kwi 18 2015

Reiki w codziennym życiu, doświadczaniu czyli uzdrawianie w praktyce

healingNie będę tu opisywać abc reikowicza czy innej techniki uzdrawiania, napiszę po prostu jak wygląda realnie życie kogoś kto świadomie pracuje z energią, jak sobie z tym radzi, jak w codzienność wplata wiedzę ezoteryczną, jak przekłada na praktykę to co zebrał, doświadczył, zobaczył, nauczył się lub odkrył metodą prób i błędów…. Jak ulepszyć jakość naszego życia, jak sobie pomóc, jak innym dać promyczek światła, jak słuchać siebie, na co uważać, czego się wystrzegać… Po troszku wszystkiego jak w życiu.
Może znajdziecie tu dla siebie swoje odpowiedzi…

Reiki to chyba najpiękniejsza forma i najprostsza zarazem metoda uzdrawiania poprzez ‘światło dłoni’. Nie ma dla niej praktycznie ograniczeń. Można, to moja osobista opinia, gdy się już przeszło pewien etap, gdy świadomość już pojęła podstawy i zrozumiała, że energia to coś więcej niż materia i można nią dużo swobodniej operować, bez granic, bo granice stawiamy sobie sami w głowie, uzdrawiać przy jedzeniu wspólnie zupy, lub na siłowni gdy razem na bieżni ćwiczymy. Sami jesteśmy swoją barierą i wyznacznikiem tego co można a czego nie… Gdy uwierzymy, przekroczymy te magiczne progi, że np. jak czego osobiście nie dotknę ręką, fizycznie to znaczy, że nie mam do tego dostępu, to poszerzymy znacznie zakres naszych możliwości oddziaływania. I tak jest ze wszystkim w miarę upływu czasu pracy z jakąś techniką, piszę tutaj akurat o reiki, bo to moja domena, metoda, którą wybrałam dla siebie na to życie. W miarę pracy, nauki, doświadczania przekraczamy nasze niewidzialne granice, progi, bramy i widzimy dalej, poszerza się nam świadomość i zakres stosowania wiedzy aż w końcu dochodzimy do punktu w którym widzimy, że możemy robić reiki…hihi jakby nie robią reiki.

Gdy operujesz świadomością na pewnym poziomie i zrobiłeś ileś tam zabiegów, jesteś już w stopniu mistrza, to możesz położyć dłoń na koledze w pracy, w przyjacielskim geście poklepania po plechach i przytrzymać dłużej a on się zdziwi co ty tak grzejesz, albo że odzywają się jego stare dolegliwości plecowe, że czuje swoje problemy z plecami ale jakby inaczej, bo nie boli tak mocno ale jakby tylko przypomina o sobie. Dlaczego przypomina? Bo twoja energia automatycznie w ramach waszej przyjaźni działa z przyzwyczajenia, z miłości, z bezwarunkowości, bo jesteś uzdrowicielem. I nie potrzebny do tego jest nieraz bezpośredni kontakt, wystarczy zahaczyć o coś mentalnie…ale o tym napiszę szerzej w artykule- praca z energią w sferze mentalnej.

A zatem gdy czytasz książkę i zapodasz sobie, podpowiesz, rzucisz hasło, że zaczynasz proces uzdrawiania w reiki, to to się dzieje, gdy siedzisz w pracy za biurkiem a jedną dłonią trzymasz swój splot żeby się nie denerwować przed szefem, ważnym zadaniem, gdy z miłością patrzysz na przyjaciółkę i wyrywa się twoje serce żeby prezentacja się jej udała i trzymasz kciuki pod stołem bo na jednym wózku jedziecie :), to twoja energia pracuje. To jest właśnie codzienne życie w reiki…ja to nazywam reiki, ale to życie każdej osoby świadomej przepływu energii w nas i wokół nas i takiej, która ‘serce ma na dłoni’ i rozdaje rozdaje, choć nie widzi i nie interesuje ją wcale związek przyczynowo-skutkowy…

Gdy głowa mocno boli albo plecy po ciężkim dniu pracy, gdy wszystkiego masz dość, z ust kilka słów płynie, proszę przyłóż swoje ciepłe rączki, one tak cudownie ukojenie dają i ciepło niosą… Gdy w pracy jesteśmy razem- czy możesz położyć mi dłoń na skroni, tak mi głowa pulsuje, gdy odwiedzasz przyjaciółkę w szpitalu i widzisz jej osłabienie, nie musisz robić ‘przedstawienia’ w szpitalu przy personelu, gdy ją to krępuje, za dłonie się po prostu trzymajcie a ciepło, energia popłynie i czasem utrzyma mocniej niż ci się wydaje.

W taki właśnie sposób, gdy sama leżałam w szpitalu wycieńczona po ciężkiej operacji trzymała mnie za rękę przyjaciółka, i widziałam to energetycznie w przełożeniu jako bardzo silny sznur-więź, którym oplotła moją postać, bym z tego świata nie uciekła, to złoty sznur który trzymał mnie mocno, gdyby nie on…uniosłabym się wyżej dalej, jak balonik z helem i już pewnie nie wróciła…A to tylko niepozorne trzymanie dłoni..

Tak wygląda uzdrawianie w praktyce, tylko nie wszyscy mamy wgląd w to jak to wygląda w przełożeniu na język energii, w innym wymiarze naszego ja. Dlatego tak ważne jest by najpierw po prostu sercem czuć i poszerzać naszą miłość, wiarę, bo to prosta droga do Prawdy, otwarcia się bramy głównej- Serca, z którego i do którego wszystkie bramy-ośrodki prowadzą. Poprzez te wrota możesz dotknąć wszystkiego i uzdrowić najbardziej odległe przestrzenie, nawet bez widzenia.

Ostatnio moja koleżanka też reikowiczka leżała z moją córeczką na łóżku i trzymała jej dłoń na plechach i powiedziała: chciałam przemodlić jej plecy…uśmiechnęłam się w duchu, takie to piękne i proste (ale o modlitwie innym razem). Potem usiadła na łóżku i niby w zabawie mówi do mojej córki: wiesz co?, chodź wyciągniemy te choróbsko z twoich uszu (zapalenie ucha) i ciągnie taki magiczny sznurek z ucha jakby ciężki wór z czymś wyciągała, a potem ze śmiechem pyta czy już, moja córeczka na to poważnie, że jeszcze nie, jeszcze trochę zostało, wiec ona dalej ciągnie z wysiłkiem i na koniec razem biorą ‘to’ i chlup za okno wyrzucają… Bardzo ciekawy widok, a co najlepsze niby niepozorna zabawa ale działa! Swoją drogą, wielka miłość i zrozumienie psychiki dzieci, fakt, że dzieci wspaniale czują się z tą osobą, są swobodne, bardzo pomaga jej w pracy z nimi.

I tak wygląda właśnie praca z energią na co dzień, niby nic wielkiego ale pracujesz, cały czas. Na pewnych poziomach nasza energia nie odpoczywa, ona działa cały czas, przerabia informacje, plecie struktury, wydarzenia, mieli energię, przeplata i wybiera, selekcjonuje, dodaje i znów przebiera… A my to tu nieraz trudno ciężko odczuwamy jako ból głowy, mdłości czy wymioty, przy dużym obciążeniu i ciężkich energiach. Gdy bierzemy na siebie problem z czymś, co ma podobne wzorce w naszej energii (tego radzę unikać) może się na nas odkalkować coś, czego sami do końca nie przerobiliśmy, z czym mamy problem w tym życiu. Może to wówczas na nas podziałać z podwójna siłą i po tym samym wzorcu, odbić się boleśnie na nas, przejść do nas jakby po utartej ścieżce, jeśli dotąd nie zamknęliśmy i nie pożegnaliśmy tej sprawy-problemu w naszym życiu. Dlatego nie na wszystko się porywajmy jak z motyką na słońce… pokora to chyba podstawa bhp…bezpieczeństwa w tej pracy. Mi osobiście lęki przed czymś sporo pomagają jako tzw. dzwonek alarmowy. Trzeba pamiętać, że nic czego się dotykamy nie pozostaje dla nas do końca obojętne, w końcu przez siebie to przerabiasz w swojej aurze….owszem łatwej im wyższa wibracja – tym mniej bólu głowy jak to mówię, ale nigdy nie wiesz do końca na co trafisz i co jest na końcu tej nitki (chyba że wiesz, a wtedy chylę czoło z uznaniem) z czym jeszcze się splata…czasem i to nie ujma, wycofujemy się po zrobieniu tyle, ile na dany czas się dało, bo reszty nie da się jeszcze ruszyć bez pogrzebania się pod lawiną …

Znaki zaś (mówię o symbolach reiki) są w nas i to nasza wola by je użyć, coś wzmocnić, gdy poczujemy, że ich potrzebujemy w danym przypadku lub nie, albo można po prostu pozwolić im być, płynąć poprzez nas…hmmm to jak pierwiastki we krwi, które wysyłamy do roboty tam gdzie trzeba coś naprawić (jak w starym serialu animowanym- Było sobie życie :)).

Reiki to codzienność życia z energią, w świecie energii poprzez miłość i serdeczność do ludzi…To też świadome pamiętanie o tym, że jesteśmy połączeni na wielu poziomach, niewidzialnych, że jesteśmy złożonymi istotami ale w jedność duchowo połączeni.

Życzę wam samych ciekawych i dobrych doświadczeń na drodze życia-uzdrawiania, pamiętajcie, że trudne też może być piękne…i bierzcie tyle ile jesteście wstanie udźwignąć naraz.

Pozdrawiam,
Magdalena

Brak komentarzy