maj 02 2017

Pierwsze kroki z kartami i pierwsze dylematy czytających…

Konsekwencje – perspektywa – cel uświęca środki?

Nie przesądzanie wydarzeń poprzez osąd

Perspektywa gwarantuje mądrą świadomość miejsca, w którym się jest

Niewiara w odmianę losu czyjegoś to wyrok dla jego zbawienia, odnowienia

Ocenianie co kto robi jako zło i dobro to kwestia perspektywy

Wszystkie te stwierdzenia są niezmiernie istotne w pracy tarocisty (ale też w życiu każdego człowieka), osoby która bierze w swoje dłonie ludzkie losy, ogląda zakręty życiowe i zasadzki, wyboje na drodze z wielowymiarowej perspektywy. Dlatego tak ważne jest jak widzisz swoją rolę jako osoby czytającej karty…czy nadajesz sobie miano wyroczni, wróżbity, co powiem to musi się sprawdzić….czy może raczej uznajesz, że los może być nienapisany jeszcze, że może się zmienić, przetasować a twoja prawdopodobna wersja nie sprawdzić? Kolejne pytanie również brzmi czy lepiej żeby się sprawdziła czy nie, w niektórych przypadkach lepiej się modlić, by niektóre drogi losu się nie urzeczywistniły, a czasem po prostu lepiej nie przesądzać zdarzeń zanim się wydarzą, żeby człowiek mógł sam ponieść konsekwencje swojego wyboru-i nie mówię tutaj złe czy dobre- po prostu  by sam mógł zdecydować co dla niego jest najbliższą, najbardziej atrakcyjną, być może z jego punktu widzenia też najlżejszą opcją na doświadczenie jakiegoś wydarzenia, zakrętu losu…hmmm.

Dlatego nie lubię ja i moje najbliższe przyjaciółki po fachu określenia ‘wróżka’- jest bo jest, ale w swoim gronie, z osobami które są nam bliskie możemy otwarcie mówić, że my analizujemy po prostu karty a nie wróżymy przyszłość. Tendencje to chyba dobre słowo, to widać przede wszystkim, rzadko jest tak, że zdarzeń nie da się poprawić, wyboistej drogi złagodzić, albo zapiąć pasów bezpieczeństwa przed szybką jazdą z górki. Zawsze coś da się zauważyć na plus, coś co pomaga zmienić okoliczności, nie zawsze odmienić los, ale na pewno mniej się poobijać przy np. lądowaniu….. Wyrok dla zdarzeń –tak można nazwać stawianie kropki nad ‘i’ w śladzie wydarzenia, które widać ale nie jest przesądzone jeszcze… I teraz w zależności jak to wydarzenie zostanie opisane, podane na tacy, zobrazowane pytającemu, tak można popchnąć kreację w np. niezbyt pożądane strony. Dlatego mówi się, że tarociści to troszkę psycholodzy duszy. Ważna jest też oczywiście empatia, złapanie kontaktu z klientem- otwartość i szczerość-bo jeśli druga strona nam nie zaufa, to możemy szukać pomiędzy tym co chce ukryć a co zafałszować z wielu przyczyn….i odczyt  może być równie niejasny. Jednak to co najważniejsze chyba to zrozumienie co obie strony mają na myśli poprzez tzw. dobro dla kogoś i czym jest zasada niekrzywdzenia… Perspektywa to ważne tak– jedno też to zobaczyć wyjście dla kogoś, alternatywę dla losu, a zupełnie co innego zaakceptowanie tej alternatywy przez osobę pytającą. I tu często rozmija się ta sprawdzalność -bo wszyscy mamy dzięki Bogu- wolną wolę. I choć pośrednio wydaje się, że tak chciałbym w sumie przyjąć tę drugą ofertę pracy, gdzie mam szansę na szybszy awans i rozwój, na docenienie moich możliwości, kompetencji….ale z drugiej strony podoba mi się ten kolega z pracy i serce nie sługa i nie chcę tak naprawdę opuścić  mało rozwojowej dla mnie firmy… Wtedy widać dwie ścieżki, często już nawet widać jak szala się przechyla- czyli co osoba wybierze, a wybierze bo nie zdecyduje się na porzucenie nadziei na np. związek z kimś w pracy albo boi się zmian, albo po prostu trzyma się opcji, że woli 6-8lat pracować na ten sam awans w znanym środowisku niż otrzymać to samo i więcej w ciągu dwóch lat ale w nowym otoczeniu, zaczynając u podstaw… Czasem też wydaje się nam, że jesteśmy gotowi na jakiś krok, ale brakuje nam odwagi, motywacji, czasem tej motywacji dostarcza rozmowa z kimś kto przeanalizuje dla nas karty, ale czasem ten zapał po usłyszeniu zachęty, dobrych wieści, wizji tzw. dobrej przyszłości, starcza na tydzień, by potem pogrążyć się, zakopać pod gruzami własnych wątpliwość, lęków… Dlatego właśnie często zdarzeń nie powinno się i nie da się przesądzić, za to można opisać pewne prawdopodobieństwo ich wystąpienia, zobaczyć nastawienie nasze, otoczenia i przeanalizować te tendencje. Nie wszyscy są gotowi i chcą też usłyszeć to co widać…wbrew pozorom czasem lepiej przemilczeć niż powiedzieć coś co sprawi, że człowiek straci poczucie godności osobistej, lub poczuje się jeszcze gorzej ze swoim życiem. I jest to tylko kwestia perspektywy, bo jedna osoba zinterpretuje wieloletni romans jako zdradę a druga jako miłość ratującą życie…hmmm. Inaczej zdradę oceni osoba zdradzana, inaczej ten kto zdradza, a inaczej ktoś kto czeka na tę osobę by znów przyjechała i obdarzyła ją uśmiechem-sensem istnienia… Najtrudniej jest nie oceniać –to chyba cecha najważniejsza i najbardziej pożądana w każdym zawodzie analityka,  który wymaga zobaczenia wielowymiarowości jednego zjawiska bez wykluczania i potępiania jednych tendencji i wynoszenia drugich…

Cel uświęca środki? – ostatnio się zastanawiałam nad tym stwierdzeniem, niby zawsze uważałam że nie, nie może tak być… ale jednak gdy się popatrzy na np. własne dziecko –czy jest coś czego rodzic by nie zrobił by uratować mu życie? I na tym pytaniu zakończę-bo ono doskonale obrazuje opcję perspektywy w czytaniu zdarzeń i tzw. rozgrzeszaniu innych za ich czyny… Jednego się nauczyłam, nigdy ale to nigdy nie warto osadzać człowieka, gdy się nie wie co nim powoduje, jaką ma przeszłość i co go skłoniło do czegoś ….co go ukształtowało w złoczyńcę lub wybawcę…i który z tych dwóch ma większą z zasługę, ten który jest wybawcą ale miał lekką drogę i wspaniałych nauczycieli dziedzictwo, czy ten który walczył z każdym możliwym plugastwem w człowieku i jeszcze nie do końca sprzedał swoją duszę diabłu? To dlatego tak bardzo cenię sobie ludzi, którzy potrafią w innych zobaczyć pod grubą śmierdzącą warstwą błota i dużo gorszej okleiny, światło które jeszcze nie sprzedało swojej godności, człowieczeństwa…. To czasem widać w tzw. złych ludziach, którzy ukazują swoje człowieczeństwo przez odsłonienie go w obliczu tych, którzy im nie szkodzą, kiedy nie czują zagrożenia ze strony otoczenia-  przy dzieciach, zwierzętach, starszych ludziach….

Niewiara w odmianę losu czyjegoś to wyrok…Tak, dlatego gdy patrzymy na kogoś nam bliskiego i dokładamy naszą klepkę – ‘a on i tak się stoczy’…’jemu już się nie polepszy’, to mimochodem dowalamy mu ciężar na plecy, zwiększamy opór z jakim walczy, idzie przez swoje życie… Największe wyrzuty sama mam gdy łapię się na podobnych myślach względem ludzi z mego otoczenia, których dobrze znam, a ich los się nie poprawia, a raczej pogarsza z roku na rok za sprawą upartego zaprzeczania…. I gdy łapię się na tym, że nie wierze że temu człowiekowi los może jeszcze odmienić się na lepsze, że w środku wierzę, że stacza się po równi pochyłej w dół, staram się nie widzieć, jeśli nie umiem zostawić tego patrzenia bez wyroku, bez dodania od siebie-o to może prowadzić tylko do jednego! To jest dopowiedzenie i odebranie temu komuś szansy na zwrot. Nigdy nie powinno się mówić, że tego człowieka już nic dobrego nie spotka, bo nie jesteśmy Opatrznością, i z punktu w którym to mówimy, działamy z tak niskiej wibracji, że z pewnością nie widzimy całej perspektywy… A gdy nie mamy tej dobrej wiary, wówczas warto zostawić sprawę w opcji-nie wiem, zawieszenia. Lepiej nie przesądzać niż być tym kto dołoży swoją cegiełkę tak by starczyło żeby mur runął i powalił człowieka.

Jeżeli ty, który go kochasz lub nie potrafisz wybaczyć ale nie chcesz też krzywdzić nie uwierzysz w lepsze zakończenie, nie dasz poprzez samo choćby nie karanie szansy, to kto ma mu udzielić tej energii, podtrzymania w drodze? To trudne…trudno jest stać bez orzekania winy i oddać decydowanie umownie Wyżej…

Ludzie bezmyślnie nieraz odbierają innym nadzieję na polepszenie losu, często dlatego, że im samym nie było w życiu łatwo i raźniej im gdy ktoś z nimi dzieli niedolę lub również przeżywa życiowe dylematy, ma pod tzw. górkę… Mało kto lubi tych którzy mają zawsze z górki, zawsze im wszystko wychodzi, zawsze mają szczęście i nigdy po nic w kolejce nie stoją…ludzie oceniają to zaraz jako swego rodzaju niesprawiedliwość względem siebie… Natomiast biedniejszym od siebie albo współczujemy, albo chętniej życzymy dobrze, albo cóż w najgorszym wypadku cieszymy się w  środku, że ktoś ma gorzej od nas i jakoś od razu nam lżej…to już posiłkowanie się energią z zakresu czarnej magii.

To zadziwiające jak drobne, wydaje się małostkowe, niby nie mające znaczenia szczegóły wpływają na nasze powodzenie lub niepowodzenie w życiu. Jak niby głupie myśli o kimś lub drobne gesty, o których nie pamiętam po godzinie, lub 10 minutach nawet, mogą i realnie kształtują naszą rzeczywistość, której nie wiążemy z naszymi sukcesami i porażkami w życiu osobistym, zawodowym i niestety zdrowotnym.  Kto by pomyślał, że czyjaś wdzięczność za kupioną kawę w barze szybkiej obsługi może otworzyć mi drzwi do kolejki u kardiologa…kto by pomyślał, że zdawkowo rzucone zdanie mimochodem do koleżanki z pracy tak ją uraziło, że przez trzy dni płakała nad swoją tzw. życiową nieporadnością….a ty potem przegrałeś sprawę w sądzie i rozbiłeś samochód pożyczony od mechanika… Kto by pomyślał, że nienarodzone jeszcze dziecko, które już jest przy matce nie życzy sobie spotykać się z ludźmi pewnego pokroju i kreuje jej zmianę środowiska pracy J. Kto by pomyślał, że ten chłopak którego rzuciłam gdy miałam 17lat a który tak długo do mnie wydzwaniał i płakał jest teraz obecny w moich łzach po odejściu męża do innej…. Nie zawsze widać wszystkie powiązania jak na dłoni …ale zawsze każdy skutek ma swoją przyczynę, tylko nie zawsze da się ją wyłowić, nie zawsze chcemy przede wszystkim ją zobaczyć, uznać- bo to by znaczyło uznawanie swoich błędów, widzenie przewinień naszych przodków i konieczność życia na wyższym pułapie etyczno-moralnym a zatem w wyższej wibracji by zniwelować niejako karmę-czyli skutek-by nas nie dotykała… I wiele osób potrafi to uczynić, i żyje na poziomie etycznym moralnym takim, który nie tylko zakłada niekrzywdzenie innych co pomaganie im… i przez to tzw. przerabia to co w rodzie było trudne zawinione względem innych, transformuje poprzez swoją postawę względem ludzi i życia tworząc nowy los, ścieżkę dla następnych pokoleń. Tacy ludzie kreują los na bieżąco i im się z reguły nie wróży na zasadzie ‘przeznaczenia’ ale na zasadzie co można zrobić żeby tutaj się coś poprawiło albo żeby coś się wydarzyło lepiej niż widać w zarysie, że nadchodzi… Dlatego też –kolejne bhp pracy- to mieć na uwadze co swoją energią wspierasz, co przyklepujesz, co pomagasz popchnąć, co jest na tym wózku,  który pomagasz komuś popchnąć, kto na tym traci, czy osoba która prosi ma czyste intencje, i czy nie krzywdzi niewinnych…czy widzi co będzie gdy dopcha ten wózek na miejsce- czy na pewno to ten raj obiecany czy może przedsionek przyszłego piekła… Dlatego decyzja wyboru drogi należy zawsze do osoby, której tendencje się pokazuje, klimat opisuje (zakładam tutaj oczywiście opcje przestrzegania bhp), bo to co dla jednego może wydawać się piekłem, dla kogoś innego będzie ot takim spacerem po parku – na skróty do domu… każdy też może pozwolić sobie na inne tzw. przegięcia w zależności od świadomości i rozwoju duszy…

Perspektywa gwarantuje mądrą świadomość miejsca, w którym się jest. Czyli w zależności z jak wielu możliwych punktów potrafimy obejrzeć daną sytuacje, zjawisko, tym szybciej potrafimy dostrzec jej wielowymiarowość, przyczyny-skutki, ostatecznie im więcej różnych okoliczności potrafimy spostrzec tym łatwej nam przeskoczyć daną sytuację –przerobić wydarzenie w lżejszej opcji lub zanim się wykreuje w fizyczności, w sferze myśli, uczcić…tak, że w efekcie końcowym wynik na fizycznym wydarzeniu może być np. 100 razy mniejszy niż to co nadchodziło… Da się również taką sytuację przegiąć  w drugą stronę, gdy mamy szeroką świadomość- łatwość postrzegania ciągów przyczynowo skutkowych, kreujących rzeczywistość, i umyślnie komuś wsadzamy szpilkę tam gdzie najbardziej zaboli, wtedy konsekwencje nieraz są gorsze niż w przypadku tego nieświadomego złodzieja….bo różnicą jest świadomość tego że robisz źle. To też poziom intencji jest zawsze tym co powinno być punktem wyjścia przy kreacji zdarzeń, analizowaniu losu, i jego wypadkowych.  Z przyjaciółkami często sobie mówimy, że jednemu ujdzie na sucho gdy ukradnie 100 tyś. a drugiemu  za pożałowanie 1 grosza do rachunku w sklepie odbije się dużym długiem gdzie indziej- każdy ma inne zobowiązania, intencje, i garb już na karku, z którym idzie przez życie…ale przede wszystkim poziom etyczno-moralny, czyli wibracja, świadomość, poziom intencji, z jaką kroczy przez życie warunkuje jego los, dobry lub zły…

Mówi  się też, że w niektóre rzeczy nie powinno się zaglądać, bo gdy już się zajrzy to już się wpływa na los…bo kto z nas potrafi spojrzeć na zdarzenie bez jednej myśli zabarwionej emocją… bez tego dopowiedzenia ‘a moim zdaniem tak byłoby lepiej’, czasem po prostu trzeba umieć zaufać, że to co się dzieje teraz dzieje się dla wyższego dobra, które nie muszę już dziś widzieć, i rozumieć… Bo dzięki Bogu nie wszystko jest przesądzone i póki jest nadzieja i pierwiastek Boży w nas, dusza żywa, wszystko jest możliwe…

Magdalena

Brak komentarzy