kwi 30 2015

pycha–Pokora–zrozumienie, odmienna jakość doświadczania

Bardzo zapadł mi w pamięć cytat z Życia i nauki Mistrzów Dalekiego Wschodu: ’… pycha jest nienauczalna…’. Pokora zaś pojmuje, uczy się, rozwija. Opór przed doświadczaniem to też brak pokory…duma, pycha, powoduje tarcie, zwalnia nas i tylko boleśnie wydłuża czas trwania doświadczenia. Gdy uświadamiasz sobie proces energetyczny i widzisz mechanizmy, które poruszają za sznurki w twoim splocie losów, postrzegasz siebie jako nie jedną ale dwie osoby a trzecią jesteś ty obserwator, to widzisz i aktora na scenie i tych co ci doradzają i jednocześnie jesteś wstanie obserwować ten proces z boku… To dziwne uczucie ale można się do niego przyzwyczaić i z czasem nauczyć rozróżniać swoje prawdziwe pobudki i cele. Przepięknie zostało to ujęte w Mistrzach Dalekiego Wschodu- nie pamiętam dokładnie cytatu ale sens przesłania był mniej więcej taki: gdy już wespniesz się na szczyt, na pewnym etapie swego rozwoju będziesz musiał wejść do swojej wewnętrznej świątyni, do swego sanktuarium, a tam za zamkniętymi drzwiami spotkasz swego największego wroga- Twoje małostkowe ja- i będziesz musiał się nauczyć nad nim panować. To tak uderzająco prawdziwe, że nie wymaga komentarza.

Nie zawsze chcemy też wziąć gotowe rozwiązania od innych, od tych którzy już szli tą drogą przed nami, często unosimy się w pysze, myśląc sobie, że ja nie będę gorszy, też potrafię tego dokonać, sama to zrobić, zdobyć ten szczyt nie wydeptaną ścieżką idąc, na mapę od przyjaciela daną nie zerkając…pytanie brzmi, po co? I znów nasze ego bierze górę… Podyskutuj jeśli umiesz, nie oceniaj jeśli potrafisz, nie wzgardzaj, uszanuj, jeśli nie chcesz- nie korzystaj… Czasem to trudne, bo zawsze wymaga zatrzymania się i przeanalizowania, w sobie, wyciszenia emocji i dojścia do ich źródła, zobaczenia co nami powoduje, co mnie wzburza, czemu się tak złoszczę, czemu mnie to tak dotyka?

Doświadczanie ze świadomością jak procesy się dzieją, postrzeganie jak losy się tkają, z czym się przeplatają, skąd wypływają, czyli patrzenie na doświadczenia i nas w nich poprzez świadomość 9 czakry, nie jest wcale prostsze jakby się to mogło wydawać. To, że widzisz i pojmujesz zależności, skąd dane doświadczenie przyszło do twego życia, z czym się splata i jaki wynik może mieć w zależności od twego zrozumienia- nie znaczy, że nie czujesz przykrości, że nie odczuwasz emocji, że nie boli cię, i że w środku czasem nie walczysz… Zmienia się tylko szybkość pojmowania, łączenie faktów w całość, postrzeganie z perspektywy obserwatora. Jednak nadal obelgę czujesz na sobie, obraźliwe myśli i słowa nadal potrafią ranić (jeszcze…), ale teraz pojmujesz przyczynę, nie winisz losu za doświadczenia, składasz tę układankę, dochodzisz do początku i widzisz wielorakie rozwiązania na końcu tej nitki… I teraz musisz zadecydować czy reagujesz tym małostkowym ja-och jakże kusi odpowiedzieć obelgą na obelgę…ale już widzisz efekty zanim się wydarzą w materii…i włącza się pokora- dzięki Bogu, i opamiętanie… I znów się uczysz, znów pojmujesz, znów rozumiesz, że to walka z wiatrakami. Tutaj kłania się lekcja szacunku, tolerancji, pojmowania siebie w wielowymiarowym aspekcie istnienia, powiązania na wielu poziomach między nami a innymi uczestnikami zdarzeń- ludźmi. Nasze małostkowe ja, chętnie wszędzie widzi wrogów, nie postrzegając, że samo jest największym wrogiem, walczy zaciekle o swoją dominację …no właśnie nad czym, nad kim? Każdy kto widzi taką relację w sobie już pojmuje… I choć wydaje się to z pozoru proste i myślimy, że gdy już tam dojdziemy, wespniemy się na ten kolejny szczebel, a nasza świadomość znów się zmieni, poszerzy, perspektywa jakby zwiększy to będzie nam łatwiej…ale każdy poziom ma swoje trudności, swoje lekcje. Nie zapominajmy, że ‘im wyżej wejdziesz tym boleśniej spadasz’. Dlaczego, pytamy? Dlaczego, przecież wiem już więcej, więcej rozumiem, szybciej się uczę… Tak, ale Twoje pojmowanie, wrażliwość, Ty cały się zmieniasz. Masz większą wrażliwość energetyczną na procesy, większą zdolność ich postrzegania. I tak jak łatwiej teraz dostroić ci się do pięknych, wzniosłych wibracji miłości, piękna i jesteś bardziej wrażliwy na odczucia estetyczne, tak i drugi biegun odczuwasz mocniej. I tak myśli innych, emocje bardziej odbierasz sobą, nie zawsze są to pozytywne wibracje… Wówczas, po prosu czujemy, silnie, nieraz w ciele swoim…ból głowy, nudności…to są moje reakcje na atak myślowy-energetyczny… I choć rozumiem skąd i dlaczego…to nadal jest mi ciężko pogodzić się z tym, że ktoś widzi siebie jako pana nie tylko siebie i swego świata ale pragnie też swoje reguły, zasady wnieść do mojego, nie mówiąc nawet dzień dobry, czy możemy porozmawiać… Pycha jest nienauczalna, pokora to droga do wiedzy, zrozumienia, do oświecenia.

Ostatnio dziękowałam swojej przyjaciółce, która pokazała mi drogę na skróty po swoich doświadczeniach do celu, pokazała mapę swoich doświadczeń ucznia, pokazała jak iść, by na minę nie stanąć… 🙂 W pierwszym odruchu cała sobą się napuszyłam i w środku na obronę nastawiłam… Przecież ja sama wiem jak to zrobić, nikt mi nie musi tłumaczyć, nie jestem gorsza, ja też potrafię sama zajść wysoko! A fe i znów ta sama ‘mała ja’ z pokoju nos wyściubia i tylko ciągle: ja i moje racje… Ta sama śpiewka, ta sama nuta…fałszem brzmiąca i na manowce prowadząca, coraz lepiej uczę się ją rozpoznawać… I stale ten cytat przed oczami- spotkasz tam swojego największego wroga –twoje małostkowe ja. W sumie całe doświadczenie z udowadnianiem racji zajęło mi chyba ze dwa tygodnie…zanim przełknęłam własną dumę i poszłam po rozum do głowy. Po co mam jechać całą wyboistą drogę w 30-stopniowy upał na trzykołowym rowerku, kiedy już samoloty latają tą trasą… I mogę poświęcić swoją energię i czas na doświadczenie, które będzie dla mnie na teraz cenniejsze, więcej wniesie do mego bycia, istnienia i szybciej mnie do upragnionego celu wyniesie.

Ileż rozwiązań gotowych w życiu przychodzi do nas na tacy, od przyjaciela, od rodzica (od nich z reguły najmniej się lubimy uczyć z wiekiem:)), od napotkanego nieznajomego w windzie…Gdyby chcieć posłuchać drugiego człowieka bez zbędnych ocen i na chwilę zamknąć drzwi dla naszego małego podżegacza to można doświadczyć cudownych rozwiązań wielu problemów – na które rady długo nie mogliśmy znaleźć.. Bo pycha zawsze blokuje, zamyka zrozumienie… I tak gdy nie osądzamy, gdy nie walczymy z czyjąś prawdą, gdy nie porównujemy, po prostu dajemy prawo każdemu do własnych wniosków, własnej drogi rozumowania, to otwieramy siebie na naukę, na szybszy proces doświadczania-wspinania się po tej przysłowiowej drabinie rozwoju. Nigdy nie wiesz skąd akurat przyjdzie do Ciebie słowo, które odmieni twoje życie, które rozjaśni ciemną przestrzeń, które rozwiązanie przyniesie, czasem jak piorun z jasnego Nieba uderza w najmniej spodziewanych okolicznościach i momencie. A gdy się odwracasz i patrzysz kto ci przyniósł to rozwiązanie …widzisz… no właśnie kogo? Wroga czy przyjaciela, jak wcześniej, dotąd definiowałeś tę osobę? Czy ta definicja nie przeszkadzała ci przyjąć rozwiązania, podpowiedzi z duchowych wyżyn szukających do ciebie sposobu dotarcia.

Bywa tak, że nasze płaszczyzna duchowa próbuje na różne sposoby dotrzeć do nas, dać nam ten upragniony znak, bądź przynieść rozwiązanie (nie zawsze jest ono takie jakiego się spodziewamy lub tutaj oceniamy za najlepsze- trzeba się powodzić z tym, że stamtąd schodzą te lepsze rozwiązania, bo obraz perspektywa, ogląd naszego życia jest szerszy). Jednak często sami blokujemy te dobre znaki, pomocną energię, rozwiązania dla naszego życia…. A gdy w życiu 🙂 uda się nas zaskoczyć na chwili gdy nie pilnujemy stale otoczenia, gdy wyłączamy osąd i naszym czystym ja wpatrujemy się, a dusza podziwia sobą, czasem dziękując za jakieś piękno… wtedy jest szansa, że wpuścimy do środka odrobinę cudu, że przyjmiemy te dobre rozwiązania… Przychylnym okiem spojrzymy na kogoś obok stojącego, weźmiemy tę tacę tak odruchowo jakby i uda się pójść dalej i zmienić perspektywę na dalsze podróżowanie…razem.

Dziękuję za gotowe mapy moim nauczycielom, nie zawsze chętnie je przyjmowałam, czasem mały kuksaniec, lub upomnienie otrzymałam, teraz gdy już je mam jestem wdzięczna, że udało mi się zapanować nad tym swoim osobistym wrogiem i wybrać lepiej… Ale nie zawsze, a raczej w większości nie jest to proste, stale zmagamy się ze swoimi słabościami, ze stereotypami, z wciąż żywym w nas ‘oko za oko, ząb za ząb’, ‘ja kontra reszta świata’…. Ale z perspektywy duchowej wszystko to wygląda śmiesznie, jak walka dzieci w piaskownicy na plastikowe miecze… Gdy już odłożysz ten mieczyk i wyjdziesz z piaskownicy, wszyscy w końcu wyrastamy (mam nadzieję) z piaskownicy, to sam się pod nosem uśmiechasz do tego wspomnienia, do siebie sprzed lat, i z wyrozumiałym, pobłażliwym uśmiechem idziesz dalej swoją drogą, te zaczepki twego ‘małego ja’ już tylko cię bawią…

 🙂 Magdalena

Brak komentarzy