mar 26 2015

Pokora i wyjątkowość

pokoraKażdy pragnie być kimś wyjątkowym, odznaczać się na tle innych jakimiś niepowtarzalnymi zdolnościami, nadzwyczajnymi darami, mieć coś co by sprawiało że …możemy się czuć lepsi od innych. Pycha, chęć ukazania się w lepszym świetle na tle grupy, dowartościowania siebie gdzieś tam zawsze tkwi, nie koniecznie na wierzchu, często zakopana głęboko, bądź zawoalowana pod innymi nazwami typu- poczucie misji, zbawianie świata czy liderowanie w czymś, pokazywanie drogi ‘mniejszym’.

To ciekawe jak łatwo sami siebie możemy oszukiwać, że cel jest szczytny, motywy również, doskonale w to wierzymy…a umyka nam poczucie wyższości, które wkrada się jak złodziej pod maską skromności i fałszywej pokory. Myślę, że to główny problem na drodze ezoteryki. Na początku drogi, przy dużej dozie naiwności i prawych intencji, idealizmu i poszukiwaniu wyłącznie szczytnych pięknych wrażeń i ludzi, jesteśmy bardziej skorzy do jednoznacznych opinii, do poczucia, że mamy misję, że jesteśmy lepsi w tym sensie, że wiemy coś trochę więcej, że widzimy świat trochę inaczej, że niby mamy te wyższe poczucie etyki… I nieraz wchodzimy z zachwytem w świat tak naprawdę naszej własnej wyobraźni na temat tego jak coś wygląda, nie widząc stanu faktycznego. Subiektywizm zawsze będzie naszym światem przy włączonej ocenie. Jednak co ciekawe nawet w tych pięknych światach-energiach, w tych naszych wspaniałych początkowych wyobrażeniach o doskonałych ludziach, uzdrowicielach, terapeutach, wróżbitach, kryje się drugie dno- wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, mamy swoje wady i też jesteśmy w drodze, jak każdy człowiek tutaj… Mamy te same od Boga dane możliwości, za rok dwa ja będę być może w tyle za tobą a ty daleko przede mną, ale to miło, że wydeptałeś ścieżkę dla mnie… 🙂 będzie mi lżej iść.

Nikt nie lubi być w roli ucznia przez całe życie, każdy chce przejść przez ten etap i być już profesorem na uczelni życia i mieć uprawnienia by nauczać innych, tymczasem to bardziej zwodnicza myśl niż mogłoby się wydawać. Myślę, że w pewnym sensie największą lekcją do opanowania tutaj jest lekcja pokory, i brakuje jej nam wszystkim. Wszyscy lubimy słuchać na swój temat pochlebnych opinii, każdy chciałby usłyszeć o sobie, że ma piękne barwy aury, że jego kolory wskazują na jego wyższe zdolności pojmowania świata, że ma wprowadzać tu na Ziemi nowe wzorce dla innych, że jest kimś wyjątkowym… I wszystko ok…ale co jeśli do tego doda się, że wszyscy jesteśmy wyjątkowi i w zasadzie to każdy ma piękne barwy w swojej palecie aury. To gdzie wtedy podziewa się nasza wyjątkowość, jeśli nie mamy jej do kogo przyrównać lub na czyim tle się wybić???

Tak naprawdę u podstaw poczucia misji, wyższego celu, wykazania się, dokonania czegoś wielkiego, często kryje się coś czego sami nie zauważamy, lub nie pojmujemy do końca w naszym obrazie intencji- to pycha, poczucie wyższości. Tak naprawdę gdyby wierzyć głęboko w środku i widzieć, że nie ma między nami różnić, że wszyscy jesteśmy w drodze na jakimś etapie, a poza czasem i przestrzenią właściwie już wszyscy dotarliśmy do tego samego miejsca gdzie doskonałość jest w nas na zawsze widoczna… to opadają złudne motywy i zostaje to co najważniejsze. Pokora- to chyba najtrudniejsze co przyszło nam opanować w życiu. Nie wszyscy nawet uznają jej godność i rację bytu… A to cnota wielka i wskazuje na prawdziwą wielkość Człowieka. Ona nie krzyczy i nie doprasza się o uwagę, nie prosi o przystrojenie w piękne barwy i klejnoty na głowę, ona nie domaga się zauważenia ani wywyższenia, ona w swej skromności spuszcza powieki i obdziela, błogosławi w ciszy, bez nagłaśniania, bez domagania się uznania…

Nie jeden raz w swoim życiu miałam robiony portret aury i słuchałam miłych słów na swój temat. Teraz gdy patrzę wstecz, trochę inaczej spostrzegam siebie z tamtych lat, początków drogi w ezoteryce… Wtedy był większy entuzjazm, poczucie misji :), chęć niesienia pomocy-zawsze chyba się od tego zaczyna…, ale także chęć usłyszenia, że ma się to coś, ten dar, te kolory-usłyszenia potwierdzenia z innych ust, że ma się wyjątkowe zdolności :). O naiwności ludzka! I oczywiście, dziękuję Agnieszce Bruzgo, że nie zburzyła mojej wiary, lecz pokazała jak wygląda ta droga w ezoteryce troszkę dalej, bez rozentuzjazmowanej naiwności, i dziękuję, że przy odsłanianiu kulisów nie obdarła mnie z marzeń…

Później, na własnym doświadczeniu uczymy się widzieć realia pracy, bycia tu w materii i energii jednocześnie, nieco inaczej. Powoli zaczynamy rozumieć, że faktycznie to nie ważne czy jesteś złoty, zielony, czy głównie różowy, a może indygo, czy kryształowy, ważne co z tym zrobisz i na ile zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę ty, on, ja mamy jakieś barwy- i one się zmieniają z latami, nie zostają nam przecież do końca życia. I każda z tych barw ma swój wydźwięk i negatywny i pozytywny, każdy kij ma dwa końce…a im wyżej potrafisz sięgnąć tym niżej możesz upaść…i tu znów trzeba uważać na pychę, na wybijające się poczucie wyższości, na traktowanie ludzi zawsze jak uczniów, jak tych którzy nie są na równi z nami… Jak to się mówi: im dalej w las tym trudniej o dystans do siebie. Hihi ale nie ma tak przeważnie, że długo chodzimy w aureoli swojej własnej świętości, przynajmniej w moim życiu, zawsze niezawodnie działa mechanizm powrotu do codzienności. Gdy tylko zagalopuję się zbytnio zaraz coś się wykreuje na siatce zdarzeń, co da takiego kopa, że lecę w dół z tej swojej chmurki własnej dumy i wyższości i potem poobijana walę się w czoła i mówię: wstawaj i ‘zaiwaniaj’ ze wszystkimi pod górkę na piechotkę, bo jakoś skrzydełek jeszcze nie widzę :). I tak to jest, że życie, nasz własny Nauczyciel szybciutko stawia nas do pionu w taki czy inny sposób przypominając kim jesteśmy i dokąd idziemy. I okazuje się, że nie chodzi w tym o to, że mamy bilet w pierwszej klasie w ekspresie do Nieba… Raczej gdzieś tam na tyłach idziemy i staramy się trzymać pochodnię nad głową swoją i może współtowarzysza żeby razem się nie przewrócić i nie upaść w tej trudnej drodze. To, że teraz, na tym etapie drogi akurat może trochę lepiej widzimy, rozumiemy zależności, dostrzegamy przeszkody na drodze i kawałek dalej mapę drogi, nie znaczy, że czyni nas to innymi, wyjątkowymi, nadal jesteśmy tym samym, ludźmi w drodze… A kto wie kto przytrzyma pochodnię nad twoją głową, na innej z dróg, w innym czasie, gdy twój płomień osłabnie pod wpływem nieprzyjaznego wiatru…

Im wyżej o sobie myślimy tym łatwiej popadamy w pułapkę, błądzimy i gubimy drogę, bo wówczas trudniej postawić się w roli pokornego słuchacza, który chce i potrafi jeszcze poprosić o pokazanie drogi, bo się nie wstydzi, bo nie czuje, że pytanie ujmę mu przynosi…

Kto pyta nie błądzi, a gdy nadchodzi czas, kiedy myślę, że ja już nie mam o co i głównie kogo pytać, to chyba źle się dzieje ze mną, bo każdy człowiek może być drogowskazem, nawet nieświadomym. Odpowiedzi przychodzą gdy pytamy, z góry zawsze przychodzą, różnymi kanałami, drogami, metodami, a jeśli odcinamy się poprzez wywyższenie się, uniesienie od części z nich, to rzeczywiście odgradzamy się od miłości, przekazu, pomocy, prowadzenia. Pokora to skarb, niedoceniany. Nie warto odcinać się przez sztuczne podziały i role, zawsze warto być człowiekiem, i widzieć takiegoż człowieka w drugiej istocie.

A gdy zabrzmi w głowie fałszywa nuta, dziwna melodia- że ja do wyższych celów jestem stworzona, to zapytaj siebie- do wyższych niż kto? Niż on, ona, niż twój brat siostra, koleżanka, kolega? Czy z innej gliny ulepiona jestem, czy inny Dom mamy, czy cel podróży może taki sam mamy, tyle że innymi drogami podążamy do jednego Celu… Wsłuchaj się w głos swojej duszy, ona nigdy o wyższość nie opowiada i o porównania nie woła, ona mówi: tylko kochaj i bądź tu razem z nami, chodźmy razem…
Każdy jest piękny i wyjątkowy, ale ta wyjątkowość nabiera innego znaczenia, gdy się tę niepowtarzalną cechę piękna nada każdemu..

Magdalena

Brak komentarzy