sty 12 2015

Zemsta czyli ulotne poczucie satysfakcji

illuminaticoverZłamane serce, poczucie doznanej krzywdy, poniżenie, poczucie zdrady i niesprawiedliwości często przeradza się w złość a najprostszym sposobem pozbycia się frustracji i jak nieraz to już słyszałam poprawienia sobie nastroju jest odegranie się, rewanż. Jak to wygląda symbolicznie w świecie tarota:
Sprawa to Rycerz Pentakli -umówiliśmy się na coś a ty nie dotrzymujesz warunków tej umowy- czyli kłaniają się zasady na jakich budujemy związek. Główny problem to 5 Pentakli, czyli jak wyjść z impasu, jak poczuć, że wszystko znów ma sens, że nie tylko ja skazany jestem na przegraną, na gorszy los, na siedzenie i przełykanie gorzkiej pigułki rozczarowania.

Aura pytania to Głupiec- w pozycji odwróconej często podąża określonymi schematami, nie zmienia swoich utartych sposobów na życie, nawet jeśli się nie sprawdzają, nie potrafi lub nie chce wyciągać wniosków z błędnych decyzji i poczynań. Myślę, że ta opcja tyczy się zarówno strony zdradzającej nasze zaufanie jak i tej, która tkwi w poczuciu urazy nie potrafiąc się zdobyć na odwagę, by odmienić schemat własnej reakcji. Takim schematem-ślepą uliczką może być uwięzienie siebie samego w poczuciu doznanej krzywdy i zatopienie się w depresji bądź czynne przystąpienie do rewanżu czyli odegranie się tą sama monetą- zdradą, lekceważeniem, zemstą…

Na minus w tej sytuacji będzie działać 8 monet, która tu akurat nie prowadzi do pozytywnych efektów w miarę nabywania praktyki. Na mojej 8 monet widać wystrojoną kobietę gotową do wyjścia ( we współczesnym świecie wybiera się na dyskotekę, przyjęcie, imprezę, po prostu spotkać kogoś nowego) a za progiem domu czai się wąż-czyli zdrada, pokusa. Na korzyść w tej sytuacji, jak zawsze, działa powściąganie własnych emocji, nie dopuszczenie do głosu Asa Buław, nieposkromionego pędu by dać upust swoim wybuchowym emocjom -rozszalałemu poczuciu krzywdy. Wyciszenie to rada, której należy posłuchać na początku.

Czasem niestety nie ma innej opcji niż przyznać się przed sobą że jestem niezadowolony z tego układu, ze schematu, w którym tkwię- to cesarzowa odwrócona. Cesarzowa zawsze ma zapewnioną pozycję i rolę w domu, na dworze, ale czasem tkwi w pewnych układach, miejscach, które choć wydają się komfortowe to tłamszą jej prawdziwe ja i poczucie wolności.

Czasem trzeba po prostu pozwolić sobie na płacz, najważniejsze jednak by nie mieszać w tu ambicji, ego, ze łzami. Ego chętnie podpowie, że jesteś przegrany w tej sytuacji, że to wojna a ty ją przegrywasz. Tymczasem, to nie wojna, to sojusz, tylko druga strona nie zawsze radzi sobie ze sobą, podobnie jak ty. Nie ma ludzi doskonałych, każdy ma swoje problemy i frustracje, każdy popełnia błędy.

U podłoża większości schematów zemsty leży zranione ego, urażona duma, pycha. Nic tak nie boli jak zranione ego, które czuje się sponiewierane i poniżone, a gdy pogrążamy się w tym poczuciu krzywdy i skupiamy nasze myśli na negatywnym nakręcaniu się w środku efekt będzie bardzo przewidywalny. Bardzo wielu ludzi nie zna innej formy rozładowania nagromadzonych myśli o poczuciu zranionej dumy niż zranienie drugiej osoby w ten sam sposób. Stara zasada: oko za oko, ząb za ząb, wciąż pokutuje w świadomości wielu par.

4 buław- czyli ja już mu pokażę kto tu rządzi! Czyli próba sił i walka o wpływy, to kolejny stereotyp. Postrzeganie partnera jako osobę, z którą rywalizujemy o coś, o pozycję, o władzę, o wolność, zamiast jako kogoś z kim wspólnie przecież idziemy i powinniśmy iść zawsze a nie tylko wówczas gdy nam to pasuje. Gdybyśmy potrafili nie odcinać się natychmiastowo od drugiej osoby przy najmniejszej urazie to łatwiej byłoby nam nie dopuszczać do większych pomyłek i separacji, każdy brak porozumienia, każde odcięcie się na poziomie myśli i emocji, każde uniesienie się dumą i honorem, to nic innego jak dołożenie do worka różnić, dołożenie kolejnej cegiełki w murze, który nas odgradza i może prowadzić w końcu do rozwodu. Idąc tym tokiem myślowym, zbieramy w sobie siły do kolejnej walki, bo tak postrzegamy związek- jako wojnę, walkę, kolejne wyzwanie życiowe, etap w którym muszę wygrać, nie patrzymy już na drugą osobę jak na czującego człowieka, którego przecież coś motywuje do takich a nie innych decyzji, lecz jak na wroga, który właśnie podeptał nasze uczucia. To, że druga strona to przecież nasz ukochany, ukochana sprzed lat nas już nie interesuje, teraz to obcy, któremu trzeba dać nauczkę i pokazać jego miejsce. Jak się porozumieć z kimś kogo z góry traktujemy jak wroga? Bardzo trudno, bo kogo interesuje co czuje druga strona…

Nasze lęki to 5 mieczy- każdy boi się, że to właśnie on będzie tą strona która przegra, która okaże słabość, która nie będzie dyktować warunków rozejmu. I tu pojawia się straszna dla ego myśl, a co jeśli tak już będzie zawsze? Jeśli tym razem popuszczę, to za każdym razem będę już przegrywać. Nasze poczucie wartości raptem maleje drastycznie i gorączkowo szukamy sposobu jak je na nowo odbudować. Sęk jednak nie w tym kto rządzi, bo samo wyjście z takiego punktu założenia już skazuje na porażkę twórcę takiego świata-zawsze będzie tkwił w schemacie wojny domowej i podziału strefy wpływów.

Sęk w tym, by zobaczyć, zweryfikować jak nasze pierwsze, pierwotne założenia związku, partnerstwa mają się do obecnej sytuacji, czy już powstały pewne schematy w związku, których nie chciałam dopuścić, a które życie podyktowało i jak do tego doszło. Czego naprawdę oczekuję na tym etapie, a czego on oczekuje, co możemy sobie nawzajem dać, kto na ile jest wstanie pójść na kompromis by zbudować relację na nowych zasadach uwzgledniających nowe opcje. Czy da się wprowadzić do naszej codziennej rutyny element, który uwzględni, dopuści realizowanie się jednej i drugiej strony bez przymusu godzenia się na coś, co już dłużej się nie sprawdza. Czy możliwe jest wyjście z rutyny bez ranienia drugiej strony, konstruktywne realizowanie siebie? Często odcinamy się od drugiej osoby szukając realizacji własnych potrzeb gdzie indziej, bo obwiniamy drugą stronę o nieudane, zmarnowane życie. Tymczasem warto się zastanowić jak można nadal czuć wolność i odczuwać radość, realizować się, będąc jednocześnie w związku i nie raniąc przy tym drugiej strony.

Często też ta strona, która pozostaje w tyle, która czuje się zamknięta w domu, lub porzucona, sama się ogranicza, nie ma siły spojrzeć poza pewne schematy myślowe i narzucone sobie więzienie z obawy przed upadkiem, przed opuszczeniem, przed samotnością, bezradnością. Wiele osób nie poszukuje konstruktywnych rozwiązań z braku wiary, że w ogóle może się im udać, z niechęci, z lenistwa, dlatego że wygodniej jest tkwić w utartym, znanym schemacie niż narazić się na wyzwania i poszukiwanie nowej drogi. Wiele osób unieszczęśliwia się na siłę próbując podtrzymać stare reguły gry w związku, wiele osób unieszczęśliwia się poprzez stałe odtwarzanie schematu zdrada-rewanż, zemsta, wiele osób unieszczęśliwia się poprzez stwarzanie mentalnych blokad, budowanie więzienia pełnego lęku i obaw, obsesyjnych myśli w stylu ‘sama sobie nie poradzę, lepiej żyć byle jak z kimś niż samemu w biedzie’.

Bardzo ważne w każdej z tych sytuacji jest by poczucie własnej wartości jako człowieka, pełnoprawnej osoby było na stałym poziomie, nie podkopywanym przez różne zdarzenia w życiu przez to jak on ona mnie traktuje lub sądzę, że traktuje. To co ważne w związku powinno być zawsze utrzymywane przed oczyma- czy nadal chcemy być razem, czy chcemy być rodziną, czy się kochamy? Jeśli odpowiedź brzmi tak, to warto konstruktywnie budować i wspierać się… zawsze. Jeśli odpowiedź brzmi nie, to warto zastanowić się po co zapętlać się w błędne koło i marnować czas oraz energię na ranienie się nawzajem, na wojnę podjazdową- w imię czego? Szczęścia rodzinnego, jakiego szczęścia? Może warto wrócić do początku i zadać sobie pytanie: po co ja to wszystko w ogóle robię? Niektórzy łapią się w pułapkę własnych myśli i zapętlają w grze na potyczki i zemsty, aż w końcu wierzą, że to jedyny sposób na życie, pomijają przy tym osoby trzecie, które po drodze ranią, bo najważniejsze jest by wygrać. Ale wygrać co? Czasem nieodwracalnie zapędzają się w kozi róg niszcząc sobie życie, a gdy po latach chcą coś zmienić, nie wiedzą już jak żyć inaczej, jak sobie odpuścić i odejść.

I tak Rydwan, który nigdy się nie zatrzymuje ale czasem zwalnia dla nas, mówi na koniec, żebyśmy przemyśleli dokąd pędzimy i jaki jest cel naszej podróży, co chcemy osiągnąć i czy aby na pewno w efekcie końcowym będzie to to czego naprawdę w środku pragniemy i potrzebujemy? Zanim zaczniemy obmyślać najlepszy sposób na rewanż, może najpierw warto by odpowiedzieć sobie na te podstawowe pytania.

Magdalena

Brak komentarzy