paź 27 2015

Księga życia naszych przodków, bliskich a nasze doświadczanie

beautiful-wallpaper-collection-4Zdecydowanie szybciej i łatwiej przerobić karmę, pojąć, uniknąć trudnych doświadczeń poprzez głębokie zrozumienie losów przodków, bliskich, przyjaciół niż samemu w mozolnym trudzie i pocie czoła, rosząc łzy doświadczać bólu, straty i cierpienia… Bo nasze rozumienie – a raczej zmiana widzenia spraw, oceny zjawisk, a co za tym idzie wyrozumiałość, empatia, współczucie, to coś co osiągamy poprzez trud życia.

Nikt łatwo nie zmienia poglądów, przeważnie uparcie trzymamy się jakiś swoich opinii, wyrobionych zdań, nie weryfikujemy, nie sprawdzamy, i nie staramy się zbadać czy są one nadal dla nas nadal prawdziwe i czy nam pomagają w życiu… Dopiero życie z czasem przeważnie zmusza nas do przyjrzenia się na nowo różnym sytuacjom, które oceniliśmy już w sercu surowo, odrzuciliśmy lub wzgardziliśmy. I gdy potrzeba wpuszczenia trochę światła, by przejrzeć sprawę na nowo a my uparcie odmawiamy przyjęcia tego światła, łatwiejszej drogi- jaką jest przerobienie danej sprawy w myśli, sercu i wyciągnięcie wniosków, budzących litość, współżycie, budzących mądrość serca… To cóż nie ma wyboru przerabiamy wolniej, naokoło, jak ja to mówię na własnym tyłku… A to jest dużo bardziej bolesne niż zmuszenie swego ego-pychy do zgięcia pleców i uczynienia ukłonu w kierunku życia przodków, rodziców, przyjaciół, krewnych. Tylko, że zawczasu sobie tego nie uświadamiamy, a Polak mądry się staje po swojej szkodzie. Współczucie otwiera bramy rozumienia i przemienia osobiste doświadczanie, bo to co pojąłeś całym sercem swoim, które budzi się na widok czyjejś krzywdy, błędów, bezradności, upadku, zabrudzenia błotem życia, to już poznałeś, przerobiłeś w duchu. Jeśli serce twoje porywa się do takiego człowieka i nie potępia, bo rozumie, i łzę szczerą roni …to już przerabiasz, rozjaśniasz wydarzenia w swoim życiu, które niosły podobne lekcje dla Ciebie i Twoich dzieci…

Moja Mistrzyni Reiki kiedyś powiedziała mi, że dużo prościej jest przerabiać, doświadczać, iść do przodu na tym poziomie, że szybciej się rozumie procesy i łatwiej kroczy przez życie…i to jest prawda. Tyle, że zatwardziałość naszych serc nieraz blokuje te procesy i zmusza nas do konfrontacji z bólem, z przykrością, z cierpieniem, byśmy mogli pojąć dogłębnie dlaczego ktoś kogo np. osądziliśmy, potępiliśmy tak postąpił. Byśmy potrafili wybaczać, byśmy potrafili rozumieć, współczuć i wręczyć przepustkę do ‘raju’, odkupienia dla naszych bliskich. Czasem to my zamykamy bramy naszym bliskim do postępu, do dalszej drogi w zaświatach, uparcie nie chcemy dać im ‘przepustki’, trzymając żal i urazę, odgradzając się od zrozumienia…od współczucia. Kiedy jednak życie stawia nas w podobnych sytuacjach sami nieraz popełniamy podobne ‘błędy’, czynimy podobne wybory, lub płaczemy i upadamy w bezradności, po ciemku nie widząc i nie znając drogi.

Nie oceniajmy, starajmy się zrozumieć…bo zawsze łatwiej potępić i śmiać się oglądając w głowie film z czyjegoś życia niż faktycznie odegrać podobną role samemu…i nigdy nie wiadomo czy z lepszym, (a rzekłabym że rzadko), skutkiem. Co ciekawe, nasi przodkowie, bliscy krewni, służą nam pomocą, ich życie jest żywą księgą Istnienia, doświadczania, do której mamy dostęp, do czytania i oglądania, nieraz oni sami podsuwają nam swoim dobrem sercem, myślą swoją ciepłe myśli-obrazy, które są jak ‘eureka’ dla naszego życia, lub jak pocałunek matki, jak przytulenie przyjaciela. Mówią bezgłośnie: popatrz na to sercem swoim, zrozum mnie, a zobaczysz jak twoje życie się rozjaśnia…

Zmarła matka opiekę roztacza nad swymi dziećmi, i córkom stara się pokazać lepszą drogę… A gdy jedno z dzieci uparcie odrzuca jej doświadczenia, potępia zmarłą i żal w sercu chowa, zrozumienia odmawia, to to czego pojąć, nauczyć się na jej losach trudnych nie chce, sama przyjmuje na swoich warunkach do swego życia i zmaga się z tym własnymi siłami, odgradzając się od wsparcia rodowego. To jak odrzucać drogę już udeptaną z dumy i urazy by nie kroczyć czyimiś łez śladami, których uszanować się w przeszłości nie potrafiło. Tymczasem przeszłość ma o tyle znaczenie o ile służy do wyciągnięcia nauki, do budowy zrozumienia, do serca kwitnienia. W przeciwnym razie staje się bezsensownym ciągiem zdarzeń. Osoba odrzucająca taki dorobek i jego mądrość, nie widzi zazwyczaj, że siłaczem sam tutaj nikt nie jest, że wszyscy jesteśmy powiązani, że przebaczenie rodzicom, dziadkom, krewnym poprzez zrozumienie ich drogi, uwalnia od podobnych doświadczeń w naszym życiu.

Taki przykład, jeśli dorosłemu już dziecku ciężko jest wybaczyć zmarłemu rodzicowi pewne błędy, np. to że rodzic nie miał dość siły i odwagi by zmienić swoje życie, by zacząć żyć na własna rękę od nowa w innym miejscu, zostawić partnera pomimo swoich lęków o byt… To później różne sytuacje w życiu będą ukazywać temu dziecku czym jest słabość w takich okolicznościach, jakie dylematy przeżywa człowiek w obliczu trudnych decyzji własnych lub dzieci, typu odciąć się od kogoś czegoś czy nie? Później na własnej skórze nieraz choć w odmiennych okolicznościach poznaje te same dylematy duszy, cierpienie i ból serca, ból wyboru, podobne wyrzuty sumienia i trud walki z samym sobą… Jeśli zaś dopuści do swego serca i życia pomoc, wyciągniętą dłoń osoby, którą potępiał, oceniał, gdy pozwoli uczciwie sercu posłuchać, to może przemienić swoje przyszłe doświadczenia, ulżyć sobie, i skrócić drogę, w końcu może zmienić bieg swojej własnej historii. Gdy zrozumie, że rodzic podejmował decyzje najlepsze na jakie było go stać w tamtym czasie, z jego świadomością i siłą, gdy pojmie, że jest miłość trudna i że czasem sytuacja nas przerasta …. Ale jak ja to mówię, czasem trzeba człowiekowi pozwolić upaść, by zrozumiał, niestety. Bo jeśli uparcie odmawiamy przyjęcia światła i miłości, pouczenia płynącego dla nas z życia bliskich nam ludzi, to trudno, godzimy się na własne upadki. I być może po wielu takich bolesnych upadkach, gdy pokaleczymy sobie skórę nóg i dłoni od ciągłego padania i podnoszenia się, spojrzymy w końcu z pokorą serca wstecz na losy naszych przodków, rodziców, krewnych, przyjaciół, bliskich i powiemy, przepraszam- teraz rozumiem co czułeś wtedy… A oni nie czekają na te słowa z satysfakcją, oni czekają, by cię przytulić i powiedzieć: tak długo na Ciebie czekałam, czekałem…chodź, tędy będzie lepiej, prościej, popatrz, można w ten sposób, tam jest droga łatwiejsza dla nas obu…

Życie i nauka z niego płynąca to nie martwa historia, to żywa przestrzeń DLA NAS DO STUDIOWANIA, do wyciągania wniosków, do uczenia się i wytyczania własnych map na podstawie zrozumienia serca. Bo gdy serce raz pojmie i otworzy swoją bramę dla jakiegoś członka rodziny, dając współczucie zamiast potępienia to cała wiedza i nauka z jego życia płynąca do nas płynie i rozjaśnia naszą drogę wygładzając nierówności, które pokrywają się z księgą doświadczeń tej osoby. Taka osoba gdy odczuje impuls naszego serce, ciepłą myśl i słowo, łzy przebaczenia, głębokiego zrozumienia, wówczas jakby pojawia się obok nas i oświeca nam drogę, wyjaśnia, służy wsparciem i pomocą na tym odcinku, który podobnym doświadczeniem, myślą, wydarzeniem z tamtą księga życia niewidzialnie się splata. Gdybyśmy tylko mogli zdać sobie sprawę w pełni jak bardzo czasem osoby z naszego rodu, z tamtej strony nas wspierają, jak wiele miłości i ciepła mają a w nim cały ogrom nadziei i modlitwy za nas, ooo… i jakże szeroko otwarte ramiona, by nas wspomóc i przytulić, by pokazać jak prościej iść, jak ominąć ból, jak rany zagoić, w trudzie życia być… Gdyby tylko mogli wzięliby część tego bagażu, ale oni mogą jedynie do naszych serc wołać, do myśli przemawiać i mieć nadzieję, że ich dobre poruszenia serca dla nas usłyszymy w godzinach płaczu, że poczujemy i że płomieniem zrozumienia ich światełko w naszych duszach zapłonie, dając nowe opcje na życie, poprzez przekroczenie pewnych progów, trudnych doświadczeń.

Każde sercem rozumienie, współczucie to przyjęcie czyjejś drogi, doświadczeń jako forgivenesswłasnych -tym właśnie jest zrozumienie i współczucie w nas- gdy potrafimy postawić się w sytuacji drugiej osoby i powiedzieć z pokorą…wiem jak jest mu ciężko, też tak się kiedyś czułem i nigdy bym nie ocenił cię źle, nigdy kamieniem nie rzucił. Każde takie zrozumienie jest zastępstwem dla doświadczenia własnego trudnego. Pamiętajmy o tym, gdy następnym razem potępimy kogoś w myślach za słabość, za upadek, za tzw. złe wybory, za błędy przeszłości, za brud, który go oblepia… Im więcej osób w swoim życiu potrafimy zrozumieć, im mniej potępiamy i osądzamy, tym więcej przerabiamy doświadczeń, szybciej, na poziomie myśli-uczuć niż fizycznych doświadczeń. Bo budzi się w nas zrozumienie, bo otwieramy nasze serca i umysły i chcemy skłonić się do czyiś nizin by pojąć i podać rękę, bo nie odgradzamy się wysokim płotem od trędowatych…lecz umiemy z litością spojrzeć na ich rany.

Najszybszy i najłatwiejszy, najbardziej oczywisty dostęp mamy do nauki płynącej z naszego własnego rodu, rodziny. To te najbliższe, najgłębsze rany, które tkwią w nas nieraz latami przydałoby się rozświetlić i zobaczyć w świetle wybaczenia, zrozumienia, w pełnych okolicznościach jakby. Gdy jednak nie chcemy, gdy nie potrafimy patrzeć na te rany, wówczas czas nieraz przynosi je do nas ponownie gdy się nieco zagoją, gdy nabieramy dystansu, by jeszcze raz się im przyjrzeć świeżym okiem w obliczu innych, nowych doświadczeń, lecz do podobnych uczuć-przystani prowadzących. Bo ‘ich’ i nasze życie się przeplata, nie zamykajmy się na wiedzę rodową i światło dla naszego życia poprzez zamykanie naszych serc na nich. Ich droga, droga ich doświadczeń, bólu, błędów, i radości to dla nas gotowy spis wniosków, przemyśleń. To jak film, który można obejrzeć i zrozumieć dlaczego nie warto wchodzić do tej czy tamtej rzeki, gdzie jest bezpiecznie przejść a na których drogach grozi niebezpieczeństwo. Jeżeli widzisz schemat, w który popadł dziadek, z którym jego energia-świadomość sobie nie poradziła, okoliczności, które go przygniotły, nie potępiaj jego słabości, lecz staraj się zrozumieć dlaczego… A z czasem to co ciebie w życiu przygniata i dusi i żyć nie daje, spowalnia, i energię życia jakby plącze, dusi i zgniata, rozluźni swoje więzy, rozsupła ciasne liny, które ruchy krępowały.

Zrozumienie…doświadczanie…przeglądanie ksiąg życia innych, dziadków, rodziców, przodków… To droga na skróty, to szybszy transport do lepszego, bo radośniejszego doświadczania, na poziomie pojmowania w sobie, w sercu, rozjaśniania myśli…nie oceniania… Ja to oni, oni to ja.. Oni trzymają kciuku za mnie i swoje mapy nam ukazują, my poprzez okazany szacunek dla ich życia, drogi i trudu, otwieramy sobie dostęp do ich map-dróg, które pozwalają nam przelecieć jakoby nad trudnymi doświadczeniami, które oni już dla nas przerobili, przeszli…. Szanujmy ból, trud i cierpienia naszych rodziców i przodków, bo to nasze odrobione już lekcje, to dla nas bramy do łatwiejszego, lepszego doświadczania.

Patrząc zaś pozornie w odwrotną stronę, w kierunku naszych następców, naszych wnuków, dzieci, oni też są już teraz naszą nauką, to dla nich staramy się przerobić już teraz w nas jak najwięcej by im drogę na przyszłość ułatwić. Świadomość naszego istnienia w czasie i poza nim, świadomość jedności zjawisk, przenikania się energii i miłości dusz do siebie sprawia, że walczymy w nas o tę lepszą przyszłość dla nich, gdy już nas zabraknie tu w wymiarze fizycznym. I skłaniamy się całym sobą ze zdwojonym wysiłkiem, by pomóc czyjemuś dziecku, by ktoś w przyszłości gdy mnie zabraknie pomógł mojej córce czy synkowi…bo wiemy, czujemy instynktownie, że to dziecko którego nie znam, a które stoi przede mną jest jak moje dziecko…w oczach innej osoby. I gdy podam mu rękę i przeprowadzę przez ulicę, moją kruszynkę też ktoś o dobrym sercu w innym zakątku świata, może za sto lat przeprowadzi przez niebezpieczny kawałek drogi…Tak to działa..

Rozjaśniajmy już dziś nasze życie poprzez rozumienie, poprze złączenie się w miłości i przebaczeniu z naszymi przodkami, poprzez ukłon w kierunku naszych dzieci i wnuków w myśli i działaniu-„postaram się kochanie najlepiej jak mogę być, stawać się lepszym człowiekiem poprzez pełne miłości rozumienie…bo wiem, że moja mapa życia ułatwi nasze wspólne istnienie…”.

Kłaniam się moim przodkom i ich trudowi, wysiłkowi jakie w swoje życie włożyli, bym ja mogła ich wydeptaną dla mnie również ścieżką z łatwością przejść. Kłaniam się moim poprzednikom i następcom z szacunkiem dla ich wytrwałości , bólu i łez, dla ich cierpienia i walki z ciemnością w sobie…Dziękuję za Wasz trud i wkład w naszą wspólną drogę Istnienia …

Magdalena

Brak komentarzy