do starych poglądów, że każdy magiczny artefakt ma określoną energię, wibrację…a jeżeli twoja wibracja jest wyższa to nie on pracuje na ciebie tylko ty na niego…. Innymi słowy to coś może zaniżać twoją wibrację… Owszem są dni gdy czujemy się fizycznie kiepsko i korzystamy z różnych pomocy, ja bardzo lubię swoje w słońcu wygrzane kryształy, gdy jestem wypluta lubię sobie z nimi poleżeć… Ale wracając do tematu amuletów, czasem gdy bardzo wierzymy w moc jakiejś rzeczy, np. bardzo mocno się jej powierzamy, to troszeczkę jak, przepraszam za porównanie ale jest trafne, jak tańczenie przed złotym cielcem :). Czyli zawierzamy się małej błyskotce, tworzymy martwego bożka, który odcina nas od pomocy płaszczyzny duchowej, a pompuje sztucznie balonik naszej własnej mielonej energii-niższej świadomości, która jednak nie przechodzi przez świadomość czakr wyższych… Taki artefakt, amulecik, śliczna błyskotka często ma energię-wibrację naszych myśli, jakiegoś systemu myślowego, jakiejś przestrzeni energetycznej, sztucznie wytworzonej przez potencjał energetyczny, np. określonej grupy ludzi, na podstawie ich wierzeń, energii myśli…to właśnie jest magia. I na tyle na ile wibracja, jakość tego źródełka jest wysoka na tyle i tak wysoko i taką jakość wydarzeń, realizacji do swego życia przyciągasz. Podczas gdy zawierzając Bogu, płaszczyźnie duchowej, prosząc o coś do góry ale z zaznaczeniem, że wiem że mogę nie wiedzieć wszystkiego, nie widzieć tych lepszych rozwiązań w czasie i przestrzeni, otwieramy się na cuda dosłownie, na realizację w najwyższym możliwym potencjale wibracyjnym dla nas na dany czas….

Poza tym gdy nosimy pewne amulety, talizmany ochronne- wszystko dobrze i pięknie póki to co nas tzw. ‘atakuje’ nie przewyższa możliwości tego naszego artefaktu…i tu pojawia się niestety opcja- kto silniejszy? Żaden artefakt nie da 100 procent ochrony, tak jak daje czystość intencji, prawość nasza i zawierzenie temu co duchowe. Na niektóre klątwy, ataki energetyczne, a raczej na wszystkie nie ma skuteczniejszego sposobu niż odwołanie się tam gdzie nie mają mocy, gdzie króluje światłość, Bóg w nas i Boża Jaźń. Tam te wszystkie błyskotki, magia i klątwy rozpierzchają jak zjawa gdy otwieramy oczy po koszmarnym śnie… Nie mają tam racji bytu.

Moja przyjaciółka nauczyła mnie, że jedyne co skutecznie broni to oddanie się płaszczyźnie duchowej, powierzenie Bogu, nie walczenie z niczym, tutaj z poziomu naszego ego- bo to tylko sprowadza nas do roli przepychania się kto ma silniejszą wibrację na dany moment i większe plecy :)… A z tym różnie bywa. Jedyne co w ogóle nie staje do walki, czyni cię jakby niewidzialnym dla tego typu ‘przepychanek, magii, niższych energii’ to wibracja ducha, światłość Boża rozlewająca się w nas…i nie ma już nic z czym bym chciał walczyć. Nie ma przeciwników, nie ma chciejstwa, puszczają więzy żądzy, niezdrowych dążeń, i uwikłanie… Gdy naprawdę staję wobec trudnych tematów w swoim życiu i czuję strach czający się za plecami, w nosie mam wszystkie magiczne artefakty, świecidełka, amulety czy kamyczki….to nie ten poziom. Ja wtedy się modlę… jak większość ludzi, których przejmuje strach ale nie taki przed egzaminem czy wylaniem z pracy, lecz taki który przenika aż do szpiku gości i przeraża tak, że zaczynasz wierzyć w najgorsze koszmary- wówczas bardzo często i niewierzący mówią: Boże nie wiem czy jesteś, ale jeśli jesteś proszę pomóż mi… Jedno szczere wyrywające się z serca błagalne słowo, daje więcej niż najlepszy amulet, bo trafia do Źródła Istnienia, tam gdzie wszystko bierze swój początek.

Inaczej rzecz ma się z artefaktami, których używamy do uzdrawiania, wspomagamy się nimi w pracy, jak wahadła, które są przedłużeniem nas samych, kamienie, które zasilają nas energetycznie od czasu do czasu, karty które są po prostu narzędziem porozumiewania się z podświadomością, ze samym sobą… Fakt, że służą one by coś tutaj unaocznić, w materii ukazać, bo czasem by coś sobie uświadomić a przez to uzdrowić potrzeba to zakotwiczyć w materii.

Symbole naszej wiary, religii, które nosimy nie są dla mnie magią pod warunkiem, że nie czynimy z nich bożka samego w sobie lecz pojmujemy czym są – przypomnieniem, wizytówką, na którą gdy spojrzymy od razu jak po śladzie energetycznym łatwiej trafiamy do domu, łączymy się z jego jakością, wibracją, energią…. Gorzej gdy zdejmujemy taki artefakt, np. krzyżyk i ogarnia nas strach i boimy się zaraz, że spotka nas coś złego…to znaczy, że się trochę pogubiliśmy, jak mówi moja przyjaciółka, zamknęliśmy wiarę w małym kawałku metalu, zapominając że wszystko jest w nas, że to tylko drogowskaz, zdjęcie domu, które nim samym nie jest. To obrażanie Kim Jesteśmy w Istocie, to pomniejszanie Boga. Zaufanie, zawierzenie płaszczyźnie Ducha, znaczy, że musimy umieć puścić, zostawić wszystko, każde przywiązanie i stanąć ‘nadzy’ w świetle prawdy, wierząc że jesteśmy chronieni przez Miłość doskonałą.

I na koniec pamiętajmy, że każda magia to nasz ślad energetyczny, to nasz potencjał przeznaczony na konkretną realizację – zastanówmy się więc zanim coś sobie tzw. zamówimy, ile osób będzie w to nasze zamawianie uwikłane, czy na pewno jest to najlepszy sposób na przyciągnięcie tzw. dobrobytu do mego życia, i co dla mnie znaczy ten dobrobyt, czy jeśli przez te swoje rytuały uwikłam 3 pokolenia do przodu w spłacanie moich zachcianek, lub niecnych celów, czy na pewno będzie to nadal rozumiany przeze mnie dobrobyt? Kolejne pytanie brzmi, czy wiem jak wyłączyć raz poruszony mechanizm, i czy da się go zatrzymać i ile wysiłku, energii może to kosztować, z reguły zapłata za niektóre praktyki jest dużo wyższa niż sobie to uświadamiamy… Mszczenie się lub tzw. rewanże w imię różnie pojmowanej sprawiedliwości, też powinniśmy zostawić wyższej płaszczyźnie, tym bardziej, że gdy szukamy początku okazuje się, że zaraz za progiem stoi rząd żali i krzywd, które przeplatają się ze sobą i każda uważa, że ma rację i pierwszeństwo. To jak z waśniami Kargulów i Pawlaków, nikt już nie pamięta od czego się zaczęło…i tak się dalej ciągnie energia uroków, klątw i zemsty, która przechodzi jeszcze w konsekwencjach na wnuki i prawnuki, które chcąc nie chcąc płacą cenę… Dlatego gdy przychodzi na ten świat, w takim rodzie dziecko, które odznacza się wysoką wibracją duchową, jest dajmy na to bardzo modlące się, tak jakby na pierwszy rzut oka odstaje od wzorca rodzinnego, np. zostaje później księdzem, zakonnicą, pastorem, pracuje z misją gdzieś dla biednych, odrabia tzw. długi zaciągnięte przez przodków, wyrównuje bilans, jest takim światłem, wzorcem dla tej linii rodowej… I dzięki takiej wibracji, postawie, powierzeniu się w życiu sile wyższej- jeśli tak Panie Boże uznajesz, że jest dobrze, to ja to przyjmuję z całym dobrodziejstwem inwentarza, będę żyć i pracować z tym co mi dajesz, bo wszystko co dajesz jest dobre- taka postawa wymazuje grzechy przodków i nastraja ród na lepsze tory. Takiej Postaci w rodzie nie imają się klątwy i uroki, nie kąsa jej energia magii wysysająca energie z członków rodu, bo ta osoba jest ponad tym, ona dobrowolnie oddaje swą energię na użytek innych, dla dobra innych, pracuje jakby w płaszczyźnie obdzielania, dawania dobrowolnego z serca, co jest przeciwieństwem tego co uzbierało się w tzw. dorobku rodu, który działał w myśl zasady własnej korzyści kosztem energii, szczęścia, życia, dobrobytu innych osób.

Magia to zawsze niższe niż duchowe, to zawsze niedoskonałe, to zawsze to co wychodzi z poziomu umysłu niższego. Magia to zakładanie, że wiemy lepiej niż płaszczyzna duchowa co jest dla nas dobre, to często też zakładanie, że obronię się sam lepiej, poradzę sobie lepiej bez Opatrzności- Dłoni Rodzica. To niestety często pycha, to często ego, to bardzo często naiwne chciejstwo, lub co gorzej świadoma żądza, u której podstaw jest podła i ciemna siła, nieprawa intencja.

Jak by nie było wszyscy lubimy czasem dodać sobie troszkę tu, troszkę tam, upiększyć się i dostarczyć nowych błyskotek dla ego- i wszystko dobrze, o ile mamy świadomość czym one są i nie czynimy z nich złotego cielca albo nie budujemy dla nich ołtarzyka… Sama ostatnio zapatrzyłam się na bransoletkę ze znakiem klepsydry, nieskończoności i oczywiście ją kupiłam… Ale nie dam rady jej nosić, bo ilekroć ją zakładam to jakoś się słabo czuję, jakbym zamykała się w jakiejś ciasnej puszce, w której się duszę, zaraz mam bóle głowy…i odłożyłam ten bibelot do szuflady. Agusia skwitowała później znak nieskończoności jako błędne koło, po którym wciąż w te i z powrotem jak po zamkniętym mechanizmie energia się miele wkoło. Jakoś nigdy tak tego nie postrzegałam…ale cóż jakby nie patrzeć jest to zamknięty obieg, gdzie wkoło ta sam energia wraca. I przyszło mi nowe uświadomienie- czy my na pewno rozumiemy wszystkie symbole jakimi się obwieszamy, czy znamy ich źródło pochodzenia w jakim są zakotwiczone, jaka jest ich historia, skąd biorą swój potencjał i co je nastraja-JAKA MYŚL PRZEWODNIA im przyświeca? W większości niekoniecznie…opieramy się na zdawkowej wiedzy, czymś co gdzieś zasłyszałem, co powiedziała koleżanka, jakiś tam mag, czy babcia opowiadała- ale jak dokładna i pełna jest wiedza tych osób?

Czasem stosujemy magię by skupić, zmusić naszą świadomość do skoncentrowania się na danym zagadnieniu również w sensie energetycznym… ale zawsze pozostaje to ALE- czy to jest na pewno najlepsze możliwe rozwiązanie…:), ech to tak jak z przyciąganiem np. wymarzonego domu, wielkiej willi za miastem. Gdy już wszystkie nasze siły i energie poświęciliśmy na realizację tego marzenia- to okazuje się, że po pół roku się rozwodzimy i sprzedajemy ten dom, bo nie jesteśmy wstanie w nim żyć razem pod jednym dachem-jest masę takich przykładów.

Dlatego pamiętajmy, magia jest tylko magią- tak tylko- zawsze kładzie nacisk na to co widzimy w ramach jakiegoś systemu, w ramach obrazu, w ramach klepsydry…a zamyka drogę dla tego co może przyjść spoza tego systemu- a czego nie podejrzewamy, bo nie mamy na ten czas w naszej świadomości…

Pozdrawiam serdecznie,
Magdalena

Jeden komentarz