sie 06 2015

Wyżej-niżej-pomiędzy. Wszystkim jestem…

aphroditeOna ze świata wyższego w drodze się zatrzymała, dar niezwykły posiadała, swoją mocą energią, wolą podnosić upadłych potrafiła i do wyższych krain, światów przepychać. I choć innych wywyższać, podnosić, przeprowadzać w wymiary duchowe potrafiła, to sama swego świata odmienić nie chciała, jakby nie umiała, nie potrafiła.
Elza miała dar rozpoznawania w duszach płomienia, wydobywania z głębi jej istnienia tego co najcenniejsze i podsycania tego płomienia by rozświetlał całą postać zmieniając jej strukturę, bytność, energii gęstość, całość. I tak świadomości zbrodnicze, gwałtowne, z materią silnie związane w jej dłoniach jak glina się kształtowały, odnajdując siebie w nowym…by zostawić stare ubranie i ujrzeć siebie w nowej postaci.

Elza choć ze światów eterycznych się wywodziła w trakcie swej wędrówki poprzez światy wyższe przystanęła nagle i poczucie sensu straciła, celu i potrzeby jakby wspinania się dalej, wyżej, przenoszenia jednej formy w drugą, z wymiaru doświadczania jednego do drugiego…. Cała ta struktura między-przestrzenna, układy światów i hierarcha nimi rządząca zaczęły oddalać się od jej centrum, wtedy Elza przystanęła i jakby zatopiła się w chwili, w przestrzeni zawisła wiecznej, bez czasu, lecz jednak świadoma swego istnienia.

Pamiętała wojownika naznaczonego trudnymi, ciężkimi energiami i drogę którą mu wskazała, jak siebie po kawałku oddawała, energię bez żalu wiecznie przekazywała i choć wiele bytów tak z niższego świata popchnęła to sama siebie wynieść, ruszyć już nie potrafiła. I wtedy pojawił się On, taki sam jak oni wszyscy, ciasna świadomość, zamknięta w świecie określonych, prymitywnych sztywnych reguł. Czarne białe…czasem szare…i żadne ale… Elza uśmiechała się na wspomnienie tych czasów gdy usłyszała odpowiedź na pytanie :po co są ci ciemni i źli na świecie? By bronić resztę przed tymi gorszymi od nich samych… Elza miała dar przemieniania tych gorszych w tych złych, a potem dalej, jaśniej i wyżej… Pracowała z każdą jedną świadomością pozwalają dotykać swoich prawd i najgłębszych uczuć, swojej istoty, a gdy już utworzyła to połączenie pomiędzy duszami na swojej energii ich wynosiła, swoim trudem, płaczem i miłością, sobą… I choć do wyższej tzw. kasty pracowników eterycznych należała to jednak te postaci z delikatnych subtelnych energii utkane w świcie materii swego obrońcy jakby strażnika potrzebowały, bo tamten świat niszczył, rozrywał delikatność struktury wrażliwej, empatycznej, czułej, na każdy zapach, smak wyczulonej…

Wszystkie istoty Elzie podobne potrafiły doskonale wczuć się w emocje, myśli, pojąc byty –świadomości, ich motywy, sens trzymania się wyobrażenia iluzji, konkretnego świata budowania. Stapiają się w jedno z taką świadomością nie widziały oddzielenia toteż nie oceniały i nie potępiały bo jak tu potępić siebie, jak potępić współczucie, zrozumienie?

Każdy wojownik dla jej świata zyskany stawał się jak informator, tajny agent w świecie przez niskie instynkty pobudzanym. To oni, ci odmienieni, przemienieni, potrafili dotrzeć tam gdzie subtelna energia świadomości zamykała się z przerażenia i rozpaczy, to oni wynosili wynędzniałe dusze spod pręgierza zemsty upadłych, to oni ścigali tych gorszych od siebie, bo nikt inny odwagi nie miał… Przypominali trochę szeregowców, których wysyła się na pierwszy front, na pierwsza linię w wojnie z wrogiem, zacięci, nieugięci, weterani…

Czy zasłużyli na taki los? Czy taką pracą odkupić siebie mogli? Czy ktoś zmusić ich mógł do przemiany, do walki? Nikt poza nimi samymi i ‘łącznikami’, poza subtelną nitką podobnym jej, która drogę do najskrytszej pamięci, duszy znała tegoż strażnika w świecie materii… To jak anioł biały i czarny jednym przymierzem złączeni dla jednego świata, jednej sprawy …a pomiędzy miłość jedności dusz świętym przymierzem rozpoznania swego jestestwa złączonych.

Każda ewolucja, każde przemienienie, przeniesienie dalej, każda rozłąka bolała jak serce wyrywane, jak siebie oddawanie…toteż Elza obiecała sobie po ostatniej stracie, że łącznikiem między światami dłużej nie będzie. Ostatni strażnik, czarny wojownik, który opuścił jej przestrzeń zamykał rozdział łącznika między światami. I choć ci stojący w jednym rządzie, razem w łączników przestrzeni, popatrywali na nią ze współczuciem, jakby coś straciła, jakby siebie zgubiła, jakby zepsutym mechanizmem niezdatnym już była. To ona wiedziała i widziała, że to nie jej walka, że inne sposoby wyrażenia siebie, sobą, dawania poprzez siebie być przecież muszą, że kim innym być można, że nie ma takiej siły, takiej struktury, takiej hierarchii, której pominąć nie można i iluzji jej przeskoczyć…

Teraz, gdy patrzyła wstecz, wdzięczna była za amnezję, za niepamięć, za wymazane wspomnienia, bo choć jeden ból, jedno wspomnienie, jeden żal …zawsze jakiś do walki w sobie pozostawał, to nie łączył się z całym ciągiem twarzy i serc i dusz, o których pamięć zablokowałaby jej zapał, chęć walki czy doświadczania wciąż na nowo dalej i dalej. Dzięki Bogu, że cała pamięć i doświadczenie nie jest nam dane naraz, pomyślała w duchu.

Elza wiedziała, że nie pasuje już nigdzie, nie czuła się częścią żadnego świata, a jednocześnie wiedziała, że z łatwością mogła wpasować się w każdą jedną rzeczywistość, pojmując jej kody, styl, myślenie i powody… Mogła ale już nie chciała. To tak jak widzieć siebie od najmniejszego atomu aż po całość, widzieć rozmaitość form i do żadnej nie czuć pociągu czy przywiązania. Czy to już tak będzie, taka apatia, brak przywiązania, brak motywacji do działania?

I wtedy jak de ja vi wspomnienie ją tknęło małej drobnej myśli osądu, którą w świecie niższych, czyśćcowych energii zostawiła jako swój ślad energii… Pamiętała smak zdziwienia, potępienia ukrytego w tej myśli i czegoś jeszcze- swojej pychy, wywyższenia- ‘Jak można tak się nie ruszać, nie walczyć, nie zmieniać, nie chcieć wyjść ze świata byle jakiego, osiągnąć czegoś…’. Ta myśl realizowała się teraz jako jej doświadczenie. Każdy osąd, myśl potępienia, krytyki czy poniżenia bytu jakiegokolwiek u istot jej pokroju wywoływał natychmiastowe skutki przeniesienia. To jak odpowiedź nauczyciela w klasie, zadajesz pytanie i natychmiast otrzymujesz pouczenie. Elza głęboko westchnęła, wiedziała, że im wyżej się wespniesz tym dotkliwiej czujesz każdą myśl, emocję, każdą zadaną krzywdę. Nawet w myśli małej, czy brwi jednej uniesieniu z lekceważeniem potrafi kryć się bezdenna rozpacz bólu, czarna dziura, z której nie ma wyjścia innego prócz wybaczenia, zrozumienia. Komu ? Sobie – im …to jedno i to samo, wiedziała, wszyscy to wiedzieli z jej klasy, nie ma rozróżnienia poza wyborem wiary w odrębności i jej formy, jakości…

Elza myślała już wieczność całą nad swoją ‘wyjątkowością’, beznadziejnością, pustką i niższością i nijak nie potrafiła wykrzesać z siebie zapału by zawalczyć o nowe, o kolejny stopień na drabinie anielskiej, o awans, bo po co i do czego? Co za różnica tu czy tam, taka czy inna, subtelna czy gęsta, jasna czy ciemna? Rozumiała je wszystkie, te ciemne dusze z ich namiętnościami i lękami, z ich poranionymi sercami i stłumionymi wiekami żalu płomieniami, ale nadal siebie nie rozumiała. Była już każdym, tylko nie sobą, tak wiele twarzy już przyoblekała, czuła zmęczenie tym zmienianiem form, ciągłym przystosowaniem… Czuła w sobie zarzewie buntu, które inni nazwali poddaniem się, popsuciem, a tam gdzieś głęboko w niej iskrzył się buntownik-wojownik, który dłużej na taki stan bycia, akceptacji siebie się nie godził.
Elza zawsze jednego bardzo się bała, poznania przeszłości, przyszłość jej nie przerażała, ale przeszłość napawała lękiem… Najbardziej na świecie bała się zobaczyć twarz najbardziej umiłowaną – tą, której pamięć błogosławieństwo snu zaciera w nowym życiu. Wiedziała bowiem, że gdyby przypomniała sobie tę, jego twarz, gdyby zobaczyła ją ponownie, to by ją na pewno w każdej formie rozpoznała, a raz rozpoznana już by nie zniknęła i żyć nie dała.

Wszelkie pakty, umowy o zakazie pojawiania się, spotykania niektórych dusz, przecinania się ich ścieżek i dróg miał sens przy doświadczaniu indywidualnej, odrębnej rzeczywistości… W przeciwnym razie nikt nie byłby wstanie czuć sam ani myśleć o sobie samodzielnie… Niektóre dusze tak się stapiają, że kolejne żywota z pamięcią miłości, tej nici szczególnej potrafią być katuszą i przeszkodą w rozwoju w kolejnej rzeczywistości.

Elza otrząsnęła się z nieprzyjemnych myśli, ‘czas’ ruszać z przestrzeni pomiędzy. Postanowienie wywołało santiera-blog-6-2kutek, jak to zawsze w jej przestrzeni, tu myśl miała natychmiastową moc sprawczą. Jedna stanowcza myśl, wola pewna i jasna przemienia całą rzeczywistość w chwili krótszej niż westchnienie. Podniosła się i zobaczyła go- swego Przewodnika, łzy płynęłyby po jej ludzkiej formie gdyby w niej teraz była, był jednym i nimi wszystkimi, zawsze przy niej, niżej, pomiędzy i wyżej. Nie był sobą a jednak wiedziała, że to on. Rozpoznały się ich dusze. ‘Teraz ja przeprowadzam Ciebie’- uśmiechnął się łagodnie, a jego oczy wyrażały wdzięczność.

Nigdy nie wiesz komu podajesz dłoń za pierwszym razem, kogo podnosisz z brudu i błota ziemi a kto poda ci rękę w Niebie. Nigdy nie wiesz kto jest wyżej a kto niżej, bo ten ANIOŁ drogę swą przebył ze światów najpodlejszych i najniższych, by podać jej swą dłoń gdy jej zabrakło sił by dojrzeć błękit i lazur Nieba, jego możliwości. I choć drogi nie znała, rękę mu podała, bo wiedziała, że już otworzył jej bramę do kolejnej, piękniejszej świadomości, prawdy o sobie samej, o nich, nas razem w sobie….

Magdalena

Brak komentarzy