wrz 29 2015

Jak i gdzie może uciekać nasza energia kreacji?

dark_wizard_by_capprottiNagłe ubytki energii, niepomyślne zdarzenia, brak siły i energii, wyczerpanie psychiczne i fizyczne … ostatnio doświadczałam takich stanów… Zastanawiacie się może czasem dlaczego ni stąd ni zowąd wszystko idzie czasem pod górę, a nam brakuje sił do realizacji zadań i pomysłów, jakbyśmy nie mieli już siły ciągnąć ten nasz wagon z bagażem, i jechać dalej prze życie? Niby miałem tyle planów, wszystko szło dobrze, bo zawsze znamy przecież siebie, dobiegałem do wyznaczonej linii mety w swoim tempie… a tu ostatnio zero wytrzymałości, jakbym był wyzuty z energii… Nie dość, że brak energii, to na dodatek zewsząd brak rezerw do pobrania, wszelkie zasoby, z których dotąd się czerpało, wsparcie, dobre słowo, energia czy to w postaci życzliwej pomocy przyjaciela, kogoś z rodziny czy wsparcia finansowego, raptem kończy się i wysycha jak źródełko na pustyni…I jak byś się nie zastanawiał co jest przyczyną, dłubał się mozolnie w swoim życiu, postępowaniu, przeszukiwał sumienie, nie możesz zrozumieć co się dzieje…

Warto wtedy zawsze rozejrzeć się gdzie inwestujemy swój potencjał energetyczny- czy nie jest to przypadkiem worek bez dna, lub źle ulokowana inwestycja- źle, bo więcej pożera niż zwraca, a czasem kompletnie nic nie zwraca tylko ciągnie jak nienasycony smok…. Taka chybiona inwestycja żeruje często na naszej naiwności, poczuciu obowiązku czy winy, na lękach…na naszych nieprzepracowanych wzorcach, schematach, które mamy w swoim życiu, a których szkodliwość akceptujemy z jakiegoś względu. Czasem odcięcie się od takiego wzorca i postawienie granicy bycia wykorzystywanym bywa trudne, jak trudne jest odmówienie pomocy komuś kto postanawia pójść na dno z topielcem i ciągnie nas za sobą… Czasem ten kto kurczowo trzyma tego topielca, tę inwestycję bez dna, która pożera nasze zapasy energii i siły jest kimś bliskim i kochanym…I jeśli nie potrafimy obronić swoich granic dla dobra swojego i osób innych, które są w naszym życiu i od nas zależą, z którymi idziemy razem przez życie (jak nasza rodzina, dzieci, przyjaciele), to dajemy się wciągnąć w pracę woła na roli dla kogoś kto nie planuje nam nawet za tę orkę zapłacić. W rezultacie, szkody (ubytki energetyczne) uczynione tobie i twoim bliskim, z którymi jesteś przecież powiązany energetycznie (jak komórki jednego organizmu) mogą być znacznie większe niż sadzisz.

Ubytek energii, inwestowanie swojego potencjału, swojej energetycznej ‘skarbonki’ w kogoś kto zabiera to co nasze by zbudować swój sukces, swoja wizję naszym kosztem jest naiwne, głupie i nieodpowiedzialne. To dość ostre słowa ale uzasadnione gdy pomyślimy o możliwych konsekwencjach takiego wypróżniania się z energii …kosztem naszych bliskich, dzieci…które przecież też wspierają nas energetycznie, nie pytając komu my oddajemy ich ciężko uzbieraną energię, potencjał. Nasze dziecko, mąż, siostra, najlepsza przyjaciółka może nas wspierać energetycznie, być na nas otwarta poprzez zaufanie, miłość, która rodzi zasadę wzajemnego wspierania się w życiu. Gdy któraś z osób w takiej grupie zaufania-kręgu miłości, szczerości, otwartości, rodzinie duchowej wpuszcza do swojej przestrzeni bezkrytycznie kogoś kto jednak nie stosuje się do zasad grupy, do jej etyki, bo ma odmienną świadomość, moralność i system realizacji, pojmowania świata (nie dla ‘krzywda’ oznacza to samo, nie każdy to samą czynność zrozumie tak samo i oceni jako właściwą lub nie) wówczas pojawia się problem. Energia grupy gromadzona dla wspierania jej członków, uzbierana ze wspólnego potencjału i wydatkowana tam gdzie jest najbardziej potrzebna, na zasadzie wymiany, zaufania, miłości, nie krzywdzi i nie ograbia nikogo, zawsze raczej odda z siebie niż uszczupli komuś-jest rozdysponowana dla najlepszej realizacji grupy i jej poszczególnych członków-dla ich dobra najwyższego, dla ich realizacji tutaj, dla przyspieszania i pokonywania pewnych trudności w życiu, dla nauki i indywidualnie pojętej pomyślności w ramach pewnych norm, które dana grupa uważa za sprawiedliwe. Jednak gdy jedna z osób nieświadomie zaczyna wspierać kogoś kto czerpie bez umiaru jednocześnie nie angażując się swoją energią w skarbczyk grupy to pojawia się problem. Duże systemy energetyczne często wyszukują takie grupy o wielkim ładunku energetycznym, by móc z nich czerpać energię realizacji dla siebie i swoich celów. A gdy jej członkowie nie zorientują się wystarczająco szybko gdzie ich energia przecieka, gdzie jest jakby rabowana, to mogą przez jakiś czas borykać się z wielkimi niedoborami energii niezbędnej im przecież do kreacji życia, zdrowia, zdarzeń w ich życiu oraz życiu ich bliskich. Taki skarbiec, np. grupy o wysokim potencjale energetycznym to nie lada pokusa dla wielu organizacji, systemów bazujących na wykorzystywaniu ludzi, sztucznych tworów typu kulty, ideologie, które potrzebują swoich jakby wyznawców, których wsparciem się karmią-ale schodzę trochę z tematu wchodząc na skalę makro, o której nie będę tu pisać (na podobnej zasadzie budowane jest poparcie dla systemów autorytarnych, tak wynosi się dyktatury jednostki do władzy). Dlatego zawsze warto zadać sobie pytanie co karmię swoją energią, co wspieram, co to oferuje mi w zamian i co takiego ja mam w sobie na co ten system konkretnie mnie przyciągnął, złapał, jaki wzorzec-mechanizm mnie pociąga, wciąga w ten układ?

Takie mniejsze grupy-rodziny dusz, wspierające się na co dzień też potrafią stanowić łakomy kąsek dla kogoś kto potrzebuje popchnąć swoją realizację, kogoś, kto chętnie podjedzie kawałek do przodu na czyjejś ciężkiej pracy, nie przejmując się przy tym, że to co robi jest niczym innym jak rabunkiem, oszustwem i zwykłym wykorzystywaniem uczciwości i łatwowierności drugiego człowieka. Tacy ludzie z pozoru niczym nie różnią się od innych, są mili, uprzejmi, mogą być religijni, mogą być wzorowymi obywatelami…. I to jeszcze gorzej, bo wówczas przywiązują nas do siebie energią wyrzutów sumienia. Tym bardziej trudno odmówić pomocy komuś, kto jest przecież dobry, miły, taki biedny, poczciwy. A my zupełnie nie rozumiemy czemu w towarzystwie tej osoby czujemy się po prostu źle, wyczerpani, osłabieni, i jakby nie mamy siły oderwać się od pracy przy jej sprawach, a wszystkie nasze pomysły, realizacje nagle znikają z naszej świadomości, stają się niejasne lub mniej ważne, albo po prostu zaczynają się robić nieosiągalne, gdyż cały swój potencjał i czas przeznaczony np. na rozpoczęcie swojej firmy poszedł w koleżankę, w pracodawcę mojej siostry, lub w ojca, od którego już dawno się odcięłam ale jednak okazuje się, że nie. Już wyjaśniam.

Są ludzie, w których sami nigdy byśmy nie zainwestowali naszej energii, bo albo się na nich poznaliśmy, czyli wiemy dokąd prowadzi taka tzw. pomoc, albo czujemy się przez nich znieważani, wykorzystywani, albo oni po prostu w zamian za podaną dłoń odpłacają nam spojrzeniem z góry, przekleństwem, czasem szyderczym śmiechem, a czasem potrafią przyjść w nocy i ograbić nas z tego co jeszcze zostało w domu, bo już im pokazaliśmy drogę i drzwi. Gdy spotkaliśmy w życiu taką osobę lub co gorsza mieliśmy taki wzorzec w rodzie, to na pewnym etapie uczymy się dla własnego dobra odcinać od takiego wzorca. Dlaczego dla własnego dobra? Pewna córka nie rozumiała co znaczy ‘dla własnego dobra’ nie postrzegając jak bardzo jej energia pracowała na rzecz członka rodziny, zabierając jej przy tym jej własny potencjał. Uzbierany dobytek dla rodziny, na sukces zawodowy, na wspieranie małżonka, na przekazanie lepszych wzorców swoim dzieciom, czy na przepracowanie własnej karmy…. Wszystko co miała wrzucała etapami w ojca- który de facto energię te profanował i bezcześcił, na nieuczciwe życie, na pompowanie własnej zguby poprzez picie, awanturniczy styl życia i co najgorsze poprzez życie na czyjś rachunek. Z czasem nauczył się nie szanować ciężkiej pracy ludzi i swojej córki, bo wiedział że wszystko co zmarnotrawi w życiu, dostanie za darmo jakby, z dobrego serca, poprzez wyrzuty sumienia, które pobudza i podtrzymuje… Taki mechanizm jest jakby woreczkiem bez dna. Świadomość, że mu się należy bo przecież jest ojcem, że zawsze dostanie, nie ważne jakim kosztem z życia dziecka, nie ma tu żadnego znaczenia, bo taka myśl nawet nie miała szansy zrodzić się w jego świadomości. Dla tego typu systemu-świadomości pomoc była nie tyle niezbędna, co szkodliwa, bo powodowała tylko większy dług karminy, większe zadłużenie, i uwsteczniała człowieka na poziomie serca i duszy. Aż strach pomyśleć jak trudne jest przejście takiego człowieka pod koniec życia. Tak naprawdę czasem najlepsza szansa jaką można dać drugiemu człowiekowi to jest pozwolić mu doświadczyć biedy, lub jakiegoś nieszczęścia, pozwolić mu zapłacić swój dług, odbyć tę karę, pozwolić postać w kącie za niedozwolone zachowanie, żeby pojął lekcję, by miał szanse choćby zastanowić się nad szkodliwości swego postępowania, nad celowością życia, nad zweryfikowaniem swego systemu poglądów.

Czasem wspieramy też takie trudne osoby, wspierając poprzez to jakieś szkodliwe systemy, byty, energie, (często na takiej osobie wisi jeszcze wiele innych bytów, które czerpią z takiego człowieka jak ze studni ‘życzeń’) ze strachu przed nimi. Czasem łatwiejsze wydaje się danie pieniędzy czy zrobienie czegoś aby tylko kupić sobie czas-święty spokój…ale to złudne życzenie. Bo gdy raz pokażemy, że potrafimy pracować na taki system, na polu w ramach pracy niewolniczej- bo bądźmy szczerzy zapłaty za taki drenaż nie będzie- wówczas możemy być pewni, że taka osoba wróci ponownie. To trochę jak z narkomanem, gdy wie, że gdzieś można coś dostać to pójdzie, wróci nie patrząc na wyrzuty sumienia, na żadne względy, ani na swoje zachowanie- to jak choroba …w pewnym sensie.. A gdy nasze życie wydaje się nam najważniejsze, wówczas trudno mówić o jakiejkolwiek moralności- a tacy ludzie i to co przy nich nieraz stoi, karmi się nimi, nie kieruje się zasadą współistnienia w miłości lecz przeżycia za wszelką cenę, kosztem innych, po tzw. trupach…

Jak wygląda życie takiej osoby, która na zasadzie lęku, wyrzutów sumienia postanawia stać się żywicielem dla takiego wzorca wykorzystywania- ograbiania? Otóż prędzej czy później zaczyna brakować jej energii na realizację własnych pomysłów, celów, a w najgorszym przypadku na wspieranie swoich dzieci i tworzenia pozytywnego wzorca dla przyszłych pokoleń. Gdyby matka –czyli córka wspierająca ojca alkoholika, potrafiła odciąć się, wyznaczyć granicę tzw. pomocy, której nie przekroczy dla własnego dobra, wówczas taką relację z ojcem można by nazwać zdrową. Jednak ciężko wytyczyć taką granicę, gdy w grę wchodzi szantaż emocjonalny, wyrzuty i groźby, a także poczucie zagrożenia… Wówczas zamiast się odcinać definitywnie, często dajemy się pogrążyć nie zauważając jak stajemy się ofiarą zamiast wspierającym. To cienka granica. Gdy zaczyna nam brakować energii, gdy dajemy się wpędzić w mechanizm winy i odtwarzamy wzorzec pomocy wspierania kogoś za wszelką cenę-bo tak wypada, bo tak trzeba, bo tak jest właściwe- to niszczymy siebie i dodajemy do bagażu dla naszych dzieci i wnuków. Dlaczego? Dlatego, że ten nieprzerobiony wzorzec – nasz wzorzec- typu np. nie odmówię pomocy choćby miało to kosztować zdrowie i życie nie tylko moje ale i osób ode mnie bezpośrednio przecież zależnych – przechodzi później na nasze dzieci. Na przykład na córkę- która w późniejszym życiu może przyciągnąć męża w takim wzorcu- np. alkoholika, który będzie wymagał ciągłego poświęcania się dla niego a sam nie będzie dawał nic w zamian. Natomiast przerobiony wzorzec przez matkę jest odcięciem się od pewnego schematu, od którego uwalniamy przyszłe pokolenia. Jak jeszcze mógłby objawić się taki drenaż energetyczny, gdy jesteśmy połączeni z kimś kto nie ma umiaru ani sumienia? Hmmm np. wzorzec ojca w najprostszy i najszybszy sposób znajdzie odwzorowanie w realizacji córki w jej relacji damsko-męskiej, czy to z mężem, czy partnerem, rujnując każdy układ –gdyż wystarczająco silny system będzie wpływał na wzorzec męski szukając podobieństw i naginając pod siebie realizację. I tak mogą się pojawić niesnaski w rodzinie, a nagle mąż który dotąd był spokojny staje się swego rodzaju dręczycielem i uwidaczniają się w nim cechy stręczyciela…Pojawiają się kłótnie, córka nadal inwestuje swoją energię w ojca, który naturalnie korzysta z wycofania energii wsparcia dla męża a sam zastępuje jego miejsce a raczej przejmuje to co mogło i w zasadzie powinno być jego udziałem w rodzinnym potencjale energii. Przykładów jest wiele, ale schemat przeważnie jest podobny. Dlatego bardzo ważne jest by w porę umieć dostrzec swoje niezdrowe zaangażowanie w schematy, ludzi i systemy, które po naszych trupach, z naszych zasobów energii, i ciężko wypracowanej, uzbieranej energii budują swoje pałace, lub przetrwanie… Kogo i za jaka cenę ty wspierasz energetycznie? Co odbierasz swoim dzieciom, wnukom, by karmić coś czego na zdrowy rozum nie chciałbyś wpuścić do swojego domu i posadzić przy jednym stole ze swoimi dziećmi?

Ale to jeszcze nie koniec łańcuszka powiązań. Druga siostra, córka tegoż samego ojca mieszkająca w innej części świata, zamknięta energetycznie na ojca przez odcięcie się od relacji, obrazę, zanegowanie prawa do niszczenia swego świata nie odczuwała ubytku…do czasu. Bo gdy siostra potrzebowała uzupełnić swój brak, gdy już była na końcówce, na wyczerpaniu sił…naturalnie brała od rodzonej siostry, która była bezwarunkowo otwarta na nią. Tym samym energia wsparcia dla ojca poszerzała swoje tereny pracy i powiększała liczbę osób do grabienia o kolejną rodzinę i w ten sposób łańcuszek działał… Dopiero gdy sprawa poróżniła siostry, wówczas ta która łatwiej odcinała połączenia z ojcem, odcięła swoje wsparcie energetyczne niestety także dla siostry, by ratować siebie, swój tzw. budżet rodzinny i przeznaczyć go na inwestycję długoterminową we własne dzieci i wnuki- bez wzorca kat-ofiara.

Jedna z sióstr odczuwa wówczas poprawienie się sytuacji zawodowej, materialnej, zdrowia, samopoczuciu a kreacja zdarzeń znów w jej życiu funkcjonuje prawidłowo umożliwiając tworzenie codzienności ku pomyślności własnej i rodziny. U drugiej zaś siostry wynikają komplikacje, sytuacja się pogarsza, pogrąża się wraz z tonącym dopóki wysiłkiem woli nie odcina się dla dobra swego i swojej rodziny… Dopóki nie dostrzeże jak działa mechanizm winy-lęku, wpędzania się mimowolnie w schemat podtrzymywania cudzych kreacji i karmienia czyiś zachcianek, kosztem własnego życia dosłownie i dobra najbliższych.

integrity

„Dopasuj swoje działania, do własnych wartości i wewnętrznej wiedzy, na temat tego co dla Ciebie jest Dobrem.”

Inny przykład acz podobny. Mamy dwie siostry rodzone, z których jedna angażuje się w pracę na rzecz osoby, która działa na zasadzie czerpania jednostronnej korzyści z pracy innych- dając w zamian niewiele, niewystarczająco na pokrycie wysiłku i zaangażowania włożonego na rzecz jej pomyślności. Zaangażowanie w tzw. pomaganie koleżance (nie mówię tu o zwykłej koleżeńskiej przysłudze, co o specyficznej świadomości człowieka, który nie widzi nic złego we wspinaniu się na szczyt po głowach i godności innych) odbija się na jej życiu utratą potencjalnych możliwości na rozwój własnej firmy-działalności, utratą szansy na rozwój i naukę poprzez kursy-które już planowała, poprzez kontakty z ludźmi o jakich marzyła. Poprzez tzw. ‘zbieg okoliczności’, energia którą nagromadziły obie siostry- gdyż nowa działalność-firma, to był ich wspólny cel, rozmywa się w skutek zaangażowania jednej w poboczny projekt. Ten zdawać by się mogło poboczny projekt pomagania koleżance staje się gwałtownie wielkim kołem, które zasysa energię kreacji obu sióstr…i to jeszcze mało, ciągnie jeszcze zasoby nagromadzone przez ich najbliższych, którzy otworzyli się na rzecz popchnięcia pomysłu realizacji firmy-działalności. Każda energia uzbierana, wsparcie ze strony osób zaangażowanych w pomoc dla sióstr szybko się rozmywało lub wyrastały nieoczekiwane przeszkody, projekt zwalniał, a energia kreacji miało się wrażenie zatrzymywała się tak bardzo zwalniała. Potencjalni klienci przestali się odzywać, sponsorzy raptem wycofali się z braku energii-środków na inwestycje i cały projekt mógłby paść- firma rozkładała się na łopatki w przedbiegach…. Gdyby nie postawiona w porę granica. O ile schemat bycia wykorzystywanym za grosze, pracowania swoją energią, siłą i potencjałem w zamian na niewspółmierne wynagrodzenie był bliski jednej z sióstr, o tyle druga miała już ten mechanizm przepracowany w swoim życiu i szybciej potrafiła zauważyć jego działanie i odpowiednio zareagować, bez wyrzutów sumienia czy poczucia winy. Ta, która wyrobiła w sobie poczucie własnej wartości, i szacunku dla własnej pracy postanowiła tzw. przykręcić kurek dla siostry, poprzez którą energia dostępu do skarbca była otwarta dla drenującej energii. Po tzw. wytyczeniu pewnych granic w relacjach kurek został zakręcony-niestety przeważnie objawia się to odrzuceniem, ochłodzeniem stosunków, urazą -to emocje, uczucia żalu, zranienia, krzywdy pomagają nam też odciąć się, zakręcić kurek komuś kto z nas bezwstydnie czerpie. I tak jedna z sióstr otworzyła firmę –jednoosobowo- druga zaś po odcięciu od zasobów siostry poczuła, że sama nie da rady zaspokajać niekończących się wymagań koleżanki (przy której była silna energia-system wykorzystywania pracy innych- żywienia się ich energią), ratując się przed utonięciem odcięła się od wspierania systemu. Czasem dopiero gdy pozwolimy komuś poczuć niebezpieczeństwo na własnej skórze wówczas włącza się dopiero instynkt samozachowawczy i uciekamy ze związku, który postrzegamy jako zbyt toksyczny dla nas, zbyt trudny do udźwignięcia… Niestety wiele osób nie ma okazji zobaczyć tego w ten sposób i pozwala się ściągnąć w dół, w bardzo trudne stany, duchowe, psychiczne, nawet zagrażające życiu i zdrowiu.

Śledząc dalej losy siostry, która straciła możliwość zaangażowania swojej energii tam, gdzie planowała najpierw, to wkrótce spostrzegła, że nie wiedzieć czemu zamroczyło ją dosłownie na kilka tygodni, na które zapomniała jakby o własnych celach i kierunkach jakie obrała dla siebie w życiu. Zmarnowała spory zasób energii i zamknęła pewne drzwi do realizacji, na które długo pracowała… Zbieranie ponownie takiego zasobu, by wszystko się ułożyło, by uzyskać znów zaufanie siostry, by zdarzenia wykreowały się na jej korzyść, a okoliczności były równie sprzyjające co na początku, wymagałoby sporego nakładu pracy i to niejednostronnej.

Dlaczego boimy się podświadomie niektórych ludzi, dlaczego uciekamy czasem przed kimś z rodziny, czemu miła osoba, sympatyczna z wyglądu, straszy nas w snach, dlaczego czuję ucisk w żołądku na jej widok? Często to co odpycha nas podświadomie od takiej przecież miłej i uprzejmej, bardzo porządnie wyglądającej dajmy na to pani, jest to co ona wspiera sobą poprzez swoje życie, swój system wartości, to, na co daje przyzwolenie i podświadomie uważa za godne- choć takim nie jest. Widać to czasami np. u osób z pozoru bardzo religijnych, które zaraz po wyjściu z kościoła potrafią popatrzeć z pogardą na biedaka, bo stoczył się tak nisko, albo z wyższością na kogoś innej wiary-bo jej system religijny jest ważniejszy i lepszy i przez to uważa, że zasługuje na większe względy w oczach Boga… Takie osoby potrafią powiedzieć: ‘i dobrze mu, że spotkała go taka krzywda, bo widać w końcu, że Bóg jest po naszej stronie’ i dumnie wypinają pierś jakby byli lepszej rasy… Osobiście widziałam przemianę na twarzy podobnej osoby-miłej starszej pani, bardzo religijnej i całkiem porządnej osoby. Gdy wypaliła przy mnie zdanie osądzając, ludzi którym noga się w życiu podwinęła jakby zasługiwali na ognie piekielne w porównaniu z nią- to nie mogłam wyjść z osłupienia nad jej nagłą przemianą i obłudą (a raczej mylnie pojętą świętością…uff pycha to paskudna wada wspólna chyba nam wszystkim). Pod płaszczem świętości nieraz kryją się gorsze energie niż u zwykłego przestępcy…bo tam pod pozorem światła czai się coś bardzo niebezpiecznego dla duszy ludzkiej. Później już nie potrafiłam zobaczyć tej osoby jako dobrotliwej pani …po prostu podświadomie się jej bałam, a raczej tego co kryło się za jej słowami, co jej szeptało w duszy takie słowa…

I teraz warto się zastanowić czy angażowanie się w taką ‘porządną’ osobę i jej życie nie kończy się czasem dla nas porządnym kuksańcem…Bo gdy jest nam razem po drodze i wszystko się dobrze układa to w pewnych granicach wspiera nas po drodze ta osoba, da łyk wody żebyśmy szli z nią dalej, ale gdy napadną nas wilki to podetnie nam nogi, żeby wilki miały swój posiłek, a ona mogła uciec, bo przecież bardziej zasługuje na życie niż my, jej życie jest bardziej wartościowe w oczach Boga, czyż nie. Takie spotkania niosą ze sobą przeważnie wielkie lekcje, które mamy od odrobienia, dają też szanse na nowy start, na przerobienie jakiegoś wzorca, który dotąd wisiał jak fatum w rodzie, dają szansę wyzwolenia się, pod warunkiem jednak, że potrafimy szczerze spojrzeć na nasze własne postępowanie. Jak przyczyniliśmy się dla działania, funkcjonowania takiego mechanizmu, dlaczego udało mu się nas wyłowić, co mam wspólnego z tym człowiekiem, co mnie w nim pociąga, co nas łączy, co ta sytuacja ma mi powiedzieć o mnie i czego nauczyć? Co zyskuję poprzez ten układ a co tracę? Na jakiej zasadzie funkcjonuje ta relacja, czy jest zgodna z moim systemem pojmowania życia, świata, z moją etyką, z moim rozumieniem miłości? Czy to partnerski, sprawiedliwy układ…a jeśli nie, to dlaczego postanawiam na niego pracować?

By funkcjonować w tym świecie potrzeba umiejętności współistnienia w świecie wymiany energetycznej, dlatego warto pamiętać by inwestować tam gdzie widzimy dobro dla nas i innych, by inwestować w ludzi, którzy potrafią tę pomoc przyjąć i docenić, kochać…i współistnieć z nami na zasadzie szczerości, otwartości, na płaszczyźnie serca…Bo inwestując w kogoś kto cię kocha i szanuje tak naprawdę inwestujesz w siebie i przyszłość swoich dzieci, wnuków, w nowe lepsze schematy do wymiany energii z ludźmi…Uczysz się jak robić to lepiej, bezinteresownie ale także jak i gdzie stawiać granice, jak wybaczać, jak i kiedy schylić głowę w pokorze, i jak mówić dziękuję, a kiedy po prostu pozwolić łzom płynąć gdy widzisz ogrom jaki dostajesz od tych, którzy cię kochają i otwierają przed tobą swoje granice…

Magdalena

Dziękuję Wam wszystkim Przyjaciele…. Dziękuję za wybaczenie… za to, że jesteście dla mnie we wspólnej energii życia, wspierania się i wynoszenia wysoko, tam gdzie serce tylko dojrzeć może piękno współistnienia razem.

Brak komentarzy