gru 08 2014

Lekcje życiowe

lessons-learnedTe same sytuacje powracające raz po raz, podobni ludzie, których nieraz chcielibyśmy więcej nie spotkać, te same zdarzenia i przeciwności losu. Wszystko to tworzy pewien wzór, mozaikę naszego życia, czy wzór ulega zmianie, czy nie? Czasem mamy wrażenie, że tkwimy w pętli czasu, tak bardzo nas przygniata ta sama wkoło powtarzająca się scena, to jakbyśmy brali udział w niekończącym się spektaklu pod tytułem – ‘Znowu mnie to spotyka, czy to jakieś fatum?”

Wielu ludzi pyta, czy zrobili coś złego w poprzednim życiu, albo dlaczego Bóg ich tak kara, lub dlaczego mają takiego pecha, bo wciąż powraca do nich jak bumerang ta sama osoba, ten sam przypadek, ta sama lekcja.  Ileż to razy poddajemy się na widok takiego a nie innego zachowania bliskiej nam osoby, które powtarza się doprowadzając nas do przysłowiowej szewskiej pasji. Wracasz do domu a tam bałagan, nikt nie dba o twoją pracę, nie szanuje ciebie; lub wracasz do domu a tam druga połowa zła i podminowana i tylko czekasz kiedy wyleje się z niej cała pretensja do ciebie. To tak często powtarzające się schematy, że często więżą nas przez lata. Ani walka, ani upór, ani gniew nic nie dają- próbowałam, próbowałem już wszystkiego, ona się nigdy nie zmieni, słyszy się zrezygnowane głosy ludzi, którzy się poddają, bo jakby utracili siłę do zmierzenia się z problemem, energia z nich uszła, a próby przyglądania się sytuacji w sposób odmienny spalają na panewce. Każdy wymaga z reguły od drugiej strony zmiany, albo… i tu wylicza w myślach szereg gróźb, które mógłby spełnić jako ostateczne ultimatum dla drugiej strony. Podobne sceny można nieraz zaobserwować w pracy, w relacjach z kolegami z pracy, szefem, podwładnymi, w sklepie, w taksówce, czy na wczasach, ludzie są wszędzie i wszędzie, jak daleko byśmy nie uciekali, wchodzimy w pewne interakcje. Mam koleżankę, która nie cierpi jeździć taksówkami, bo często trafia na osoby, które próbują wieźć ją naokoło, a kiedy zwraca uwagę robią się opryskliwe, dlatego jak mówi, woli unikać taksówek. Z kolei mój znajomy, jest głęboko przekonany o tym, że ludzie to w większości, przepraszam za wyrażenie, półgłówki i czasem najlepszy sposób na wpojenie im czegoś to rozwiązanie siłowe- nie trudno się domyślać jakie sytuacje on stale przerabia…

Niby wszystko to wydaje się jasne i oczywiste do momentu, kiedy nie spotyka nas. Póki patrzymy na czyjeś życie bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie, wyciąganie wniosków, obiektywne spojrzenie, oddzielenie się od emocji, zauważenie ciągu zdarzeń. Ale gdy przychodzi do dokonania tej samej rachuby we własnym życiu, nieomal zawsze pojawia się stronniczość. Emocje, stare żale, które się nam wydawało już dawno przerobiliśmy i pożegnaliśmy wypływają i dodają do garnka i tak już pełnego po brzegi. Kiedy jakaś wydawać by się mogło przerobiona przez nas lekcja życiowa, pożegnana cecha, sytuacja życiowa, odzywa się raptem ze zdwojoną siłą za sprawą małego, niewinnego wydawać by się mogło incydentu, to znaczy, że wciąż nie zamknęliśmy do końca furtki jakiegoś rozdziału. Czasem przykrywamy tylko stare śmieci, zamiatamy pod dywan, i wygląda na to, że wszystko jest pięknie, do czasu kiedy w zabawie przez ‘przypadek’ nie odkryjemy całego bałaganu, który na nowo rozlewa się po całym mieszkaniu, zalewając nasze życie, wypływając w postaci niepohamowanych emocji, pretensji i gniewu. Jeżeli wciąż te same dręczące sytuacje, ludzie z podobnymi cechami charakteru powracają (nie muszą pojawiać się pod postacią tej samej osoby, możesz zmienić aktora w sztuce ale jego rola pozostaje bez zmian) to znaczy, że twoje pojmowanie tegoż zbioru cech, twoja ocena pozostała bez znaczącej zmiany. Częstym ‘cliche’, o którym się mówi jest wzór przyciągania pewnych cech w małżonkach, które najbardziej nas bolały w kontaktach z rodzicami, a które teraz sami przerabiamy, staramy się zrozumieć, wybaczyć i pojąć. Nieraz nie chcemy po prostu uczyć się takiej lekcji i odchodzimy, trafiamy na kogoś innego, a później z płaczem zwierzamy się, że czujemy się jakbyśmy trafili z deszczu pod rynnę, bo to jest ta sama lub gorsza wersja z pierwszego małżeństwa.

Nie zawsze tak musi być, często mozaika ulega zmianie, gdy obie osoby, lub jedna przerobiła pewien aspekt swego związku konstruktywnie, i zaakceptowała przyczyny i skutki tej lekcji. Jeżeli potrafimy w każdej przydarzającej się sytuacji zobaczyć swój udział, nie jako ofiary, kogoś komu coś się przytrafia, ale jako aktywnego uczestnika zdarzenia, relacji, interakcji, wówczas jesteśmy na dobrej drodze do spojrzenia na wszystko z innej perspektywy. Najtrudniej jest zaakceptować fakt, że ja też robię coś, działam w jakiś sposób, kieruję się według określonego schematu w określonych sytuacjach i tym samym przyczyniam się do powtarzalności pewnych zjawisk. Najłatwiej jest włożyć te same wygodne buty, ale co jeśli te już się zużyły i nie spełniają zadania i czas kupić nowe? Czasem trochę trudno je rozchodzić, robią się odciski ale później już jest ok. Zmiana swego rytuału, cliche, stylu bycia, reakcji zwyczajowej, to jedna z najtrudniejszych rzeczy do wykonania, szczególnie kiedy nie widzimy, że to my mamy problem. Przeważnie jasne się nam wydaje, że to on, ona, oni mają problem ale nie ja, ja tu jestem jako widz, przez przypadek, albo los jest dla mnie po prostu niesprawiedliwy…

Tymczasem sami przyciągamy sytuacje, które nas spotykają, czasem tylko po to żebyśmy mogli konstruktywnie zmienić nasze życie, powiedzieć dość, czasem żeby zobaczyć siebie z innej perspektywy, czasem żeby otworzyć się na inne rozumienie ludzi, życia, losu.  Znałam kobietę, która postanowiła zmienić rytuał swego zachowania i przez pewien czas, dla hecy, dla sprawdzenia rezultatu całkowicie zmienić podejście do męża. Ilekroć ten wracał do domu, zarzucała go pytaniami, listą zadań i swoimi przemyśleniami, a kiedy siadał do obiadu stała mu nad głową jak ‘kat nad dobrą duszą’ :). Kiedy któregoś dnia mąż wrócił po pracy do domu, zastał w domu karteczkę: „kochanie wrócę później, obiad jest na kuchence”, był tak zdziwiony, że ze zdenerwowania nie mógł nic jeść ( to starsze pokolenie, nie mieli jeszcze tel. Komórkowych, więc nie mógł sprawdzić gdzie wyszła żona). Siedział tak biedny przez 4 godziny chodząc od ona do okna, a kiedy połowica wróciła, zarzucił ją pytaniami, zdenerwowany i rozżalony, że ze zmartwienia popadł w nerwicę a tu już wieczór, a on nic jeszcze nie jadł :). Zamiast wykorzystać chwilę spokoju, o którą zawsze prosił, spędził te godziny w podobnej wersji co zawsze, serwując sobie podobne nerwy po pracy jak co dzień. Czasem bardzo trudno jest wyrwać się z pewnych schematów myślowych. Przy następnej próbie, on nie był już zdenerwowany, a ona uprzedzała wcześniej, że dzisiaj potrzebuje wyjść na plotki do koleżanki żeby tzw. znaleźć trochę zrozumienia i dać upust emocjom i nagromadzonym w ciągu dnia myślom.

Nasze myśli o kimś, o tym jak rozwiążemy daną sytuację, o tym co jest najlepsze z naszego punktu widzenia, przeważnie mają już w swoich granicach dokładne role przydzielone dla określonych osób, schematy według których chcielibyśmy by postępowali, cechy jakie chcielibyśmy w nich widzieć. Przeważnie wszystkie te scenariusze dopuszczają głównie jednostronną wersję wydarzeń, gdzie głównym aktorem jesteśmy naturalnie my i nasze potrzeby.

Gdyby jednak spróbować popatrzeć jak w tej sytuacji widzi mnie On, Ona, dlaczego mnie tak odbiera, przecież ma zupełnie wypaczony obraz mojej osoby?! Czy oni nie widzą, że ja jestem inna, że nie o to mi chodzi?

Spotkałam kiedyś panią, która przyszła do mnie z postawą mocno roszczeniową i na wstępie naszej rozmowy zażądała ode mnie, dodam, że w bardzo opryskliwym tonie, jakby zwracała się do parobka na roli, żebym odpowiedziała dlaczego los ją krzywdzi i przydarza się jej tyle nieprzyjemnych rzeczy, a ludzie których przyjmuje do pracy (miała własną firmę) a w których inwestuje czas i pieniądze, szkolenia, rezygnują, gdy tylko uda się im rozwinąć skrzydła. Karty pokazały ciekawą sytuację w firmie, nakreśliły sposób w jaki pracownicy odbierają szefową, i co tu dużo mówić nieszczerość, bądź nieuczciwość pracowników, jeśli chodzi o deklaracje pozostawania w firmie na dłużej, ze względu na charakter pracodawcy. Podejście tejże osoby do pracownika było tak nachalne, wścibskie, narzucające się i bezpardonowe, że traktowała ludzi jak poddanych, którzy podejmując u niej pracę zobowiązywali się do poświęcenia życia prywatnego i ujawniania swoich osobistych planów na przyszłość. Kiedy osoba wykazywała chęć ukrycia się ze swoimi zamiarami, szukała ucieczki w innych metodach wybadania pracownika…np., u wróżki. I jak tu powiedzieć, że problemem nie jest firma, ale to w jaki sposób się ją prowadzi i traktuje pracownika, który czuje się jak pies uwiązany na smyczy… Płacę wymagam, ale czy te wymagania nie naruszały przypadkiem pewnej prywatnej sfery i godności człowieka? Rozmowa ze mną urwała się kilka minut po jej rozpoczęciu, kiedy starałam się delikatnie zwrócić pani uwagę, że może nie mieć racji szukając problemu w złym losie, który akurat na nią się uwziął. Łomot drzwi i wielkie oburzenie- i to na tyle- czasem ciężko zmienić schematy myślenia…

Najtrudniej chyba wdrożyć w życie ten inny sposób myślenia o sobie w jakiejś grupie, o tym jak mogą nas postrzegać inni, o cechach, które jak się nam wydaje posiadamy. Gdybyśmy dopuścili w powtarzających się sytuacjach cień wątpliwości na temat własnej racji, i wpuścili na próbę, ostrożnie odrobinkę innych racji, tak tylko żeby ugryźć, posmakować innego chleba… To moglibyśmy się zdziwić, że ktoś mógłby nas odbierać w tej sytuacji w tak zaskakujący sposób, przecież nie taki staram się pokazać!

Nie łatwo spojrzeć na siebie jak na obcą osobę, którą spotykasz po drodze. To trochę jak wyjść z siebie 🙂 i stanąć naprzeciw i spróbować sobie narzucić widzenie siebie oczyma brata, siostry- uff to trudne, szczególnie kiedy całe życie nas to drażniło. Ale jeśli zrobimy tak, niby na żarty, niby na pół serio, żeby trochę rozluźnić nasze wiecznie gotowe do bitwy oskarżycielskie ja, kto wie, może się uda…a efekt może być naprawdę interesujący.

Pozdrawiam,
Magdalena

Brak komentarzy