cze 01 2015

Dlaczego najprostsze metody są najlepsze

v.l.: Lydia KlementSzukamy technik, możliwości rozwoju, szukamy metod i sposobów na uproszczenie sobie życia, nieraz gubiąc się w gąszczu praktyk. Czasem przez zbytnią koncentrację na metodzie gubimy z oczu cel, przez rzucanie się w wir zapożyczania różnych technik- więcej nie zawsze znaczy lepiej. Dziwi mnie często gdy czytam spis np. przeróżnych cudów-reklam, które jakaś wielka osobistość-mag potrafi dokonać. Najpierw ogarnia mnie zdziwienie, potem podejrzliwość a na koniec lęk… Boże jak to tak można pisać, reklamować ot tak po prostu, że się dusze sobie za pieniążki odprowadza do Nieba??? (Jakiego Nieba-jakie układy ma się z odźwiernym i kim jest ten kto odprowadza, że ma władzę nad duszami i siedzibą Boga w nas???).

Świat jest pełen różności, i warto by się zastanowić co bierzemy, zapraszamy do naszego istnienia, do naszej przestrzeni, jaką władzę przekazujemy drugiej osobie (czy jest tym za kogo się podaje), na ile jej ufamy i jakie mogą być konsekwencje naszej decyzji… Jeżeli ktoś proponuje Ci, że wymieni Twojego Anioła Stróża, na innego, lepszego, takiego co to polepszy twoje życie tu na Ziemi, to już powinniśmy zadać sobie pytanie, czy anioły w ogóle strzegą naszego dorobku materialnego, czy może duszy? Co jest w sensie duchowym, z punktu widzenia istot duchowych najważniejsze- to czy z punktu ziemskiego będziemy bogaci, czy może to jak nasza dusza w swoim rozwoju przez wieki się może wznosić… Dalej się zastanawiam, czy przeróżne reklamy i jaskrawe teksty obiecujące ludziom wymazanie niektórych programów, oraz wstawienie na ich miejsce nowych, są rzeczywiście błogosławieństwem. Wszystko jest dla ludzi, tak, ale każda przesada jest tzw. niezdrowa. Fajnie pracują dla ludzi niektóre kody-programy godnych zaufania uzdrowicieli, którzy pracują z podświadomością, uwalniają od alkoholizmu, pomagają pokonać lęki, np. przed ciasnymi pomieszczeniami. Gdy jednak ktoś oferuje i zapewnia, że potrafi na jednym kursie wymazać ci całe oprogramowanie na to życie- wszelkie związki z przodkami i programami od nich pochodzącymi, warto by się zastanowić, czy to ma sens i do czego może doprowadzić. Przecież nawet tak na zdrowy rozum patrząc przychodzimy tutaj w konkretnym rodzie, rodzinie, bierzemy konkretne programy do przerobienia, bierzemy z naszego punktu złe i dobre też, sęk w tym, że to co dobre na poziomie rozwoju duszy może wyglądać zupełnie inaczej niż to co my tutaj naszym ziemskim ja-ego uważamy za takie. Być może Twoja dusza chciała w tym życiu doświadczyć, np. ubóstwa, żeby zbliżyć się do Boga i docenić wartość przyjaźni… być może chciała nauczyć się radzić sobie z odrzuceniem przez świat, być może chciała wprowadzić poczucie siły, godności poprzez pokonanie jakiejś słabości i wprowadzenie nowego wzorca do rodu. Warto zastanowić się nad podstawowym pytaniem – gdy odcinasz się od spuścizny rodowej, czy pracujesz dalej z jej potencjałem? Czy masz nadal dostęp do oprogramowania, które pozwoliłeś dla siebie wykasować? Co wówczas dusza wybiera w zamian do pracy tu na płaszczyźnie ziemskiej, na jakiej podstawie będzie funkcjonować, bazować i czy w ogólnym rozrachunku zamiana w ogóle będzie miała jakąkolwiek dodatnią wartość dla Duszy?

Jeżeli my, nasze ego, niższe ja, zwabione szybką wizją sukcesu w świecie, łatwych i szybkich sposobów na wymazanie karmy, łapie się na taką reklamę, to niejako pozwala na ingerencję w wyższą płaszczyznę naszej przestrzeni, nasz kokpit dowodzenia, jednak uwaga ingerencję ale świadomością niższą. Jaka to różnica? – Olbrzymia. To jak pozwolić dziecku spakować nasze walizki na zaplanowaną wycieczkę.

Gdy pozwalamy komuś na ingerencję w naszą świętą przestrzeń, ma on dostęp do naszych bagaży na to życie. A wczasów tak łatwo się nie da przerwać, a gdy np. ukradną nam bagaże, które starannie przygotowaliśmy wiedząc w jakie warunki się pakujemy, to cóż musimy później kombinować co wziąć na miejscu, od kogo pożyczyć, albo z kim się spotkać żeby uzupełnić braki. A tam, w naszej torbie mogły być piękne cenne pamiątki rodzinne, coś bliskiego twojemu sercu, pamiątkowy zegarek po dziadku- którego już nie odzyskasz…Twoje prawnuki mogą już nigdy nie zobaczyć fotografii babci, dziadka, to bezpowrotne stracenie kawałka siebie… Tak to wygląda z poziomu energii.

Gdy pozwalamy działać wyższej płaszczyźnie, to zawsze uznajemy że większość rzeczy, które nas spotyka ma swoją przyczynę, swój wyższy sens i służy jakiemuś celowi, w przeciwnym razie nasz świat byłby chaosem, a rzeczywistość nie miałaby żadnego sensu. Tymczasem wiara, jakakolwiek, w Siłę Wyższą, Opatrzność, zakłada że wszystko dzieje się dobrze, i że każda najmniejsza nawet odrobina energii, nie jest i nie może być zapomniana, zagubiona. I gdy ufamy tej Wyższej Świadomości, to wiemy, że Ten Anioł, który teraz jest moim Aniołem od Boga danym jest dokładnie tam gdzie powinien być, a nie tam gdzie ja stąd myślę, że go sobie wyślę lub wymienię, oddeleguję z urzędu jak zbędnego pracownika… Czasem jak się niektórych rzeczy posłucha to ma się wrażenie, że świat stanął na głowie. I gdy sobie myślę, że nikt normalny na takie dziwactwa by nie poszedł, choćby ze strachu przed uwikłaniem duszy…to ku mojemu przerażeniu dzieje się jednak inaczej…

Gdy przyglądam się prawdziwym Wielkim ludziom, których sami wywyższamy a nie oni sami siebie, do rangi świętych, przywódców duchowych, zawsze zadziwia mnie prostota ich przesłania, miłość i bezpośredniość. Nie ma w nich krzykliwego nawoływania do wypierania się swojej rodziny, do obwiniania karmy, losu, bliskich, przodków za życie, które jest teraz naszym doświadczeniem, jest tylko pokora, chęć zrozumienia, przyjęcie, akceptacja i przepiękna prostoduszność. Nikt z nich nie nawołuje, że ma jedyny w swoim rodzaju klucz do Nieba i że wie na dodatek gdzie jest to twoje Niebo i jak cię tam lub części twojej duszy odprowadzić. Oni nie oferują znajomości z jakimiś wielkimi istotami, które chętnie podmienią twoją od Boga daną Opiekę, Przewodnictwo. Po co, jak i w czyim interesie to działania, nie wiem, ale raczej nie jest to bezinteresowna pomoc dla twojej duszy- ona niesie inne odczucia w ciele i duszy. Ona o poklask nie woła, nie pyszni się i nie wręcza sobie uprawnień do kierowania losem Twojej Duszy.

Dlatego praktykuj, ale z głową, szukaj, ale badaj siebie… Gdyby były łatwe i natychmiastowe rozwiązania, to czyż wszyscy już nie bylibyśmy jak aniołowie żyjący w rajskim ogrodzie tu na Ziemi. Gdyby istniały drogi na skróty za pomocą magicznych praktyk, to wystarczyłoby kupić bilet do Raju i już… Wszystko może być dobrą metodą do pracy ze sobą, pod warunkiem, że wiemy, mamy świadomość, że tej pracy nie da się przeskoczyć. Można poprosić o pomoc w tej pracy, ale trzeba być ostrożnym kogo wpuszczamy do naszej przestrzeni, komu pozwalamy wtrącać się w plany naszej duszy. Gdy wpuszczamy inne byty- nie wiedząc skąd i jakie- które obiecują góry złota i dobrobyt w zamian za wyrzucenie twego Anioła Stróża, za przejęcie dowodzenia nad planem Twojej Duszy- wówczas spychamy naszą duszę do roli więźnia, niewolnika, umożliwiając innym bytom realizacje poprzez nasz potencjał.

Dlatego tak ważne jest to co A. Bruzgo napisała w swojej medytacji „Anielskie Szybowanie’ – oddal wszystkich zbędnych pomocników byś tylko głos Boży w duszy słyszał…
Twój Anioł Stróż to Ty, to Twoje przewodnictwo na najlepszej, najwyższej, najdoskonalszej możliwej drodze do Istnienia w świetle chwały Bożej. Gdy w swojej niewiedzy, pysze, zwabiony błyskotkami i wizją sukcesu, władzy, odpychasz od siebie tę Anielską Istotę, to tak jakbyś gasił światło swej duszy…
Uff trudny to temat…i akurat dziś wypłynął na powierzchnię spowodowany zasłyszanymi informacjami …

Najlepszym wyznacznikiem oceny czy coś jest dla nas dobre jest jak zawsze przestrzeń serca, prostota, ale także trzeźwość myślenia- czy to co duchowe dba o poklask świata, o zbieranie złotych monet dla siebie, o tytuły? Czy to co duchowe nie dba o losy rodziny, nawołuje do odcinani się od przodków, a tym samym, od potencjału jaki może być niezbędny dla funkcjonowania tutaj Twoich dzieci-ciebie… Czy to co duchowe obiecuje proste i przyjemne ekspresowe windy do Nieba? Kimże więc są nasi święci skoro ich nie było stać na taki ekspres bez doświadczeń bólu, cierpienia, łez… Czy miłość i piękno istnienia to tylko przyjemności i łatwość chodzenia, czy może wspinanie się pod górę o własnych siłach z przyjacielem u boku nie jest trudem, który uczymy się kochać bo buduje w nas piękno, miłość, przyjaźń, poświecenie, uszlachetnia duszę i zbliża serce do ludzi, do siebie nawzajem.
Czasem najcenniejsze perły w naszym skarbcu, księdze życia naszej duszy, to te które lśnią obmyte naszymi łzami… I myślę, że wybierając się tutaj nasza dusza o tym wiedziała, gdy planowała tę niełatwą wyprawę. Czy teraz odbierzemy jej chwałę tej decyzji, odwagę, ogołocimy z planów i marzeń, bo tu z punktu widzenia ego wydaje się nam, że wiemy lepiej jaki ‘anioł’ powinien przy nas stać i ile pieniążków dla nas zarabiać?

Magdalena

Brak komentarzy